Autor zdjęcia: Rafał Oleksiewicz / PressFocus
Weekend pod znakiem obrońców i nieoczywistych wyborów. Jedenastka i antyjedenastka 11. kolejki Ekstraklasy
Tylko dla Bartosza Nowaka i Jakuba Świerczoka i Kacpra Chodyny nie jest to pierwszy raz, gdy znajdują się w naszej XI kolejki w tym sezonie, co znaczy, że oczywistych wyborów tym razem nie było. Schowali się w cień piłkarze Rakowa, a nieoczekiwanie pojawiła się reprezentacja Stali Mielec. Kogo tym razem wyróżniliśmy?
BRAMKARZ
Dante Stipica (pierwszy raz) – Wyszedł zwycięsko z wielu sytuacji, w których część bramkarzy na pewno puściłaby gola. Rozpoczął z wysokiego „c” od wygranego sam na sam z Jimenezem, zachował czujność przy centrostrzale Janży, później jeszcze raz przechytrzy Hiszpana gdy ten powinien był zapytać Dantego gdzie chce dostać sztukę. Gdyby nie „Ośmiornica”, Portowcy dostaliby dużo wyższy oklep niż 1:2. Przy obu bramkach Stipica nie miał nic do powiedzenia.
OBROŃCY
Marcin Flis (pierwszy raz) – Może jego bramka nie była najwyższej urody, ale obrońca Stali na pewno wstydzić się za nią nie będzie. Zwłaszcza, że ogólnie występ Flisa z Jagiellonią był bardzo dobry. Oprócz gola defensor dołożył wzorową grę w defensywie, a miał przed sobą Prikryla, który rozegrał kapitalne zawody przeciwko Wiśle Płock. W sobotę skrzydłowy Jagi został przez Flisa schowany do kieszeni.
Thomas Rogne (pierwszy raz) – Głównie to dzięki niemu Lech zanotował wczoraj czyste konto. Do spólki z Satką wymiatał niemal wszystko co mogło zagrażać Bednarkowi i jego bramce. Wyróżniamy jednak Thomasa a nie Lubomira, ponieważ interwencje Norwega były bardziej… „Widoczne”. Nie w sensie „spektakularne”, tylko po prostu Satka wykonywał swą robotę nieco dyskretniej. Rogne natomiast często czyścił dośrodkowania i nie pozwalał Paixao czy Zwolińskiemu urwać się spod krycia. Wyjątkowo skutecznie.
Kamil Kościelny (pierwszy raz) – Prawy defensor miał równie trudne zadanie co Flis. Na jego skrzydle biegał Mystkowski wspierany przez Wdowika i trzeba było niezwykłej koncentracji, aby nie dopuścić do zagrożenia. W pierwszej połowie Kościelny mocno się napocił, aby rywale częściej zbiegali do środka, po zmianie stron skutecznie zneutralizował Cernycha, który również musiał sobie szukać miejsca w środku lub na drugiej flance. Nie można zapominać też o asyście przy trafieniu Tomasiewicza, bo dośrodkowanie obrońcy było dokładne i w odpowiednim tempie.
Mark Tamas (pierwszy raz) – W statystykach nie wygląda imponująco, aczkolwiek uważamy, że wieloma interwencjami przyczynił się do triumfu Śląska. Fakt, Podbeskidzie parę strzałów oddało, Putnocky miał okazję się wykazać, lecz większość z nich sunęła na bramkę Słowaka z dystansu. Roginić czy Marzec do żadnej dobrej okazji jednak nie doszli, ponieważ Węgier uważnie się nimi zajmował.
Kacper Chodyna (drugi raz) – Chyba mało kto spodziewał się, że szybko godnie zastąpi Alana Czerwińskiego. Okej, w szerszej perspektywie nadal trochę mu brakuje, będzie musiał dłużej utrzymać wysoką formę. Ale papiery ma i znowu to potwierdził solidną grą w tyłach oraz tym pełnym poświęcenia sprintem w 86. minucie, który zakończył się golem.
