Autor zdjęcia: Paweł Jaskółka / PressFocus
Tyle przebłysków efektowności – Portowcy, czemu nie możecie tak częściej?! Warta 1:2 Pogoń
Powszechnie wiadomo, że Warta defensywą stoi, ale od czasu do czasu trafia jej się taki mecz, byśmy w to zupełnie zwątpili. Dzisiaj też Zieloni zostali szybko powaleni na kolana, ale szacunek, iż później przynajmniej powalczyli o powrót z zaświatów.
Nieudany ostatecznie, skoro mecz zkaończył się wynikiem 1:2, niemniej jednak po pierwszym kwadransie spodziewaliśmy się raczej pogromu ze strony Pogoni. Zapominając jednocześnie o tym, iż Portowcy to ekipa, która przy satysfakcjonującym wyniku woli się cofnąć i bronić go, niż dociskać rywala butem do podłogi.
Dziś znów mieliśmy mecz idealny według tego scenariusza. Szybkie dwie sztuki, a potem utrzymujemy się przy piłce, nie szarżujemy, jak oni chcą, to też niech sobie poklepią, a my będziemy odpoczywać. Możemy podejrzewać Portowców o takie podejście z prostego powodu – ostatnimi czasy, jako że musieli nadrabiać przekłane spotkania, mierzą się sami ze sobą w maratonie wymagającym terminarzowo. W środę też rozegranią dodatkowy mecz z Lechem, podczas gdy inni będą odpoczywać przed ostatnią w tym roku kolejką.
No ale, jak już wspomnieliśmy, szczecinianie mieli święte prawo do takiego podejścia ze względu na szybkie zdobyte dwie bramki. Pierwsza to efekt trójkowej akcji rozpoczętej przez Dąbrowskiego. A później rach-ciach, Bartkowski pomknął w pole karne, wyłożył Gorgonowi patelę i Lis skapitulował. Trałka i Laskowski dobiegli do Alexa dopiero w chwili, gdy piłka trzepotała już w siatce. Nie zdążyliśmy mrugnąć i było już 2:1 po rożnym – tym razem centrował Drygas, znów zgrywał Bartkowski, a Lisa pokonał Zahović z bliskiej odległości. Przy obu bramkarz poznaniaków nie miał nic do powiedzenia. Przy obu największą kaszanę odwalił w pilnowaniu swych rywali Kiełb.
Chociaż, tak po prawdzie, Pogoń też się później nie popisała, w efekcie czego straciła bramkę. Kto powinien kryć Jakóbowskiego? Najbliżej znajdowali się Zahović oraz Matynia, lecz kompletnie nie ogarnęli, że skrzydłowy Warty w ogóle znajduje się w ich pobliżu. Z takiego prezentu nie dało się nie skorzystać.
Można więc z pełną odpowiedzialnością napisać, iż Portowcy narobili sobie bigosu na własne życzenie. Nie dość, że błędy w ustawieniu przy wspomnianym rożnym były zwyczajnie głupie, to w połączeniu z ich minimalizmem po prostu zachowywali się ryzykownie. I nie to, że nagle Zech czy Malec oduczyli się grać w piłkę i odwalali cyrki w defensywie. Nie, podopieczni Runjaica bronili się dziś sensownie oraz zwięźle. Natomiast w dużym stopniu oddali przeciwnikom inicjatywę, a ten, narkęcony przez trenera w przerwie, zaczął znacznie bardziej naciskać na zespół gości. Dużo powinno powiedzieć samo posiadanie piłki – przed gwizdkiem sędziego na odpoczynek było 71:29% na korzyść Pogoni. Po powrocie na murawę 51:49% dla Warty.
