![](images/news/64811.gif)
Autor zdjęcia: Patryk Zajega
Ilu trenerom są w stanie jednocześnie płacić polskie kluby? Wisła Kraków pokazuje, że sufit jest wysoko!
To miała być zwyczajna konferencja prasowa, na której miał zostać zaprezentowany nowy trener Wisły Kraków. Oczywiście Dawid Błaszczykowski przedstawił Petera Hyballę, aczkolwiek przy okazji zdradził ciekawą informację.
Jeśli kiedykolwiek podczas nudnych sobotnich lub niedzielnych wieczorów zastanawialiście się, jak to w sumie jest z tymi szkoleniowcami, których polskie kluby zmieniają jak rękawiczki, to dzisiaj mogliście zostać niemiło zaskoczeni.
To mocne.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) December 3, 2020
Dawid Błaszczykowski: Mamy jeszcze kilku byłych trenerów na liście płac, ale mam nadzieję, że za 2-3 miesiące zostanie nam dwóch-trzech. Maksymalnie czterech.
Oczywiście nie jest tak, że taki trener po zwolnieniu tego samego dnia schodzi z jego listy płac, a główna księgowa otwiera z tego powodu butelkę szampana. Jeśli już, to idzie do sklepu po flaszkę wódki, a następnie bierze urlop na żądanie.
Pierwszy przypadek może być realny tylko wtedy, kiedy obydwie strony się dogadają, ustalą kwotę spłaty i podadzą sobie ręce. W większości sytuacji jest wręcz odwrotnie: w teorii bezrobotny gość trzaska drzwiami, wraca do domu i co miesiąc sprawdza stan swojego konta, bo wcześniej ustalona wypłata mu się zwyczajnie należy.
Jak to jest w przypadku Wisły Kraków? A no tak, że według tego, co na Twitterze napisał Mateusz Miga ze sport.tvp.pl, klub musi płacić Skowronkowi, Stolarczykowi, Carillo, Ramirezowi i oczywiście Hyballi. W sieci pojawiło się jeszcze nazwisko Wdowczyka, ale Miga doprecyzował, że został on spłacony w sierpniu.
Widzicie rozmiar tej tragedii?
Nic nam nie wiadomo, żeby w Wiśle Kraków ostatnio jakoś szczególnie się przelewało, chyba że Jakub Błaszczykowski lub jego brat wygrali okrągłą sumkę w totka. A skoro zaciskamy pasa, szukamy oszczędności, to na zdrowy rozum wypadałoby to robić w każdej materii. Obrazowo: żeby w każdym wersie arkusza kalkulacyjnego coraz bardziej zbliżyć się do koloru zielonego.
Przy Reymonta postanowiono jednak regularnie dokładać sobie obciążeń. Oczywistym jest, że to jeszcze poprzednia ekipa zatrudniała i zwalniała Wdowczyka, Ramireza, Carillo oraz sprowadziła do klubu Stolarczyka i teraz trzeba te wszystkie długi pospłacać. Dlaczego zatem nowe władze Wisły Kraków idą tym samym szlakiem i tworzą sobie nowe problemy? Tego nie wiemy i zrozumieć nie możemy.
Naturalnie Stolarczyk nie był wymysłem Błaszczykowskich i reszty, Wisła Kraków początek poprzedniego sezonu miała fatalny i dlatego były zawodnik Białej Gwiazdy stracił robotę, ale… czy rzeczywiście pożegnanie go okazało się najlepszym rozwiązaniem? Powiecie, że się mądrzymy, bo piszemy o tym z perspektywy obecnej sytuacji, ale odnosimy wrażenie, iż Zbigniewa Bońka znowu dzisiaj może boleć brzuch. Naturalnie ze śmiechu.
Raptem wczoraj napisaliśmy tekst o tym, jak krótkowzroczną wizję klubu mają osoby nimi zarządzające. Wspominaliśmy słowa prezesa PZPN-u o tym, że największym problemem polskiej piłki są ludzie na najwyższych stanowiskach, bo nie znają się na tym biznesie. Sytuacja z trenerami na liście płac Wisły Kraków tylko to potwierdza.
A Błaszczykowskiemu i jego ludziom nie daje najlepszego świadectwa. W końcu to gość ze świata piłki, można powiedzieć, że jako piłkarz zjadł na nim zęby, a i tak powiela te same błędy. Bo czy dzisiaj mogą ci panowie dać gwarancję, że Hyballa będzie pracował w Krakowie 2-3 lata, do momentu spłaty jego poprzedników? Nie. Ryzyko kontynuacji tego błędnego koła jest spore, tym bardziej, że to Jakub Błaszczykowski, piłkarz i prezes w jednej osobie, pilotował sprowadzenie trenera, który będąc jego szefem na boisku jest także jego... podwładnym.
MECZE WISŁY KRAKÓW MOŻECIE OBSTAWIAĆ U NASZEGO PARTNERA BETSAFE!
A wystarczyło naszym zdaniem zatrzymać Stolarczyka i zagrać w otwarte karty, czyli ogłosić, że nie chcemy płacić kolejnemu trenerowi, skoro nadal na liście dłużników jest trzech plus aktualny szkoleniowiec. Przesunąć ciężar odpowiedzialności na zawodników, od których przecież i tak zależy najwięcej. Wiemy jak to brzmi w grudniu 2020 roku, ale zwróćcie uwagę, że w zimowym oknie transferowym 2019/20 Skowronek otrzymał takich graczy jak Żukow, Turgeman, Tupta, Hebert czy Kuveljić.
Nie było zatem tak, że budował na tym samym materiale (chociaż pamiętamy o wygranych z Pogonią i ŁKS-em Łódź – ale akurat z nimi wygrywał wtedy każdy). Wybrano rozwiązanie najprostsze z możliwych, aczkolwiek obarczone ryzykiem finansowym. Oczywiście można powiedzieć, że to pieniądze właścicieli Wisły i ich zabawa, ale byłoby to zwyczajnym uproszczeniem.
Postępując w ten sposób, to my naszej piłki nie uzdrowimy. Nawet jeśli próbowalibyśmy przez 100 lat.