Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Paweł Jaskółka / PressFocus

Kompromitacja Kolejorza. Portowcy obnażyli wszystkie jego przekleństwa. Lech 0:4 Pogoń

Autor: Maciej Golec
2020-12-16 23:15:56

Tak, żeby tyłek spuchł – taktyka Pogoni w spotkaniu z Lechem w Poznaniu. Kolejorz wydawał się po meczu tak ogłuszony, że chyba wciąż nie wie, co się dzisiaj przy Bułgarskiej wydarzyło. Bo jeśli Michał Kucharczyk gra przeciwko tobie DOBRY MECZ na LEWEJ OBRONIE to wiedz, że masz wiele powodów do wstydu. A to najmniejszy z nich.

Gdyby ktoś chciał zobaczyć niemal wszystkie (pewnie większość) bolączek Lecha Poznań, to wystarczy obejrzeć mecz z Pogonią. Serio, to, co się wydarzyło w Poznaniu przerosło nasze najśmielsze oczekiwania i wyobrażenia, ale tylko dlatego, że wszystkie absurdy, które odwalali piłkarze Kolejorza działy się z tak dużą częstotliwością. Czarna strona Lecha Poznań w pigułce – chyba najlepsze określenie. Bo zobaczcie:

  • Stracona bramka po absurdalnym swojaku Thomasa Rogne. Coś, co nie miało prawa się wydarzyć i z telewizji wyglądało przekomicznie, uderzyło Lecha w twarz już na samym początku. W momencie, w którym nikt tego nie podejrzewał

  • Ten sam Rogne po kilkudziesięciu minutach schodzi z boiska z kontuzją. Uosobienie szklanki znów dało o sobie znać, a przecież dopiero co pauzował w meczu z Rangersami i Stalą Mielec. Wrócił, pokopał i teraz znowu krótsza bądź dłuższa przerwa

  • Karlo Muhar, który przez moment, gdy próbował poholować piłkę pod pole karne, poczuł się, jak Luka Modrić, ale za moment Kacper Kozłowski ocucił go szklanką zimnej wody wylanej prosto w twarz. Odebrał mu piłkę i pokazał, jak powinno się ją prowadzić

  • Powrót Muhara w tej akcji w stylu… Muhara. Co tu dużo mówić, najlepiej zobaczyć ociężałą lokomotywę w akcji:

 

 

  • Filip Bednarek, który na przedpolu wypluwa piłkę w prostej sytuacji, a gra nogami wcale nie była lepsza

  • Crnomarković będący ostatnim zawodnikiem Lecha, który jednocześnie fauluje Zahovicia i tylko sędzia Przybył wie, dlaczego Serb nie wyleciał z boiska z czerwoną kartką

  • „Faul” na rzut karny Crnomarkovicia, którego naszym zdaniem nie było. Ale paradoksalnie, to też wiele mówi o Lechu – biednemu zawsze wiatr w oczy

  • No i klasyk – stracony gol w doliczonym czasie gry. Genialna asysta Butki do Podstawskiego, powinszować. 

Dariuszowi Żurawiowi prawdopodobnie ręce nie mały gdzie opaść. Jeszcze żeby ten Lech wykorzystywał swoje okazje... Ale chwilę po pierwszej bramce Mikael Ishak po podaniu Kamińskiego z najbliższej odległości trafił w Stipicę. Tak samo strzały Modera i Marchwińskiego – bułka z masłem. A co więcej, nie potrafił wykorzystywać prostych błędów rywali samemu robiąc ich masę i ponosząc za nie poważne konsekwencje:

- Błąd w wyprowadzeniu Benedikta Zecha. Lech przejmuje piłkę, ale się gubi i nic z tego nie wchodzi.

- Poślizgnięcie się Hostikki na prawej stronie i znów – żadnego zagrożenia, szybka neutralizacja. 

Prosto, może nawet banalnie, ale za to prawdziwie podsumował to Tymoteusz Pucharz w przerwie. - Popełniamy błędy, których nie można popełniać na takim poziomie. 

A mówiąc o Pogoni, znowu trzeba pochwalić młodego Kacpra Kozłowskiego, który, oczywiście, zaliczył asystę, ale poza tym też się wyróżniał na przestrzeni 70 minut, które spędził na boisku, głównie prostopadłymi podaniami, które otwierały drogę do bramki Bednarka.

Jeśli Pogoń atakowała, to zawsze groźnie. I tu jest główna różnica, bo Lech nawet gdy w drugiej połowie częściej miał piłkę przy nodze, to wynikało z tego bardzo niewiele (strzał Puchacza i gol Awwada po spalonym), a sam nadziewał się na kontry Portowców kończone przeważnie strzałami celnymi. W zasadzie, poza Hostikką, który zaliczył dziś festiwal niedokładności zarówno w rozegraniu, jak i pod bramką rywala, nie mamy kogo wśród szczecinian zganić. Dodamy do tego grona jedynie Jarosława Przybyła, który w pierwszej połowie w niektórych momentach zaskakiwał nas bardzo, ale to bardzo in minus – choćby przy wspomnianym karnym pod koniec pierwszej połowy.

Kogo jeszcze wyróżnić? Mariusz Malec – szef w defensywie. Kowalczyk – wielkie przebudzenie i luz pod bramką. Stipica – mur nie do przejścia, jak zwykle. Kozłowski – pisaliśmy wyżej. No i – werble – Michał Kucharczyk na lewej obronie.

Jeśli Michał Kucharczyk gra przeciwko tobie DOBRY mecz na LEWEJ OBRONIE, to już wiele o tobie mówi. Oj ciężary w Poznaniu, ciężary. Tak wysokiej porażki Lech nie poniósł u siebie od 2004 roku (za Ekstrastats), Dariusz Żuraw ma więc sporo czasu na przemyślenia. Bo teraz już tyko wpierdziel od Wisły Kraków i przerwa do końca stycznia.

Lech Poznań 0:4 Pogoń Szczecin (0:3)
0:1 – 2’ Rogne (sam.) (asysta Drygas)
0:2 – 39’ Kowalczyk (asysta Kozłowski)
0:3 – 45+7’ Drygas (k.) (faulowany Kowalczyk)
0:4 – 90+1’ Podstawski

Lech: Bednarek 3 – Czerwiński 3, Rogne 2 (42’ Dejewski – 3), Crnomarković 2, Puchacz 3 – Kamiński 4 (65’ Butko – 2), Muhar 2 (46’ Ramirez – 3), Moder 3, Marchwiński 4 - Tiba 4 (66’ Awwad – 4) – Ishak 3 (46’ Sobol – 3)

Pogoń: Stipica 7 – Bartkowski 6, Zech 6, Malec 7, Kucharczyk 6 – Hostikka 3 (79’ Frączczak – bez oceny), Dąbrowski 6, Drygas 6 (79’ Podstawski – 6), Kozłowski 7 (70’ Smoliński – bez oceny), Kowalczyk 8 (90+2’ Mruk – bez oceny) – Zahović 4 (71’ Benedyczak – bez oceny).

Sędzia: Jarosław Przybył 

Nota 2x45: 2.

Żółte kartki: Crnomarković, Kamiński, Ramirez.

Piłkarz meczu: Sebastian Kowalczyk.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się