Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Pogoń Szczecin – magnes na piłkarzy z problemami. Jak to świadczy o jej skautingu?
Wiele w Pogoni uwielbiamy – podejście do młodzieży, dynamiczny rozwój w ostatnich latach, zaufanie do Runjaicia i to, że umie wychodzić z kolejnych kryzysów… Tylko polityki transferowej nie kumamy.
Albo, żeby wyrazić się precyzyjniej, trudno zrozumieć pecha, którego do nowych nabytków od pewnego czasu regularnie mają Portowcy. Z jednej strony bowiem, kiedy ogłaszają pozyskanie kolejnych zawodników, myślimy sobie – nooo, konkretny gość, z nim w składzie szczecinianie wreszcie powalczą o puchary! Z drugiej później okazuje się, iż z niektórymi coś jest mocno nie halo i nie bez powodu trafili do Ekstraklasy. Bo gdyby nie mieli różnych kłopotów, pewnie poszliby w swej karierze znacznie wyżej.
Najświeższym przykładem jest oczywiście nie kto inny jak Paweł Cibicki, do którego pion sportowy klubu wczoraj stracił cierpliwość. O decyzji poinformował Bartosz Ślusarski, lokalny dziennikarz dobrze poinformowany w sprawach Pogoni. Napastnik znalazł się na wylocie, choć w sumie jesteśmy ciekawi co to będzie oznaczało w przyszłości. Rozwiązanie kontraktu i finansowe straty dla Portowców? Bo w obecnych okolicznościach raczej nie znajdzie się nikt, kto będzie chciał zainwestować w Cibickiego. Jakiś czas temu bowiem na światło dzienne wyszło jego domniemane ustawianie meczów w Szwecji. W tamtejszych mediach przyznał się również do uzależnienia od hazardu, o czym wspominano wcześniej na Weszło. I właśnie między innymi dlatego od dłuższego czasu praktycznie wcale nie grał w Ekstraklasie, ponieważ myślami jest w zupełnie innym miejscu.
Skrajny przypadek trafił się szczecinianom, aczkolwiek nie jest odosobniony. Co prawda jego „poprzednicy” w aż takie tarapaty nie wpadali, lecz pod względem dyscyplinarnym też dawali klubowi mocno popalić.
W samym poprzednim sezonie mieliśmy do czynienia z dwoma gagatkami, którzy weszli w konflikt z Pogonią. Pierwszy to oczywiście Srdjan Spiridonović – zawodnik świetny, momentami w pojedynkę ciągnął całą drużynę na swych barkach, ale całkiem szybko mu się znudziło. Kiedy ofertę złożyła za niego Crvena Zvezda postanowił tupnąć nóżką, a od gry wykręcać się rzekomymi kontuzjami. W końcu dopiął swego, Serbowie wyłożyli za niego 300 tysięcy Euro klauzuli. Dobrze o tyle, że chociaż Portowcy cokolwiek na nim zarobili.
Oprócz tego jeszcze wiosną odszedł Zvonimir Kożulj, któremu w pewnym momencie zrobiło się bardzo nie po drodze z władzami Pogoni. Do tego stopnia, iż potem obie strony obrzucały się błotem w mediach i nawet nie próbowały ukrywać niechęci. Szkoda, wszak Bośniak w pełni formy zdecydowanie uchodził za gwiazdę Ekstraklasy.
A tu się lista nie kończy. Spokojnie można dopisać do niej na przykład Mate Cincadze, o którego przypadku pisaliśmy niegdyś następująco: „Gruzin trafił do Szczecina w 2018 roku, a klub zapłacił za niego 100 tysięcy euro. Kilka miesięcy później, bo w grudniu został wystawiony na listę transferową. Do końca września otrzymywał szanse, ale nie prezentował się na miarę oczekiwań w swoim pierwszym klubie poza ojczyzną. Głowa nie dojechała, bo braku umiejętności nie można mu było zarzucić. W październiku znalazł się na stałe w rezerwach i tam zagrał kolejnych kilkanaście spotkań. To by było na tyle, bowiem trenerzy Maciej Skorża i Kosta Runjaić w ogóle nie spoglądali na jego nazwisko przy ustalaniu kadry meczowej. Dodatkowo, w Pogoni skarżono się, że piłkarz ma problem z dyscypliną oraz sportowym trybem życia. Minął rok i Cincadze w Szczecinie nie było.”
Nie najlepiej poszło także z Jinem Izumisawą. Znany problem u Japończyków, czyli kompletnia nieumiejętność przystosowania się do innego trybu życia oraz kultury niż w ich ojczyźnie. Skrzydłowy nawet nie próbował się zasymilować. Nie mogło mu się udać, skoro nie potrafił porozumiewać się nawet po angielsku, o nauce polskiego nawet nie ma co wspominać. Żaden z niego numerant, ale kolejny raz Pogoń przestrzeliła pod kątem charakterologicznym.
No i jeszcze Adam Gyurcso – piłkarz o tyle świetny, co humorzasty. Kiedy drużyna grała dobrze, on również potrafił wznosić się na wyżyny. Ale gdy przychodził dołek, stawał się niezwykle irytujący. Sam źle zagrał, a potem stawał, pokrzykiwał, machał łapami. Maciej Skorża w miarę to tolerował, Kosta Runjaic nie zamierzał – szybko odstawił go od składu, wysłał nawet na przedwczesny urlop przed końcem rundy. Skrzydłowy miał potencjał na gwiazdę ligi, momentami nawet nią bywał. Niestety przy okazji trochę za bardzo gwiazdorzył.
Zdecydowanie nie jest to lista chluby dla działu skautingowego Pogoni. Jasne, istnieje taka teoria, że najlepsze transfery wychodzą często wtedy, gdy zatrudniasz piłkarza z problemami, pomagasz mu z nich wyjść, a on dzięki temu uwielbia cię i z nawiązką odpłaca dobrą grą. Niemniej jest to dość ryzykowne podejście i mimo wszystko chyba nie polecalibyśmy się nim za bardzo kierować.
To tak pół żartem, bo nie sądzimy, aby Dariusz Adamczuk, a wcześniej Maciej Stolarczyk chcieli przekształcać klub w ośrodek pomocy dla osób z różnymi nietypowymi problemami życiowymi. No ale jeśli coś w jednej drużynie zdarza się z taką regularnością od paru lat, to rolę przypadku chyba można wykluczyć. Czyli tego pecha, o którym wspominaliśmy na wstępie także.
Niepokojące, bo czy w takim razie w przyszłości należy spodziewać się lepszej trafności ze strony Portowców? Rozumiemy, trzeba szukać tanich okazji na rynku transferowym, Pogoń to żadni krezusi. Mamy jednak wrażenie, że na tych okazjach czasem więcej traci niż zyskuje.