Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
W Ekstraklasie zaginął utalentowany nastolatek! Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?!
Martwimy się. To naprawdę zdolny chłopak, nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. Parę razy już nam się zaprezentował w okazały sposób, chcielibyśmy więcej, ale… Niestety od dłuższego czasu się nie pokazuje. Chyba zgłosimy sprawę do 997!
Oczywiście piszemy to pół żartem, co jednak nie zmienia faktu, że Aleksander Buksa, któremu przepowiadano wielką karierę w ostatnim półroczu praktycznie przepadł. Naturalnie nikt z nas nie zamierza już go skreślać i pisać, iż zrobi karierę nie większą niż Bartosz Ślusarski. Niemniej jednak przypadek wychowanka Wisły Kraków martwi, ponieważ sądziliśmy, że w bieżących rozgrywkach odpali jeszcze bardziej, a jest zupełnie odwrotnie.
Przeglądamy sobie jego liczby i widzimy:
Praktycznie same ogony, po których trudno było go jakkolwiek miarodajnie ocenić. No bo co możesz pokazać przez 5-10 minut? Szanujmy się. Czasem, gdy mecz się nie układa i w sumie w koncówce musisz więcej bronić niż atakować, istnieje duża szansa, iż nawet nie powąchasz piłki. Dlatego w głębsze statystyki typu częstotliwość strzałów czy liczba klubowych podań nawet nie zaglądamy.
Tylko raz byliśmy w stanie wystawić Olkowi notę – w pierwszej kolejce za starcie z Jagą. Niestety była to „3” w skali 1-10, bo Augustyn i Runje brutalnie się z nim obeszli. To znaczy, dla jasności – wcale nie chodzi o to, że zrobili mi krzywdę faulując czy coś w tym stylu. Po prostu Buksa odbijał się od doświadczonych, silnych jak tury stoperów niczym piłeczka kauczukowa. Później ani Artur Skowronek, ani Peter Hyballa nie dali mu już konkretniejszej szansy.
Wyjątkowo słabo jak na chłopaka, który potrafił sypać takie bramy w poprzednim sezonie:
Wiele może być powodów tego zjazdu. Naturalnie na pewno jeszcze sporo pracy przed nim nawet pod kątem fizycznym. Sama postura Olka mówi sporo – może i jest zwinny, może technicznie niezły, lecz w tak siłowej lidze trudno mu będzie zaistnieć jeżeli pod tym kątem się nie poprawi. Zastanawiamy się też czy większej krzywdy niż pożytku nie sprawiło mu całe to transferowe zamieszanie. Kilka miesięcy temu polskie media prześcigały się w doniesieniach o tym jakie wielkie europejskie firmy pilnie obserwują 17-latka. Pojawiła się w tym wszystkim nawet Barcelona i ponoć nie była to kaczka dziennikarska. Tumult zrobił się ogromny, a wiadomo jak on czasem działa na zawodników w jego wieku.
No i jeszcze to zamieszanie kontraktowe! W sierpniu Wisła ogłosiła, iż dogadała się z młodzianem w sprawie przedłużenia umowy do 2023 roku. Sprawa wydawała się przyklepana aż do listopada, gdy okazało się, że powyższe porozumienie została jedynie uzgodniona ustnie i nigdy nie sformalizowana. Miało się to stać, gdy Buksa osiągnie pełnioletność, Ale…
Właśnie, od pewnego czasu o jego interesy ma dbać Pini Zahavi i tu sprawa się komplikuje. Wraz z ojcem Olka ponoć nie patrzą zbyt przychylnie na jego pozostanie w Wiśle. Były agent napastnika, Marcin Kubacki, o całym zamieszaniu mówił bez ogródek na łamach sport.tvp.pl:
„Ojciec od samego początku rywalizował ze mną. Nie wiem dlaczego. Chciał pokazać synowi, rodzinie czy przyjaciołom, że sam sobie z tym wszystkim poradzi. W przeszłości podjął już kilka złych decyzji. W zeszłym roku przed Pucharem Syrenki Olek miał kontuzję. Pojechałem z wynikami badań do mojego lekarza. Usłyszałem, że Olek nie powinien wziąć udziału w turnieju, bo uraz się pogłębi. „10 dni rehabilitacji i wróci do treningów z zespołem”. Ojciec powiedział: ″OK, tak robimy, Olek nie jedzie″. Potem jednak zaczęły się telefony z PZPN i Olek na turniej pojechał. Tam stan nogi się pogorszył i Olek przez dwa, czy 2,5 miesiąca nie był w stanie trenować (...) Jeśli pojawiają się problemy to winni są wszyscy dookoła. A jak sukcesy – to on jest pierwszy do przyjmowania gratulacji. Gdy Olek widzi tatę, staje się kimś innym. Ojciec ma na niego wielki wpływ (…) Wiele razy było tak, że robił coś zupełnie innego niż zapowiadał. Na początku sierpnia mówił mi, że nie podpisze z Wisłą. Odparłem, że ja bym podpisał. Nic pan nie traci, a jedynie zabezpiecza syna finansowo na pewien okres – argumentowałem. Wyjechałem z kraju, wracam, patrzę a tu informacja o nowym kontrakcie!”
Nie będziemy teraz rozsądzać kwestii ojcostwa i odpowiedniego sprawowania opieki nad młodszym z Buksów, aczkolwiek szczerze mu współczujemy. Jest na takim etapie kariery, że bardzo może podjąć decyzję, zaś jego doradcy niekoniecznie muszą mu podpowiadać najlepszego dla niego rozwiązania pod kątem sportowym. Wiecie, kasa, te sprawy. No a nawet gdyby rzeczywiście tak było, to tym trudniej zbuntować się przeciwko własnemu ojcu, który – przynajmniej taki obraz wyłania się z opowieści Kubackiego – chyba nie jest świadomy wszystkich prawideł rządzących piłkarskim światem.
Gwiezdne wojny toczą się zatem wokół wychowanka Wisły Kraków, a w tym dbaniu o interes, by wszystkie strony jak najwięcej zyskały, jest jedna, która póki co tylko traci.
Olek.