Autor zdjęcia: Rafal Oleksiewicz / PressFocus
Czy Sobolewski z tego materiału może wycisnąć zdecydowanie więcej?
Ostatnio w ekipie Nafciarzy zrobiło się nerwowo, posadę stracił Marek Jóźwiak, a czarne chmury zawisły nad Radosławem Sobolewskim. Mecze z Górnikiem, Lechią i Podbeskidziem zadecydują o jego przyszłości, my zastanawiamy się nad inną kwestią: czy z tego materiału da się wycisnąć zdecydowanie więcej?
Bardzo szybko sytuacja w Wiśle Płock odwróciła się o 180 stopni. Co prawda Nafciarze od początku sezonu jakoś mocno nie zachwycali swoją postawą w lidze, ale punkty ze Stalą oraz Lechem i wygrane z Wisłą oraz ze Śląskiem w perspektywie jednej drużyny spadającej z Ekstraklasy dawało duetowi Sobolewski-Jóźwiak względny spokój.
Wystarczyły jednak porażki z Jagiellonią oraz Cracovią i remis z Pogonią, żeby zaczęło robić się nerwowo. Na uwadze trzeba mieć również zmianę na stanowisku trenera w Mielcu, bo oczywiście ta roszada bezpośredniego wpływu na sytuację Wisły nie miała, ale pośrednio i owszem. Naturalną bowiem koleją rzeczy jest to, że kluby z tych dolnych rejonów tabeli baczniej przyglądają się bezpośrednim rywalom o utrzymanie, a osoba Leszka Ojrzyńskiego i to jak z marszu odmienił swój zespół mogła dać do myślenia.
Aktualnie sytuacja na dnie tabeli wygląda bowiem tak:
Dzisiaj swoje mecze rozegrają Wisła ze Stalą i trzeba zakładać, że w swoich pojedynkach faworytami nie są. Podobnie jak Piasta nie można zaliczać do drużyn, które będą walczyły o pozostanie w Ekstraklasie. Na samym początku sezonu do grona zespołów rywalizujących o utrzymanie zaliczali się głównie beniaminkowie, a nieliczni wskazywali również drużynę z Płocka. Odejście Dominika Furmana znacząco osłabiło Wisłę, a naczelnym zadaniem dla dyrektora sportowego było znalezienie jego następcy. W głównej mierze również z tego powodu stracił on stanowisko.
Zerkamy bowiem do statystyk z ubiegłego sezonu i w klasyfikacji na liczbę wykreowanych sytuacji na czele widnieje nam były kapitan Nafciarzy, który takich szans stworzył aż 18. Furman nie tylko dogrywał swoim kolegom ostatnie podania, ale również był mózgiem całej drużyny. W poprzednich rozgrywkach zanotował aż 99 kluczowych podań. Więcej mieli tylko Filip Starzyński i Dani Ramirez, a kolejny jego partner miał w zestawieniu wynik 23 (Mateusz Szwoch – za ekstrastats.pl).
O Szwochu wspominamy tutaj nie bez przyczyny, bo po odejściu Furmana to on wziął na siebie odpowiedzialność za grę Wisły. Po 11 kolejkach ma on najwięcej w zespole stworzonych sytuacji (4) i kluczowych podań (22 – prawie tyle co w całym zeszłym sezonie!). Problem w tym, że tak jak w poprzednich rozgrywkach środek pola mógł liczyć na niezwykle kreatywnego Furmana wspartego Szwochem, tak teraz ma tam tylko jednego gościa od kreacji.
Jakość w tym aspekcie została zatem drastycznie obniżona, poniekąd nie ma co się zatem dziwić, że na mecze Wisły Płock nie da się po prostu patrzeć. Warto jednak zastanowić się nad tym, czy w tej drużynie jest potencjał na coś więcej niż utrzymanie w Ekstraklasie?
Porównanie ekipy Nafciarzy do Podbeskidzia Bielsko-Biała i Stali Mielec wypada dla płocczan korzystnie. Narzekaliśmy na ten brak jakości w środku pola, ale jeżeli chodzi o pozycje bramkarza i obrony to przewaga piłkarzy Sobolewskiego jest spora. Kamiński, Uryga, Rzeźniczak, Tomasik, Zbozień to nazwiska, które przy obecnym regulaminie rozgrywek powinny dać utrzymanie. A przód, nawet tylko ze Szwochem na kierownicy, powinien coś tam zdziałać.
Na nic więcej jednak niż miejsce 13-14 nie ma co liczyć. Nie w sytuacji, kiedy za Furmana sprowadziło się głównie przecinaków, a w ataku biegają faceci z odzysku. Bo jak inaczej nazwać Tuszyńskiego i Sheridana? Cabrerze na razie też daleko do formy z Cracovii i Korony Kielce.
MECZE WISŁY PŁOCK MOŻESZ OBSTAWIAĆ U NASZEGO PARTNERA BETSAFE!
Na pewno ciekawym posunięciem władz Wisły Płock było w pierwszej kolejności zwolnienie Marka Jóźwiaka, co trzeba odbierać jako szansę dla Sobolewskiego. Trenerom w obliczu walki z koronawirusem na pewno nie jest łatwo wprowadzać zawodników do drużyny, na przyswojenie nowych wariantów gry też potrzeba czasu (jednostek treningowych i meczów) i tutaj trener Wisły Płock otrzymał wparcie.
Nie jest jednak tak, że może on spać spokojnie. Bo chociaż wszyscy znamy powiedzenie o „krawcu, który tak kraje, jak mu materii staje”, to każda cierpliwość kiedyś się kończy. W końcu dobry fachowiec jest w stanie nawet z dostępnego materiału zrobić coś przyzwoitego. A ten w Płocku może nie jest idealny na salony, ale na spokojne bytowanie w Ekstraklasie jak najbardziej.