Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus

Jedyny pozytyw z tego meczu? Kibice nie marzli na trybunach… Wisła Płock 0:1 Górnik

Autor: Maciej Golec
2020-12-07 23:25:52

Poniedziałkowy wieczór i mecz Ekstraklasy to połączenie, które zazwyczaj nie wróży nic dobrego. A gdy dodamy, że jedną ze stron jest Wisła Płock, to już z góry wiadomo, że po leki nasenne sięgać nie trzeba. Prędzej po te przeciwbólowe.

„Skoro mam czas, staram się ruszać, bo bardzo zimno jest” – powiedział w przerwie meczu Martin Chudy. Niech te słowa posłużą za nasz komentarz do tego, co działo się (albo raczej co się nie działo) w pierwszej połowie w Płocku. 

Początkowe pół godziny meczu spędziliśmy na dumaniu, co mogłoby być ciekawsze do oglądania od tego „spektaklu”. I wymyśleliśmy – występ artystyczny przed losowaniem grup do eliminacji mistrzostw świata, którego tak nam dziś brakowało. Albo „Zakończenie dnia” na TVP Sport, reklama Apartu – cokolwiek. Odgłos łupania pestek słonecznika bardziej by nas ożywił niż ta „walka w środku pola”, czy mityczny wysoki pressing Górnika, który kończył się na tym, że Wisła albo z niego wychodziła bez problemu, bo pressingiem był tylko z nazwy, którą nadali komentatorzy, albo wybijała piłki na pałę do przodu i tworzyła alternatywną definicję kontrataku.

Jeśli zmieniające się kursy na banerze świetlnym bukmachera był najbardziej wyrazistym elementem na boisku w pierwszej połowie, to wiedzcie, że ominięcie tego spotkania nie było najgorszym wyborem w waszym życiu. Jesteśmy wdzięczni, że w końcówce pierwszej połowy Obradović i Tomasik zlitowali się nad Martinem Chudym i pozwolili mu się chociaż odrobinę rozgrzać. Bylibyśmy jednak w pełni ukontentowani, gdyby Krzysztofa Kamińskiego potraktowano podobnie. Biedny, raz, przy strzale Bartosza Nowaka z 34. minuty z rzutu wolnego wyskoczył do interwencji, ale poza tym piłkarze Górnika przez ponad 70 minut nie zaproponowali w ofensywie kompletnie nic. Dopiero po tym, jak Piotr Krawczyk wszedł na boisko, zawodnicy z Zabrza oddali pierwszy i jak się potem okazało, jedyny celny strzał na bramkę Wisły.

I to jaki! Przesadą byłoby stwierdzenie, że gol Krawczyka wynagrodził nam wcześniejszą przeszło godzinę męczarni, ale na pewno był malutką łyżeczką cukru w najmocniejszej, czarnej kawie. Lepsze to niż nic. Choć nie powiedzielibyśmy, że to akurat Górnik zasłużył z przebiegu spotkania na bramkę na 1:0 i ostateczne zwycięstwo. 

Ale najbardziej zszokowani jesteśmy taką biernością Filipa Lesniaka. Damian Rasak przyznał w przerwie, że za działania defensywne odpowiedzialny był Dusan Lagator, z kolei właśnie on wraz z Lesniakiem mieli wziąć się za ofensywę. Jak na godnego zastępcę Dominika Furmana przystało, Słowak powinien był chyba wziąć na swoje barki rozgrywanie, a tymczasem gra ożywiła się dopiero wtedy, gdy na boisko wszedł Mateusz Szwoch i zaczął bić stałe fragmenty gry. Ale tylko na nich daleko się nie zajedzie, potrzebna jest także skuteczność.

A dzisiaj Górnik, mimo że z gry miał mniej, to pokazał, że wykorzystanie jednego błędu i oddanie jednego celnego strzału może być warte więcej niż 11-3 w rzutach rożnych i przewaga w posiadaniu piłki.

Wisła Płock 0:1 Górnik Zabrze (0:0)
0:1 – 72’ Krawczyk.

Wisła: Kamiński 4 – Garcia 4, Rzeźniczak 4 , Obradović 3, Tomasik 4 – Lagator 3 – Gjertsen 3 (61’ Kocyła – 4), Rasak 4 (61’ Szwoch – 4), Lesniak 3, Merebaszwili 3 (67’ Zbozień – 4) – Lewandowski 2 (61’ Scheridan – 4)

Górnik: Chudy 5 – Evangelou 4, Wiśniewski 5, Gryszkiewicz 5 – Massoúras 4 (82’ Koj – bez oceny), Wojtuszek 2 (46’ Prochazka – 4), Manneh 3, Nowak 5 (90+1’ Bainović – bez oceny), Janża 3 – Sobczyk 2 (66’ Krawczyk – 6), Jimenez 3 (90+1’ Wolsztyński – bez oceny)

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Nota 2x45: 4.

Żółte kartki: Lewandowski, Rzeźniczak, Tomasik – Masouras. 
Piłkarz meczu: Piotr Krawczyk.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się