Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Łukasz Sobala / PressFocus

Człapiący Widzew, ale za to na jakiej murawie! W Gdyni mogą się uczyć! GKS Tychy 2:1 Widzew

Autor: Łukasz Kościelniak
2020-12-03 21:30:09

Pierwsza liga jako przystawka przed daniem głównym, czyli wieczornymi starciami w Lidze Europy smakowała bardzo dobrze. Trzeba przyznać, że GKS Tychy oraz Widzew Łódź stworzyły całkiem przyjemne widowisko, które dało się oglądać bez zamykania oczu czy zgrzytania zębami.

Od pierwszych minut ofensywnie ruszyli goście. Niewątpliwie niedzielne zwycięstwo z Arką mocno ich uskrzydliło i dało dodatkowego kopa. Wspominaliśmy o Lidze Europy – w tych klimatach doskonale odnajduje się Mateusz Możdżeń. To właśnie on strzelił pamiętną bramkę z Manchesterem City, w czwartek to również on otworzył wynik spotkania. Nie było to tak spektakularne trafienie, natomiast pozwoliło pokonać Konrada Jałochę. Czwartki to bez wątpienia idealne dni do gry dla 29-letniego pomocnika. 

Po strzelonej bramce Widzew spuścił z tonu. To bardzo niebezpieczne, zwłaszcza, jeśli gra się z tak dobrym rywalem jak GKS. Gospodarze stopniowo odzyskiwali teren i coraz częściej zagrażali bramce Miłosza Mleczko. W końcu jedna z akcji przyniosła gola, a szczęśliwym strzelcem okazał się Szymon Lewicki. Jeszcze przed przerwą tyszanie znów skierowali piłkę do siatki, ale sędzia dopatrzył się spalonego. 

O ile w pierwszej połowie Widzew był równorzędnym rywalem dla gospodarzy, tak w drugiej połowie podopieczni Artura Derbina kompletnie przejęli inicjatywę na boisku. W zasadzie tylko kwestią czasu było to, kiedy padnie kolejna bramka. I padła, w 63. minucie. Wyjątkowy był nie tylko strzał „zewnętrzniakiem” Bartosza Biela, ale również cieszynka młodego gracza. Powiemy tak: kibice ŁKS-u mieli podwójne powody do radości. 

 

 

Drugi gol praktycznie zamknął to spotkanie. Widzew może i miał chęci, ale nogi po prostu nie niosły. Problem przygotowania fizycznego? Być może. Warto też pamiętać, że trener Enkeleid Dobi nie miał zbyt dużego pola manewru, jeśli chodzi o ławkę, bowiem wielu zawodników było poza kadrą – czy to z powodu kontuzji, czy też zakażenia koronawirusem. 

 

 

 

 

Na koniec warto pochwalić GKS za bardzo dobrze przygotowaną murawę. Teoretycznie powinna być to norma, jednak wiemy jak to wyglądało w ostatnich dniach na innych boiskach. W Tychach w czwartek wszystko było na odpowiednim poziomie, a efektem jest bardzo cenny komplet punktów. 

 

 

GKS Tychy – Widzew Łódź 2:1 (1:1)
Szymon Lewicki 23’, Bartosz Biel 63’ – Mateusz Możdżeń 8’. 

GKS: Jałocha – Połap, Nedić, Szymura (77’ Sołowiej), Szeliga – Biel (88’ Steblecki), Paprzycki (81’ Norkowski), Biegański, Grzeszczyk, Moneta (76’ Piątek) – Lewicki (77’ Nowak). 

Widzew: Mleczko – Kosakiewicz, Nowak, Tanżyna, Stępiński – Kun (86’ Ojamaa), Poczobut (76’ Mucha), Możdżeń, Ameyaw (79’ Mąka) – Czubak (86’ Prochownik), Robak. 

Żółte kartki: Paprzycki, Nowak – Kun, Nowak. 

Sędziował: Marek Opaliński (Legnica). 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się