O opieprzu (?) ze strony trenera Tworka między słowami opowiedział potem Jakóbowski. – Musieliśmy odbyć trudną rozmowę w szatni i na drugą połowę wyszliśmy bardziej zmotywowani – mówił skrzydłowy. – Czy nie jest jednak tak, iż brakło wam sił, aby doprowadzić do remisu? – dopytywał reporter. Zasadnie, ponieważ w ostatnich tygodniach bywalo tak, że Zieloni mieli na ławce 5 zawodników, z czego dwóch to byli bramkarze… – Nie zwalałbym nic na nasze zmęczenie. Moim zdaniem starcza nam sił na 90 minut, a niektórym na 120 – odpowiedział Jakóbowski. Z jednej strony szacun, skoro nie szukał wymówek. Z drugiej, okrężnymi słowami powiedział po prostu, że Warcie zabrakło nie energii, a jakości.
– Musimy sobie dokładnie przeanalizować sytuację z golem dla Warty, bo to był stały fragment i powinniśmy się lepiej zachować. Oprócz tego jednak wydaje mi się, że w większości to my kontrolowaliśmy mecz. Poza paroma długimi piłkami dobrze dawaliśmy sobie radę – dowodził z kolei Damian Dąbrowski i trudno odmówić mu racji, zwłaszcza iż ostatecznie do Portowcy zgarnęli 3 oczka.
Ale znów – czy Runjaic i kibice powinni być wyjątkowo rozentuzjazmowani? Nadal uważamy, że ten pragmatyzn zakrawający o minimalizm w końcu zemści się na tej drużynie. Trudno nam uwierzyć, by Lech czy Zagłębie tego nie wykorzystały. A jakby tego było mało, w starciu z Kolejorzem niemiecki trener nie będzie mógł posłać do boju dwóch ważnych zawodników, bowiem wykartkowali się Gorgon oraz Matynia.
W końcu mamy też nadzieję, że w środowym starciu Pogoń nie będzie nastawiała się głównie na defensywę i ewentualne kontry. Dziś parokrotnie jej piłkarze pokazali jak fajnie potrafią przyspieszać i składać błyskawiczne akcje. Właśnie tak stwarzali największe zagrożenie pod bramką Warty – kiedy nagle któryś z nich zrywał się do przodu i z kumplami rozgrywał akcję w trójkątach. Zwłaszcza ten Bartkowski-Kozłowski-Gorgon funkcjonował dziś świetnie. Jako postronni widzowi oraz fani ładnych bramek żałujemy też trochę, iż ostatniemu z wymienionych anulowano gola, po tym jak piętą wypuścił Zahovicia, a potem wykończył akcję po jego podaniu. No ale spalony Luki był ewidentny.
Cóż, dostaliśmy zatem jeszcze kilka dowodów na fakt, że Pogoń naprawdę potrafi grać efektownie, tylko z jakiegoś niezrozumiałego powodu rzadko to robi. Szkoda!
Warta Poznań 1:2 Pogoń Szczecin (0:2)
0:1 Gorgon 7’ (asysta Bartkowski)
0:2 Zahović 11’ (asysta Bartkowski)
1:2 Jakóbowski 47’
Warta: Lis (6) – Kuzdra (5) (88’ Szmyt), Kieliba (5), Ławniczak (5), Kiełb (2) – Trałka (4), Laskowski (3) – Grzesik (3), Czyżycki (2) (66’ Janicki 3), Jakóbowski (6) (75’ Jaroch) – Kuzimski (2)
Pogoń: Stipica (5) – Bartkowski (7), Zech (6), Malec (5), Matynia (4) – Dąbrowski (6), Kozłowski (6) (61’ Smoliński 5), Drygas (5) (83’ Podstawski) – Gorgon (7) (70’ Kowalczyk 4), Hostikka (4) (61’ Kucharczyk 3), Zahović (5) (83’ Benedyczak)
Sędzia: Daniel Sulikowski
Nota: 4
Piłkarz meczu: Bartkowski
Żółte kartki: Kieliba, Kuzdra, Kiełb – Matynia, Gorgon, Benedyczak, Smoliński