Autor zdjęcia: Krzysztof Dzierzawa / PressFocus
Beniaminkowie zamykają tabelę na zimę? No kto by się spodziewał!
Gdyby ten sezon nie był nadzwyczajny, na strefę spadkową po rundzie jesiennej spoglądalibyśmy z politowaniem. A tak pozostaje nam tylko zdjąć czerwoną poświatę z miejsc 14-15, tylko czy to cokolwiek zmienia? Najwyżej usypia.
Bo o tym, że 18-zespołowa Ekstraklasa to równie dobry pomysł, co ściąganie przez polski klub po raz n-ty Aleksandara Kolewa w nadziei na wzmocnienie ofensywy (o powrocie do Stali pisze gol24.pl), trąbi się od dawna. Namacalnych dowodów na to, że poziom już teraz, wraz z awansami kolejnych drużyn, leci na łeb na szyję jest przecież od groma. Już nawet zostawiając kwestie organizacyjne, bo akurat uważamy, że w grze na nie swoim obiekcie nie ma nic złego o ile są perspektywy, by w najbliższej przyszłości dostosować stadiony do wymagań licencyjnych albo po prostu wybudować nowe. Jeśli drużyna X ma odpowiedzialną politykę transferową, potrafi grać w piłkę i generalnie nie działa po omacku, a z nieswojej winy nie może grać we własnym mieście (patrz Raków), to dla nas nie jest to żaden problem.
Gorzej jeśli ten poziom sportowy nijak się ma do nawet tej ekstraklasowej rzeczywistości. Dwa lata temu z ligi zleciały Zagłębie Sosnowiec i Miedź Legnica, czyli ówcześni beniaminkowie. Rok wcześniej to samo spotkało Sandecję Nowy Sącz, a rok później ŁKS. I może poza Miedzią, wszystkie spadły z hukiem, zasłużenie. I na razie nic nie wskazuje na to, żeby w tym sezonie miało się cokolwiek zmienić. W niedzielę kończymy rundę jesienną, a na miejscach 14-16 są kolejno:
- Warta Poznań (13 punktów)
- Stal Mielec (13 punktów)
- Podbeskidzie (9 punktów)
Chcielibyśmy powiedzieć, że jesteśmy zaskoczeni. Jeszcze kilka lat temu zdarzało się, że beniaminek po awansie dostawał kopa i wcale nie wyglądał, jak zespół z I ligi. Tak było w przypadku Górnika Zabrze, który w sezonie 2017/18 awansował do pucharów, tak samo zresztą, jak Zagłębie Lubin dwa lata wcześniej. Dobrze prezentowały się także Pogoń i Piast. Z kolei jeśli spojrzymy na cztery poprzednie sezony I ligi (nie licząc ubiegłego) i drużyny, które awansowały wówczas do Ekstraklasy, to się okaże, że na powierzchni utrzymały się tylko trzy z ośmiu klubów. Zagłębie Lubin i Górnik Zabrze, czyli zespoły, które od razu z zaplecza wróciły oraz Raków Częstochowa, obecny wicelider Ekstraklasy.
Czyli jedynym beniaminkiem ESA, który nie zwolnił (i nie zwolni) trenera jest klub, który ma dyrektora sportowego?
— Damian Smyk (@D_Smyk) December 14, 2020
Nie no, jestem w szoku.
A prowizorka niech się kula dalej.
Już nie możemy się doczekać zimowych transferów Podbeskidzie a’la Zagłębie Sosnowiec sprzed dwóch lat. Jako pierwszy pojawił się Rafał Janicki, są też informacje o Bartoszu Rymaniaku, czyli model idealny: doświadczony, najlepiej Polak, najlepiej z przeszłością w Ekstraklasie, ale już jaką to nieistotne. Byle ktoś był. I może jakoś to będzie. Oczywiście mamy nadzieję, że jest w tym jakiś konkretny plan, zamysł, ale nadzieję to my mamy bardzo często.
Wystarczy spojrzeć na aspekt zarządzania. Prezes bielszczan Bogdan Kłys w rozmowie z Weszło powiedział, że w I lidze chciał spróbować stylu angielskiego, czyli zrezygnowania z dyrektora sportowego, ale teraz, w połowie grudnia (przypominamy, liga zaczęła się w sierpniu, a Podbeskidzie nie od wczoraj radzi sobie fatalnie), uważa, że dyrektor sportowy jest jednak potrzebny. Wcale byśmy się nie zdziwili, gdy zatem beniaminek z Bielska-Białej tego dyrektora zatrudnił tak jakoś za 2-3 miesiące, budując podwaliny pod okienko transferowe przed sezonem w I lidze.
Stal zaczęła lepiej grać dopiero, gdy do klubu przyszedł Leszek Ojrzyński. Wcześniej również była tam kiła i mogiła, tylko taka w wersji light w porównaniu z Podbeskidziem, bo mecze z upokarzającym wynikiem zdarzały się sporadycznie (vide 0:6 z Wisłą Kraków). W stronę Warty z kolei płynęło najwięcej komplementów. Że jak można tej drużynie nie kibicować, że grają z pasją, że widać tam drużynę, a nie zlepek wątpliwych indywidualności, ale koniec końców w obu tych drużynach nie ma sensownego napastnika, obrona wołają o pomstę do nieba (9 straconych goli w 4 ostatnich meczach Warty trochę obala mit żelaznej defensywy, a wyniki poznaniaków biją na Flashscorze po oczach czerwonym kolorem. Najwięcej porażek w sezonie obok Podbeskidzia (9), z czego 4 w ostatnich… 4 meczach.
Czekamy z niecierpliwością na efekty zimowych wzmocnień, na rundę wiosenną, ale na następny sezon – raczej z niepokojem i znużeniem, jeśli co roku ligowa rzeczywistość beniaminków ma wyglądać w ten sposób.