Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Pasy? Jakie Pasy?! Gdańszczanie przy Kałuży robili co chcieli. Cracovia 0:3 Lechia
Ot, weź bądź tu mądry człowieku i zrozum Ekstraklasę. Do Krakowa przyjechała drużyna, która przegrała cztery ostatnie mecze, co więcej w tym czasie nie zdobyła nawet bramki. I nie tylko wygrała, ale była zdecydowanie lepsza!
W przerwie tego meczu mocno zastanawialiśmy się nad przyczyną fatalnej postawy piłkarzy Cracovii. Z jednej strony mógł to być szok z warunków atmosferycznych, bo nad stadionem przy Kałuży bardzo nisko zawisła mgła i momentami naprawdę niewiele było widać. Z drugiej natomiast myśleliśmy, że może Michał Probierz tak mocno w ostatnim czasie trenował ze swoją drużyną i zawodnicy nie byli w stanie zrobić przedświątecznych zakupów i głowami byli gdzieś indziej.
Pasy bowiem przed przerwą nawet nie kryły się za bardzo, że nie mają zamiaru grać w piłkę. Krakowianie akcje rozgrywali flegmatycznie, niedokładnie, nie widzieliśmy w ich wykonaniu nawet celnego strzału. Pewnie, że statystyki nie oddają wszystkiego, ale wskazują kierunek. A ten u drużyny trenera Probierza był jeden: skupmy się na przeszkadzaniu, jest mgła w powietrzu, może jakoś dojedziemy na tym 0:0 do końca meczu.
Jest tylko jeden problem: Lechia chciała grać w piłkę. W pierwszej połowie co prawda jakiejś olbrzymiej różnicy na tle Cracovii nie było, ale jednak gol Pietrzaka i strzał Paixao wybroniony przez Niemczyckiego trzeba zaliczyć na drobny plus. Po zmianie stron na boisku istniał już jeden zespół, a po wyrzuceniu z boiska Gardawskiego akcje oskrzydlające gdańszczan cięły przestrzeń w polu karnym gospodarzy.
Można się łapać za głowy – my momentami się łapaliśmy – ale zespół, który powinien być rozbity po czterech porażkach, w których nie udało się zdobyć nawet bramki, wyglądał na placu dojrzalej. Piłkarze Stokowca stosowali pressing, doskakiwali do przeciwnika i żyli na tym boisku. Co więcej potrafili wykorzystać słabość rywala, a ich niektóre akcje naprawdę mogły się podobać.
Cracovia nie obroni się po tym meczu z jednego powodu: Lechia też nie była jakaś idealna tego wieczoru, nie zagrała spotkania-życia. Gdańszczanie mając dobry wynik cofnęli się i oddali pole gospodarzom. Jaka była reakcja krakowian? A taka, że zamiast spróbować swojej szansy, to ci kreowali je ekipie Stokowca! Goście lepszego prezentu nie mogli sobie wyobrazić: po wyrzuceniu Gardawskiego dośrodkowanie z rzutu wolnego na gola zamienił Gajos. Później w końcówce akcja oskrzydlająca i gol do pustaka Mihalika, który przed chwilą wszedł na plac.
Cracovię zapamiętamy z jednej wrzutki zakończonej efektownym, aczkolwiek niecelnym uderzeniem. Cała reszta to pozorowanie gry i robienie sobie kpiny. Zaznaczymy, że Michał Probierz po pierwszej połowie zmienił trzech zawodników, ale na niewiele się to zdało. Pasy grały z jedną z najsłabszych ekip w ostatnim czasie w Ekstraklasie i tak jednak dostali oklep. Zasłużony oklep.
Cracovia 0:3 Lechia Gdańsk 0:1
0:1 Pietrzak 15’
0:2 Gajos 81’ asysta Pietrzak
0:3 Mihalik 90’ asysta Conrado
Cracovia: Niemczycki 4 – Rapa 4, Szymonowicz 2, Marquez 3, Gardawski 2 – Sadiković 4 – Thiago 2 (46’ Fiolić - 4), Dimun 3 (71’ Pik – bez oceny), van Amersfoort 3 (90’ Kapek – bez oceny), Zaucha 3 (46’ Loshaj - 2) – Rivaldinho 2 (46’ Piszczek - 2)
Lechia: Kuciak 5 – Fila 6 (90’ Mihalik – bez oceny), Nalepa 6, Tobers 6, Pietrzak 7 – Kubicki 6, Kałuziński 5 – Haydary 6 (90’ Kopacz - bez oceny), Gajos 6, Saief 6 (89’ Conrado – bez oceny) – Paixao 5
Sędzia: Krzysztof Jakubik
Ocena 2X45: 4.
Żółte kartki: Gardawski, Szymonowicz – Kubicki, Paixao, Fila, Haydary, Kałuziński
Czerwona kartka: Gardawski (81' za drugą żółtą)
Gracz meczu: Rafał Pietrzak