Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus
Przełamanie Wisły w Gdańsku? No cóż za zaskoczenie! Lechia 0:1 Wisła Płock
Dwa celne strzały u siebie z Wisłą Płock. Porażka 0:1. Zero punktów i zero bramek w czterech ostatnich meczach, a co najgorsze, zero przyjemności z oglądania Lechii Gdańsk. Radosław Sobolewski ograł dziś Piotra Stokowca, a czy przyczynił się do jego zwolnienia? Pewnie okaże się w ciągu tygodnia. Wcale byśmy się nie zdziwili.
Nie było Michała Nalepy, Tomasza Makowskiego, Jarosława Kubickiego. Ale to nie może być wytłumaczeniem na to, co zobaczyliśmy dzisiaj w Gdańsku. Jeśli Wisła Płock wygląda lepiej od Lechii Gdańsk, to wiedzcie, że ciekawszym zajęciem od oglądania zespołu Piotra Stokowca byłoby nawet struganie korzenia drzewa obieraczką przy dwudziestostopniowym mrozie. To nie była postawa ułożona typowo pod poniedziałkowy mecz Ekstraklasy. To było coś zdecydowanie gorszego – pokaz bezradności, zwłaszcza w pierwszej połowie.
Bo wtedy to płocczanie byli lepsi praktycznie we wszystkim – częściej utrzymywali się przy piłce, dokładniej wymieniali podania, oddali więcej strzałów celnych, ale przede wszystkim – wiedzieli co chcieli grać. Operowanie głównie środkiem, zagęszczenie tej strefy boiska, wzięcie odpowiedzialności przez Mateusza Szwocha i kreowanie przynajmniej jakichś sytuacji pod bramką Kuciaka to wszystko było. Groźnie strzelał Lesniak, Angel Garcia, wspomniany Szwoch. A Lechia? Tylko Piotr Stokowiec raczy wiedzieć, jaki miała pomysł, o ile jakiś w ogóle miała. Haydary i Żukowski nie istnieli, tak samo zresztą, jak Egzon Kryeziu. Nie dało się wyróżnić ani jednego zawodnika biało-zielonych w pierwszych 45 minutach, chyba że chcemy mówić tylko o minusach.
Po przerwie coś się zmieniło, ale żeby na tej podstawie Lechię pochwalić, musielibyśmy mieć oczekiwania na wysokości ściółki w lesie. Słomiany zapał utrzymał się przez jakieś 20 minut i gdyby w tym czasie wprowadzony w 46. minucie Conrado potrafił przynajmniej raz wykorzystać setkę, którą wypracował mu Saief, mecz mógłby, podkreślamy – mógłby – wyglądać inaczej. Ale Brazylijczyk się skompromitował, więc tak nie wyglądał. A na dodatek, Dusan Lagator niedługo później, po zamieszaniu w polu karnym pokonał Dusana Kuciaka i mimo że Wisła nie grała już z taką odwagą, obnażyła Lechię po całości.
Lechię, która w czterech ostatnich meczach nie zdobyła punktu. Lechię, która w czterech ostatnich meczach nie strzeliła gola. Lechię, w której dzisiaj tylko dwóch piłkarzy przebiegło więcej niż 10 kilometrów. Coś tam ewidentnie nie gra. Tak chaotycznie i na pałę grających gdańszczan za Piotra Stokowca jeszcze nie widzieliśmy. Tu wszyscy grają poniżej swojego potencjału i co ważne, grają gorzej niż wtedy, gdy zaczynali swoją przygodę w Gdański
Conrado, Jaroslav Mihalik, Haydary, nawet teraz Zwoliński, który stracił swój błysk strzelecki. Piłkarze w Lechii się nie rozwijają, mamy wrażenie, że się wręcz cofają. I tu zasadne jest pytanie, czy to nie jest moment, kiedy projekt pt. „Piotr Stokowiec” się wyczerpał.
Po drugiej stronie z kolei wygląda na to, że Radosław Sobolewski złapał odrobine świeżego powietrza. W dzisiejszym spotkaniu Wisła wreszcie zaprezentowała się jak drużyna z pomysłem na konkretnego rywala i nawet przy wyniku 1:0 mogła podwyższyć prowadzenie, bo defensywa Lechii w pewnych momentach kompletnie nie ogarniała sytuacji. Docenić naeży zatem, że płocczanie wreszcie potrafili przekuć błędy rywala na swoją korzyść.
Lechia Gdańsk 0:1 Wisła Płock (0:0)
0:1 – 65’ Lagator (asysta Tomasik)
Lechia: Kuciak 4 – Fila 4 (81’ Arak – bez oceny), Kopacz 3, Tobers 4, Pietrzak 5 – Kryeziu 2, Gajos 3 (72’ Paixao – bez oceny) – Haydary 2 (46’ Conrado – 3), Saief 5 (76’ Mihalik – bez oceny), Żukowski 2 (46’ Kałuziński – 3) – Zwoliński 3
Wisła: Kamiński 5 – Garcia 5, Uryga 5, Obradović 5, Tomasik 5 – Lesniak 5, Rasak 4 (63’ Adamczyk – 4) – Kocyła 4 (71’ Lewandowski – bez oceny), Szwoch 5, Lagator 6 – Sheridan 3 (71’ Gjertsen – bez oceny).
Sędzia: Damian Sylwestrzak
Nota 2x45: 4
Żółte kartki: Saief, Pietrzak, Arak – Tomasik
Piłkarz meczu: Dusan Lagator.