POMOCNICY
Marcel Zylla (pierwszy raz) – Wszedł za Praszelika, który co prawda dużo chciał, ale niewiele mu wychodziło. Po trzech minutach miał na koncie bramkę w zasadzie zamykającą rywalizację. Posłużył mu ten krótki epizod w roli dziesiątki i tak chyba powinien być częściej wykorzystywany przez Lavickę. Później na skrzydle też radził sobie nieźle, mocno ożywiając zgnuśniają ofensywę wrocławian.
Bartosz Kapustka (pierwszy raz) - To był najlepszy występ eks-piłkarza Cracovii i Leicester w nowym klubie. Pomocnik, na którego mocno stawia Czesław Michniewicz, momentami przypominał młodzieńca, który oczarował nas w sezonie 2015/16. Próbuje grać nieszablonowo, na jeden kontakt i nie boi się brać na siebie ciężaru rozgrywania. Strzelony gol był nagrodą, na którą Kapustka bez wątpienia zasłużył w meczu z Piastem.
Bartosz Nowak (trzeci raz) – Z bramką nieco przyfarcił, bo w sumie nie powinno jej być, skoro przy przyjęciu lekko pomógł sobie ręką. No ale to już problem sędziego i Portowców, a nie jego. Później jednak strzelił naprawdę efektownego gola i generalnie w perspektywie 90 minut był ofensywnym motorem napędowym zabrzan, posyłając sporo otwierających podań do napastników.
Jakub Żubrowski (pierwszy raz) – Do tej pory był w Zagłębiu bardzo dyskretny, bo i szans za wielu w dużym przedziale czasowym nie dostawał. Dopiero ostatnio trener Sevela zaczął mu bardziej ufać i cóż, wyglądał przeciętnie. Ale z Wisłą akurat sobie poradził. Asysta na nos do Simicia, celna próba strzału z dystansu, najwięcej odbiorów i druga w drużynie statystyka wygranych pojedynków – czyli to, czego się od niego powinno oczekiwać.
NAPASTNICY
Jakub Świerczok (drugi raz) - Zdrowy Świerczok to napastnik, który miałby miejsce w każdym klubie Ekstraklasy. Jego boiskowa bezczelność, pewność siebie zachwycają. Snajper Piasta strzelił przepięknego gola, ale mocno przyczynił się też do tego pierwszej bramki zdobytej przed przerwą. A to wszystko w meczu, w którym z gry goście mieli naprawdę niewiele. Nie szkodzi - mieli Świerczoka, a to pewnie jeszcze nieraz im wystarczy, aby skasować zdobycz punktową.
***
ANTYJEDENASTKA 11. KOLEJKI EKSTRAKLASY
***
ANTYBOHATER 11. KOLEJKI EKSTRAKLASY
Może niezwiązane stricte z kolejką, ale na tyle absurdalne, że nie możemy pominąć. Na wyróżnienie zasługuje występ Marka Jóźwiaka w poniedziałkowych „Weszłopolskich”.
Jóźwiak: Talent Lesniaka dostrzega też trener Sobolewski.
— Weszło! (@WeszloCom) November 30, 2020
Roki: Nie ma pola manewru.
Jóźwiak: To świetny piłkarz. Godne zastępstwo Dominika Furmana.
Roki: Bez jaj.
Jóźwiak: To w tej chwili lepszy piłkarz od Furmana.
Filip Lesniak. Serio.
No to jest szok.#Weszłopolscy
***
Najlepszy mecz: Lechia 0:1 Lech
Najgorszy mecz: Legia 2:2 Piast
Gol kolejki: Mystkowski ze Stalą Mielec
Asysta kolejki: Wdowik do Mystkowskiego
Pudło kolejki: Ivi Lopez
Parada kolejki: Niemczycki z Cracovii w ostatniej minucie przy rzucie wolnym