Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus

Brak armat przed walką na Łazienkowskiej. Z utrzymaniem Ekstraklasy w Mielcu też może być problem

Autor: Marcin Łopienski
2020-12-18 18:03:28

Wszystkie drużyny, które w tym sezonie wywiozły punkty ze stadionu Legii potrafiły mistrza Polski postraszyć, bo miały jakieś atuty w ofensywie. Stal natomiast takowych nie posiada, co może być zgubne nie tylko w piątkowym starciu na Łazienkowskiej, ale głównie w kontekście walki o utrzymanie Ekstraklasy.

Zerknijmy szybko na te mecze, kiedy Legia Warszawa traciła w tym sezonie punkty na własnym stadionie. 

1:2 z Jagiellonią

1:3 z Górnikiem 

2:2 z Piastem

W każdym z tych meczów mistrzowie Polski musieli przeciwstawić się ofensywie rywala, w której główne skrzypce grali lub grał napastnik. W Jagiellonii był to duet Imaz-Puljić. U Zabrzan mecz sezonu rozegrała dwójka Jimenez-Sobczyk wsparta Bartoszem Nowakiem. W przypadku starcia w Piastem ponownie swoją siłę i rosnącą formę udowodnił Jakub Świerczok. 

Każda z tych drużyn, jadąc na Łazienkowską miała zawodnika, na którym mogła oprzeć swoje ataki. Wiadomo Legia Aleksandara Vukovicia a Czesława Michniewicza to zupełnie inne drużyny, za polskiego szkoleniowca mistrzowie kraju nie przegrali u siebie od pięciu spotkań, ale faktem jest, że jeśli zespół gości miał konkretny plan oraz jego realizatorów, to jakiś wymierny skutek w postaci punktów z tego był. 

Właśnie, koncepcja. W przytoczonych przykładach przyjezdni punktowali na stadionie Legii, ale przecież były również mecze ze Śląskiem, Zagłębiem czy Lechem, gdzie tych oczek goście nie ugrali, stracha jednak warszawiakom napędzili. I właśnie polegało to na tym, że wybrali się w podróż do stolicy z jakimś sensownym planem. 

Dlaczego o tym wspominamy? Bo jak przyrównamy siłę rażenia Stali Mielec do tej Jagiellonii, Górnika czy Piasta, to nie pozostaje nic innego jak gorzko zapłakać. Wczoraj pisaliśmy o przypadku Warty, która jechała do niezdobytej twierdzy Wrocław z najmniej kreatywną ofensywą w całej Ekstraklasie. Beniaminkowi ostatecznie udało się bramkę zdobyć, ale wiele to nie dało. No może jedynie uczucie, że się powalczyło. 

Stal pod tym względem wcale jakoś wyjątkowo lepiej nie wygląda. Co prawda według portalu ekstrastats.pl ma o wiele więcej wykreowanych sytuacji (24 przy 15 Warty), ale pozostałe statystyki są tragiczne. Liczba zdobytych bramek to raptem 14 (przy 12 Warty – tej kolejki nie liczymy), współczynnik Expected Goals dla mielczan to 12,13 (najsłabszy ma Warta – 10,98; najlepszy Raków – 24,86). 

Zerkamy jeszcze do liczb napastników Leszka Ojrzyńskiego i mamy prawdziwe kwiatki: 

Łukasz Zjawiński – 1 bramka

Paweł Tomczyk – 1 bramka

Jakub Wróbel – 0 

Nic dziwnego zatem, że jak dotąd każdy z nich został przez nas oceniony tragicznie (średnia odpowiedni: 3,14; 3,75; 2,75). Bo w sumie za co niby mielibyśmy ich chwalić? Samo bieganie to za mało, przecież nie biorą udziału w maratonie, a meczu piłki nożnej, gdzie najbardziej liczą się bramki. 

Wspomnieliśmy wcześniej o tym stylu, bo chyba tylko na nim beniaminek może opierać jakiekolwiek nadzieje na pozytywny rezultat. Co prawda Grzegorz Lato, który jest legendą tego klubu, w rozmowie z „Super Expressem” stwierdził: - Stal na pewno będzie walczyła. Nie położy się przed Legią. Pokazał to niedawno Piast, który mimo że dwa razy przegrywał, to zdołał wywieźć punkt z Łazienkowskiej. Sęk w tym, żeby walczyć przez całe spotkanie, a nie 30 minut. 

Drużyna Waldemara Fornalika jest jak najbardziej trafionym przykładem, bo trzecia ekipa poprzedniego sezonu trafiła na Legię już za czasów Michniewcza i walczyła do końca o korzystny rezultat (gol w 79. minucie). No i miała Świerczoka. A co ma Stal? Walkę. - Gołym okiem widać, że trener wpoił w nas jeszcze więcej walki i zaangażowanie. Trener pracuje z nami pod względem psychologicznym. Oczekuje od nas, żebyśmy byli mężczyznami, powtarza, że musimy zawsze być wojownikami. Mecz można przegrać, ale nigdy w stylu, jaki było widać w Szczecinie. To jest główna zasada – mówił Mateusz Żyro w czwartkowej rozmowie z „PS”. 

Na rozpędzoną Legię może to być jednak za mało. Podobnie jak na utrzymanie Ekstraklasy, w której nie da się pozostać bez strzelania goli. Przypadek Korony Kielce z poprzedniego sezonu powinien beniaminkowi dać dużo do myślenia.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się