Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
Najbardziej nieprzyjazna młodzieżowcom drużyna? Oby Biegański nie zmarnował się w Lechii!
Gdybyśmy mieli wskazać drużynę, którego przepis o obowiązkowej grze młodzieżowca przeszkadza najbardziej, bez wątpienia wskazalibyśmy Lechię. Mamy nadzieję, że jej nowy nabytek w końcu zmieni ten trend.
Chodzi oczywiście o Jana Biegańskiego, którego pozyskanie gdańszczanie właśnie ogłosili. Warto wspomnieć, iż podpisał kontrakt aż do 2025 roku! To dopiero 18-letni chłopak, który na poważnie w seniorach zaistniał dopiero pod koniec ostatniej rundy wiosennej w GKS-ie Tychy, gdy odważniej postawił na niego tymczasowy trener Tomasz Horwat. Arturowi Derbinowi chłopak też spodobał się na tyle, że ekipa ze Śląska bez większego żalu oddała Wilsona Kamavuakę do MSV Duisburg.
Inna sprawa, że GKS nie zarobi zbyt wiele na swoim wychowanku. Mówi się bowiem o czapce gruszek o 100 tysiącach złotych. Śmieszna kwota nawet jak na polskie realia. To oczywiście wiąże się z faktem, iż Biegańskiemu 31 grudnia 2020 roku kończy się kontrakt, a wspomniana kwota to tak zwany ekwiwalent za wyszkolenie. Trudno nie uznać tego za kamień w ogródku sterników klubu, którzy nie zabezpieczyli się znacznie lepiej na wypadek dużego zainteresowania Jankiem.
A to było całkiem spore – był zapraszany na testy do Chelsea, Arsenalu, Liverpoolu, Aston Villi czy Derby County. Najbardziej realny okazał się jednak kierunek włoski. Biegańskim bowiem mocno interesowało się Lazio, pojawiła się nawet konkretna oferta. Czemu ten transfer nie doszedł do skutku? – Myślałem nad tym długo, ale po konsultacji z moimi rodzicami i agentami doszliśmy do wniosku, że na dzisiaj przeskok z pierwszej ligi polskiej do Lazio byłby jednak za duży. Podjęliśmy decyzję, że ścieżka mojej kariery będzie prowadzić przez Ekstraklasę – mówił sam defensywny pomocnik na łamach portalu WP Sportowe Fakty.
MECZE LECHII ORAZ GKS-U TYCHY MOŻESZ OBSTAWIAĆ U NASZEGO PARNTERA BETSAFE! ZAREJESTRUJ SIĘ I SPRAWDŹ OFERTĘ!
My ostrzymy sobie ząbki na Biegańskiego w Lechii nie tylko ze względu na fakt, iż po prostu chcielibyśmy, aby na szerokie wody wypłynął kolejny polski talent. Nie, liczymy na niego także ze względu na fakt, że dotychczas od patrzenia na gdańską młodzież dosłownie oczy bolały. Prześledźmy to wspólnie:
• Kobryń: 1 mecz, ocena 3 – zagrał fatalnie z Górnikiem i od tego czasu nie dostał ani minutki
• Dymerski – poszedł na wypożyczenie do Bytovii
• Makowski – 9 meczów, średnia ocen 3,78 – chłopak wyrasta na ligowego rębajłę, którego kreatywność ogranicza się do podania do najbliższego kolegi. I to wszerz
• Sopoćko – 4 mecze, średnia ocen 4,33 – dostał te kilka szans w pierwszej połowie rundy jesiennej, ale nie olśnił Stokowca ani nas
• Kałuziński – 6 meczów, średnia ocen 3,80 – ostatnio gra najczęściej ze wszystkich młodzieżowców. Nie ma tragedii, lecz szału też nie. Błyśnie od czasu do czasu jakimś strzałem czy wygraniem ważnego pojedynku w ofensywie, ale to nadal zbyt mało, aby stanowić o sile zespołu
• Urbański – 1 „ogon” w 2. kolejce z Rakowem. No ale chłopak ma 16 lat, o czym my rozmawiamy?
• Żukowski – 6 meczów (większość same końcówki), średnia ocen 3,00 – głupio byłoby stawiać na niego, gdy ma się Zwolińskiego i Paixao. Po prostu
Straszna lipa. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, aby dojść do wniosku, że Piotr Stokowiec najchętnie wziąłby podręcznik z przepisami Ekstraklasy, wyrwał kartkę z zasadą dotyczącą gry młodzieżowca i wrzucił ją do kominka.
I tu się też pojawia pewien znak zapytania w kontekście Biegańskiego – czy aby na pewno wybrał dobry klub do dalszego rozwoju? Jakkolwiek spojrzeć Lechia z promowania młodych talentów zdecydowanie nie słynie, a ci rzekomo najbardziej zdolni szybko gnuśnieją pod okiem szkoleniowca gdańszczan. Mamy więc nadzieję, że z Jankiem nie stanie się tak samo.