Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Marcin Gadomski / PressFocus

Tragiczne widowisko na jeszcze gorszej „murawie”. Radomiak 0:0 Arka

Autor: Maciej Golec
2020-12-06 15:25:37

W Radomu wiał dziś silny wiatr, ale poza tym przez zdecydowaną większość czasu wiało też nudą i lekko przypudrowane fragmenty na początku i na końcu spotkania tego nie zmienią. O meczu Radomiaka z Arką chcemy jak najszybciej zapomnieć, tak samo, jak o kartoflisku, które przebiło poziom żenady.

Nie powinno się oceniać książki po okładce i tak samo złym pomysłem jest patrzenie na całe spotkanie przez pryzmat jego początku i wznoszenie swoich oczekiwań wobec niego na nie wiadomo jakie wyżyny. Pierwsze minuty w Radomiu były aż nadto obiecujące, rzeklibyśmy nawet, że typowo pierwszoligowe. Nie zachwyciła nas jakość piłkarska, efektywny drybling Szymona Drewniaka czy genialna interwencja któregoś z bramkarzy. Zauroczył nas natomiast kiks Mateusza Bodziocha po strzale Łabojki jeszcze zanim na zegarze wybiła pierwsza minuta. 

No powiedzcie, czy przy oglądaniu tego wybitnego strzału się nie uśmiechnęliście ani przez moment? Nawet sam obrońca Radomiaka po tym, jak zapewne spadł mu ciężki kamień z serca, skwitował tę sytuację uśmiechem. Ale jednocześnie, po kilku kolejnych minutach, gdy natarcie ofensywne Arki ustało, humory mogły się wszystkim radykalnie pogorszyć, bo mimo dużych oczekiwań i mocnego początku, przez resztę pierwszej połowy działo się tyle, co nic.

 

 

To znaczy, moglibyśmy napisać, że Radomiak oddał dwa celne strzały z dystansu, ale czy tego właśnie się spodziewaliśmy po spotkaniu czwartej i piątej drużyny Fortuna I ligi? Albo że Radecki uderzył na wiwat, a Jakubik w pierwszych fragmentach tak dokładnie podał do bramkarza, że sprowokował rzut rożny dla rywali. Przez jakieś 95% czasu można było tylko wzdychać z bezsilności . Bardziej niż na aspekty sportowe, zwróciliśmy uwagę na kartoflisko, na którym przyszło grać dzisiaj obu zespołom.

Ale nie powinniśmy zwalać winy tylko na stan murawy. Okej, piłka lepiej by chodziła nawet na piaszczystym boisku szkolnym, ale czemu winne jest tragicznie – musimy to zaznaczyć – przygotowana nawierzchnia w momencie, w którym gra toczy się głównie w środku pola, większość akcji pali na panewce przez niechlujność w najprostszych zagraniach, a napastnik gospodarzy Karol Podliński istnieje na boisku tylko teoretycznie. Choć z dwojga złego wolimy, gdy murawa nadaje się w jakikolwiek sposób do gry niż wymaga przekładania meczu na pół godziny przed jego rozpoczęciem.

Jednak wypada napisać też, że ostatnie 5-10 minut oglądało się z przyjemnością, bo wreszcie w ofensywie działo się coś, od czego nie musieliśmy wymownie odwracać wzroku. Był strzał z bliskiej odległości Jankowskiego, pojedynek Wolsztyńskiego z Kochaliskim i piłka meczowa na nodze Karola Angielskiego w 92. minucie. Jednak trudno zmienić opinię o całym widowisku tylko przez krótkie fragmenty w końcówce, które w odróżnieniu od reszty spotkania, dało się jako-tako oglądać. 

Arka była dziś konkretniejsza w ofensywie i gdyby odrobinę lepiej nastawiła celowniki, mogłaby z Radomia wywieźć pełną pulę. Ale to trochę tak, jakby porównywać spleśniały ser ze spleśniałym serem opakowanym w papierek. Niby wygląd inny, ale koniec końców smak taki sam. O tym meczu chcemy jak najszybciej zapomnieć. 

Radomiak 0:0 Arka Gdynia

Radomiak: Kochalski – Jakubik, Cichocki, Bodzioch, Banasiak – Leandro (83’ Embwalle), Kaput, Radecki (73’ Diane), Gąska (62’ Kawrot), Kozak (83’ Bogusz) – Podliński (62’ Angielski)

Arka: Kajzer – Kasperkiewicz, Marcjanik, Danch, Marciniak – Deja, Żebrowski (63’ Vinicius), Łabojko (46’ Młyński), Drewniak, Siemaszko (46’ Letniowski) – Jankowski (87’ Wolsztyński).

Sędzia: Sebastian Krasny.

Żółte kartki: Kaput – Młyński.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się