Autor zdjęcia: Cordon Press / PressFocus
Echa derbów Madrytu: Diego, co tam się wydarzyło?
Jeszcze dwa tygodnie temu Zinedine Zidane odsądzany był od czci i wiary. Porażka w La Liga z Deportivo Alaves i, przede wszystkim, z Szachtarem Donieck w Lidze Mistrzów sprawiły, że na Santiago Bernabeu pokładano coraz mniejszą wiarę w to, że Królewscy z Francuzem za sterami mogą jeszcze cokolwiek osiągnąć. Po ważnych wygranych z Sevilla FC, Borussią Moenchengladbach, a przede wszystkim w derbach Madrileno z Atletico, ZZ znów triumfuje.
W sezonie 2020/2021 Los Blancos są jak pudełko czekoladek z Foresta Gumpa – nigdy nie wiadomo, co się z niego wyciągnie. Zwycięstwo, porażka, remis, porażka, zwycięstwo – to ich rezultaty z ostatnich pięciu meczów, tylko w Primera Division. Gdybyśmy dodali do tego jeszcze wyniki w Lidze Mistrzów, ten bałagan byłby jeszcze większy. Na tle lokalnych rywali, Los Rojiblancos, niepokonani do soboty w lidze, jawili się jako zespół bez problemów radzący sobie z wszelkimi przeciwnościami losu. Dlatego też ich mierna postawa była wielkim zaskoczeniem.
„Co tam się wydarzyło Diego?” - pyta w podsumowaniu spotkania w Valdebebas „Marca”. Jego podopieczni oddali ledwie pięć strzałów na bramkę rywali, z czego tylko jeden był celny. Argentyńczyk widząc mizerię swojego zespołu, starał się nim wstrząsnąć już w przerwie przeprowadzając trzy zmiany. Bez powodzenia. - Zespół nie prezentował się tak, jak tego oczekiwałem – rozkładał bezradnie ręce po końcowym gwizdku El Cholo. - Oczywiście wiele sił i nerwów kosztował nas mecz z RB Salzburg w Lidze Mistrzów, który był naszym starciem „o być albo nie być” w tych rozgrywkach. Niemniej, nie jest to żadne usprawiedliwienie. Z takim rywalem, jak Real, po prostu nie można tak grać.
Uczciwie należy jednak stwierdzić, że Real nie rozgrywał wczoraj efektownych zawodów. Był jednak zabójczo skuteczniy (z trzech celnych uderzeń, dwa znalazły drogę do bramki Jana Oblaka), poza tym, w pełni kontrolował przebieg wydarzeń w środku pola. Tam niepodzielnie rządził duet Toni Kroos-Luka Modrić, którzy po meczu doczekali się nawet indywidualnych laurek od przełożonego. - Byli genialni. Kluczem do zwycięstwa miały być przechwyty i szybkie uruchomienie atakujących, a oni to właśnie czynili – stwierdził Zidane. Nietaktem byłoby jednak chwalić tylko niemiecko-chorwacki duet, bo zawodników, którzy wczoraj rozgrywali kapitalne zawody było zdecydowanie więcej.
Na prawej stronie znakomicie spisywali się Dani Carvalaj i Lucas Vazquez. Mimo braku zdobyczy bramkowej, sporo krwi defensywie Atletico napsuł Karim Benzema. W ofensywie Joao Feliksowi (ku jego wściekłości, zmienionego już w 60. minucie) i spółce nie dali zbytnio pograć Sergio Ramos i Raphael Varane. W taki właśnie sposób imponująca passa 26 spotkań bez porażki Atletico przeszła do historii.
Real z kolei odniósł trzecie zwycięstwo z rzędu i już jest na trzecim miejscu w tabeli. Do lidera Ateltico traci już tylko trzy „oczka”, ale pamiętajmy, że Los Rojiblancos mają jeszcze jeden mecz zaległy do rozegrania. Czy Królewscy wrócili już na dobre na zwycięskie tory, zweryfikuje końcówka roku, kiedy podopieczni Zidane'a zagrają między innymi z zawsze groźnym Atheltikiem Bilbao, a także ze znakomicie radzącą sobie na arenie Ligi Europy Granadą. Z szatni madrytczyków już jednak popłynął komunikat, że nikt nie panikował, gdy na przełomie listopada i grudnia, Real miał gorsze dni. - Nie jesteśmy maszynami. To normalne, że w tym szalonym sezonie, będziemy mieć wzloty i upadki. Najważniejsze jednak, aby szybko wychodzić z każdego dołka. Myślę, że w starciu z Atletico pokazaliśmy, że potrafimy to robić – stwierdził kolejny z bohaterów derbów, zdobywca pierwszej bramki, a więc Casemiro.