Autor zdjęcia: Łukasz Sobala / PressFocus
Człapiący Widzew, ale za to na jakiej murawie! W Gdyni mogą się uczyć! GKS Tychy 2:1 Widzew
Pierwsza liga jako przystawka przed daniem głównym, czyli wieczornymi starciami w Lidze Europy smakowała bardzo dobrze. Trzeba przyznać, że GKS Tychy oraz Widzew Łódź stworzyły całkiem przyjemne widowisko, które dało się oglądać bez zamykania oczu czy zgrzytania zębami.
Od pierwszych minut ofensywnie ruszyli goście. Niewątpliwie niedzielne zwycięstwo z Arką mocno ich uskrzydliło i dało dodatkowego kopa. Wspominaliśmy o Lidze Europy – w tych klimatach doskonale odnajduje się Mateusz Możdżeń. To właśnie on strzelił pamiętną bramkę z Manchesterem City, w czwartek to również on otworzył wynik spotkania. Nie było to tak spektakularne trafienie, natomiast pozwoliło pokonać Konrada Jałochę. Czwartki to bez wątpienia idealne dni do gry dla 29-letniego pomocnika.
Po strzelonej bramce Widzew spuścił z tonu. To bardzo niebezpieczne, zwłaszcza, jeśli gra się z tak dobrym rywalem jak GKS. Gospodarze stopniowo odzyskiwali teren i coraz częściej zagrażali bramce Miłosza Mleczko. W końcu jedna z akcji przyniosła gola, a szczęśliwym strzelcem okazał się Szymon Lewicki. Jeszcze przed przerwą tyszanie znów skierowali piłkę do siatki, ale sędzia dopatrzył się spalonego.
O ile w pierwszej połowie Widzew był równorzędnym rywalem dla gospodarzy, tak w drugiej połowie podopieczni Artura Derbina kompletnie przejęli inicjatywę na boisku. W zasadzie tylko kwestią czasu było to, kiedy padnie kolejna bramka. I padła, w 63. minucie. Wyjątkowy był nie tylko strzał „zewnętrzniakiem” Bartosza Biela, ale również cieszynka młodego gracza. Powiemy tak: kibice ŁKS-u mieli podwójne powody do radości.
Drużyna GKS-u Tychy w 15. kolejce Fortuna I ligi pokonała na własnym obiekcie Widzew 2:1. Zwycięską bramkę dla tyszan zdobył Bartosz Biel, który po trafieniu do siatki eksponował swoją radość pokazując charakterystyczny znak Łódzkiego Klubu Sportowego.https://t.co/dE4hWm6cUN
— ŁKSFANS.pl (@lksfans1908) December 3, 2020
Drugi gol praktycznie zamknął to spotkanie. Widzew może i miał chęci, ale nogi po prostu nie niosły. Problem przygotowania fizycznego? Być może. Warto też pamiętać, że trener Enkeleid Dobi nie miał zbyt dużego pola manewru, jeśli chodzi o ławkę, bowiem wielu zawodników było poza kadrą – czy to z powodu kontuzji, czy też zakażenia koronawirusem.
Widzew w pewnym momencie nie miał siły już biegać. Ja nie miałam siły na to patrzeć.
— Martyna Kowalska (@maarcyys) December 3, 2020
Po strzelonym golu poczuliśmy się zbyt pewnie, a w drugiej połowie praktycznie całkowicie oddaliśmy inicjatywę.
😶
Nie mam żadnych oczekiwań już od tego trenera i tego zespołu - zagrali na miarę swoich umiejętności i ambicji czyli przeciętnie. Nawet były fragmenty dobrej gry.
— Piotr Polak 🇵🇱 (@polakpi) December 3, 2020
Bez emocji czekam na lepsze czasy.
Bilans 5-4-6 #Widzew mówi wszystko o tym trenerze i jego zespole 🤚🏻
Na koniec warto pochwalić GKS za bardzo dobrze przygotowaną murawę. Teoretycznie powinna być to norma, jednak wiemy jak to wyglądało w ostatnich dniach na innych boiskach. W Tychach w czwartek wszystko było na odpowiednim poziomie, a efektem jest bardzo cenny komplet punktów.
W najbliższym oknie mają być 4-5 transfery, miejsce w kadrze dla nowych powinni zrobić: Mleczko, Tanżyna, Mąka i Heniek plus ktoś co nie gra nic. Kolejne czystki w lato... #Widzew
— Rafał Wilichowski (@Marquez4904) December 3, 2020
GKS Tychy – Widzew Łódź 2:1 (1:1)
Szymon Lewicki 23’, Bartosz Biel 63’ – Mateusz Możdżeń 8’.
GKS: Jałocha – Połap, Nedić, Szymura (77’ Sołowiej), Szeliga – Biel (88’ Steblecki), Paprzycki (81’ Norkowski), Biegański, Grzeszczyk, Moneta (76’ Piątek) – Lewicki (77’ Nowak).
Widzew: Mleczko – Kosakiewicz, Nowak, Tanżyna, Stępiński – Kun (86’ Ojamaa), Poczobut (76’ Mucha), Możdżeń, Ameyaw (79’ Mąka) – Czubak (86’ Prochownik), Robak.
Żółte kartki: Paprzycki, Nowak – Kun, Nowak.
Sędziował: Marek Opaliński (Legnica).