Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus
Cierpliwość i Pekhart kluczami do zwycięstwa. Wisła Kraków 1:2 Legia
Lider ze stolicy wrócił z dalekiej podróży. Gdyby nie fatalna skuteczność Forbesa, pierwsze zwycięstwo w ekstraklasie odniósłby Hyballa. Tyle że nie odniósł, bo Michniewcz ma Pekharta i dlatego w lidze nie przegrywa.
Gdy zimą przychodził do Polski, mało kto spodziewał się, że Tomas Pekhart stanie się nie tylko najbardziej wartościowym napastnikiem Legii, ale i człowiekiem, który rozdaje karty w lidze. Gole czeskiego napastnika najpierw pomogły Wojskowym zdobyć mistrzostwo, a teraz prowadzić w lidze. Czasem może irytować tym, że jest niewidoczny, że ze względu na styl gry i parametry fizyczne ogranicza drużynie możliwości w ofensywie, a potem z niczego strzela gole i zamyka usta wszystkim krytykom. Bez Pekharta dzisiaj Legii wyobrazić sobie po prostu nie sposób.
CO ZA KOŃCÓWKA! @LegiaWarszawa wygrywa po dwóch bramkach Tomasa Pekharta ⚽⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 12, 2020
Zobaczcie decydujące trafienie Czecha #AkcjaMeczu ⬇⬇⬇ pic.twitter.com/lIQIe3EqpO
Gdyby takiego napastnika miała Wisła, dzisiaj to w Krakowie cieszyliby się z kompletu punktów. Gospodarze szybko wyszli na prowadzenie i dobrze się bronili, regularnie wychodząc z ciekawymi kontrami. Na dwadzieścia minut przed końcem Forbes mógł wyprowadzić Białą Gwiazdę na dwubramkowe prowadzenie, ale przegrał w sytuacji sam na sam z Borucem. Borucem, który grał dzisiaj niepewnie, fatalnie wyprowadzał piłkę, ale w najważniejszych momentach utrzymał Legię przy życiu. Nie raz zresztą, bo sytuacja powtórzyła się dosłownie pięć minut później, ale kostarykański napastnik ponownie przegrał rywalizację z golkiperem gości.
Od strony czysto piłkarskiej to nie był dobry mecz żadnej z drużyn. A przynajmniej nie w kontekście całego spotkania. Wisła grała zrywami, wysokim pressingiem. Piłkarze dosłownie szorowali tyłkami na całej długości boiska i długo udawało im się w ten sposób wybijać Legię z rytmu. Nie było to jednak specjalnie trudne, bo lider PKO BP Ekstraklasy w pierwszej połowie zagrał wprost katastrofalnie. Gościom nic się nie kleiło, irytowali Wszołek i Valencia, nie dawali tyle w ofensywie, co we wcześniejszych meczach, boczni obrońcy. Dodatkowo Wieteska długimi momentami zdawał się nie wiedzieć, po co w ogóle jest na boisku. Prowadzenie Wisły po sprytnej akcji Yeboaha było jak najbardziej zasłużone.
Gości można usprawiedliwić tym, że Czesławowi Michniewiczowi znowu posypał się plan na grę środkowej linii. Karbownik i Kapustka w ostatnich tygodniach prezentowali się naprawdę dobrze, ale w tym roku już ich na boisku nie zobaczymy. W tej sytuacji trener gości zmuszony był dać jeszcze jedną szansę Valencii, ale ten ponownie zawiódł - był niezwykle chaotyczny, nie wsparł obrońców przy golu Yeboaha i generalnie można było odnieść wrażenie, że gra swój własny mecz.
Wiśle nie starczyło sił, choć nawet sami Legioniści starali się jej dzisiaj pomóc w odniesieniu sukcesu - fatalne kiksy Wieteski czy Jędrzejczyka wystawiają im nienajlepsze świadectwo. Tyle że Biała Gwiazda to drużyna po prostu średnio zbalansowana, pozbawiona zawodników, którzy potrafią z przodu zrobić różnicę na przestrzeni całego spotkania. Potencjał z pewnością ma Yeboah, lecz jest niezwykle chimeryczny i często gra jakby obok drużyny.
Wojskowi z kolei te indywidualności mają - Luquinhas dzisiaj szarpał od pierwszej do ostatniej minuty i był jednym z architektów wygranej. Cierpliwie szukał swoich szans, napędzał ataki, parł do przodu, gdy liderowi nie szło. Kolejny świetny mecz, okraszony piękną asystą, zaliczył Juranović. Boruc Legię przy życiu podtrzymał, a Pekhart dał jej trzy punkty. I patrząc na przestrzeni całej rundy, trudno oprzeć się wrażeniu, iż piszemy niemal identyczne podsumowanie nie po raz pierwszy.
Wisła Kraków - Legia Warszawa 1:2 (1:0)
1:0 Yeboah 12’ (asysta Żukow)
1:1 Pekhart 81’ (rzut karny po faulu na Luquinhasu)
1:2 Pekhart 89’ (asysta Juranović)
Wisła: Lis 5 - Szot 4, Mehremić 5, Frydrych 6, Sadlok 5 - Mak 5 (46’ Chuca 2), Żukow 4, Plewka 4, Savić 3, Yeboah 5 - Forbes 3 (82’ Abramowicz).
Legia: Boruc 5 - Juranović 6, Wieteska 3, Jędrzejczyk 3, Mladenović 4 - Slisz 3, Martins 6, Valencia 2 (68’ Cholewiak 4) - Wszołek 2 (59’ Skibicki 5), Luquinhas 6 - Pekhart 6
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Ocena 2x45: 4
Żółte kartki: Mak, Frydrych, Chuca, Sadlok - Martins
Piłkarz meczu: Josip Juranović