Autor zdjęcia: Mateusz Czarnecki
Jagiellonia spróbuje odrzucić brak stabilności i wrócić do normalności. Łatwo nie będzie
Bogdan Zając tłumaczenia o braku stabilności i jego wpływie na funkcjonowanie obrony Jagiellonii wyrył na blachę i ciągle o tym wspomina. Jeśli nawet ma rację, najwyższy czas wrócić do normalności. Chociaż z Górnikiem na własnym boisku łatwo nie będzie.
Jeśli pamiętacie, a na pewno pamiętacie, reprezentację Polski Adama Nawałki to kojarzycie jego stałe formułki, którymi zanudzał dziennikarzy na konferencjach prasowych. Bogdan Zając jako pojętny uczeń swojego mistrza również stosuje ten sam manewr, tylko w Jagiellonii najczęściej słychać o braku stabilności w defensywie oraz dogłębnej analizie.
- Mamy swój sposób pracy i gry. Staramy się co tydzień utrwalać pewne automatyzmy. Na pewno jednak nie pomagał nam brak stabilizacji w linii obrony. Było dużo roszad i nowych rozwiązań – to jego słowa z ostatniej przedmeczowej konferencji prasowej.
To nie jest tak, że się nabijamy. Skoro sztab trenerski z Białegostoku, po długich analizach doszedł do takich wniosków, to jesteśmy mu w stanie nawet uwierzyć. Nie trzeba bowiem być wielkim znawcą futbolu, żeby dostrzec smród w defensywie żółto-czerwonych. Wprawdzie nie jest to taż taki problem jak w Podbeskidziu, ale posiadanie trzeciej najgorszej obrony w lidze, zaraz Góralach i Stali chluby nie przynosi.
Tym bardziej jeśli ma się w klubie takich zawodników jak Ivan Runje, Bogdan Tiru czy Błażej Augustyn. Co prawda boki obrony leżą i kwiczą, ale no mimo wszystko – nie wypada tak grać. Zwłaszcza, że statystyki ekstrastats.pl pokazują, iż przeciwko Jagiellonii rywale stworzyli sobie aż 35 okazji do zdobycia bramki! Najwięcej ma Podbeskidzie (45), kolejna jest Stal (31) i Śląsk (30). Najlepszy pod tym względem Raków dopuścił do zaledwie 15 szans.
Jak widać, linia obrony, która w poprzednich sezonach nie zawodziła na całej linii, obecnie ma problem. Zerknęliśmy jeszcze w mecze, jakie w tych rozgrywkach rozegrali Augustyn, Runje i Tiru, żeby sprawdzić teorię trenera Zająca o braku stabilności, którego pokłosiem jest słaba forma obrony. Był zaledwie jeden mecz, w którym żaden z tego tercetu nie mógł wystąpić: to przegrane starcie ze Stalą, gdzie na stoperze grał Borysiuk z Bodvarssonem.
Obrona kombinowana była też z Rakowem (tylko Tiru), z Pogonią na prawej stronie defensywy zagrał Tiru i wyglądało to katastrofalnie. W starciach z Cracovią, Rakowem i Śląskiem zawsze jakichś dwóch wybrańców z wymienionej trójki było, dlatego zrzucanie wszystkiego na brak stabilności jest chyba drobną przesadą.
A co z wcześniejszymi spotkaniami Jagiellonii? Żółto-czerwoni od początku sezonu w tyłach nie byli monolitem. Wystarczy przypomnieć sobie błędy z Podbeskidziem, głupio straconą bramkę z Zagłębiem Lubin i obronę Częstochowy w Gliwicach. Kłopot w defensywie był od startu sezonu, a koronawirus, który dopadł drużynę tylko rozdmuchał ten balon do niebotycznych rozmiarów. Być może problemem jest obecność trzech stoperów na wysokim, zbliżonym poziomie i brak zgrania.
Na to pytanie sztab Jagiellonii będzie sobie musiał odpowiedzieć w przerwie świąteczno-noworocznej. Zanim jednak wszyscy rozjadą się do domów, białostoczan czeka przeprawa z Górnikiem Zabrze. Górnikiem, który na wyjeździe w ostatnim czasie trzyma poziom.
Chodzi tutaj oczywiście o tę świetną passę meczów bez straconej bramki:
Jagiellonię czeka zatem trudna przeprawa i jednocześnie znakomity test gry zarówno w defensywie jak i w ofensywie. Wszystko wskazuje na to, że w niedzielę zobaczymy optymalne zestawienie obrony z Runje, Tiru i Olszewskim, dlatego w starciu z takim przeciwnikiem w końcu będzie można włożyć między bajki tłumaczenia o stabilności i wrócić do normalności. Zadanie nie będzie łatwe, ale jeśli piłkarzom zechce się tak, jak graczom Stokowca w sobotę w Krakowie, to może być ciekawie. Zwłaszcza, że w przypadku Chorwata gra idzie nie tylko o trzy punkty, ale również nowy kontrakt.