Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Ci, którzy defensywie dodają skrzydeł. TOP 5 prawych obrońców Ekstraklasy
Zaskoczenia w tym zestawieniu się nie spodziewajcie. Chodzi nam tu przede wszystkim o pierwsze miejsce, bo akurat tej jesieni najlepszym prawym obrońcą mógł zostać tylko jeden zawodnik. Zaznaczamy przy tym, że za wyznacznik wzięliśmy średnią not wystawianych przez nas po meczach Ekstraklasy.
5. Piotr Celeban (Śląsk Wrocław) – 4,83
Na prawą obronę ponownie przesunął go Vitezslav Lavicka w sezonie 2018/19. W trwających rozgrywkach również najczęściej grał na tej pozycji, bo ani Cotungo, ani Patryk Janasik nie zagrzali miejsca w pierwszym składzie. I czy Śląsk źle na tym wyszedł? Śmiemy wątpić, mimo że Celeban wcale nie był najlepszym obrońcą i najpewniejszym defensorem wrocławian w rundzie jesiennej. Był po prostu sobą. Strzelił dwie bramki, dominował w pojedynkach powietrznych i niewiele zmienia tutaj fakt, że końcówka jesieni była w jego wykonaniu słabsza. Notami zapracował sobie na miejsce w top 5, choć musimy przyznać, że kilku innych zawodników intensywnie deptało mu po piętach.
4. Dawid Stec (Pogoń Szczecin) – 4,88
Absolutnie najlepsza defensywa ligi to ta Pogoni Szczecin, więc chyba należy kogoś z niej wyróżnić, prawda? No to na czwartym miejscu w naszym zestawieniu ląduje David Stec, choć musimy przyznać – mamy mieszane uczucia. Bo z jednej strony nie jest to piłkarz, który czymś pozytywnym się specjalnie wyróżnia, raczej uznalibyśmy go za typowego polskiego ligowca. Powalczy, pobiega, czasami dobrze wypuści kolegę, ale przy okazji podniesie ciśnienie przy wyprowadzaniu piłki lub zamiast celnie dośrodkować wykopie piłkę w krzaki.
A z drugiej strony, jak się nie ma co się lubi, to Steca wypada szanować, bo też nie jest tak, że Austriak się do niczego nie nadaje. Nie, gdyby tak było, nie czytalibyście tego akapitu. Swoje zadania realizował, wielbłądów nie popełniał, a regularne noty w okolicach wyjściowej pokazują, że jest tej drużynie na ten moment potrzebny. Zobaczymy, jak to będzie po przyjściu Pawła Stolarskiego.
3. Fran Tudor (Raków Częstochowa) – 5,08
Obecnością tego piłkarza z kolei nikt nie powinien być zaskoczony. Zastanawialiśmy się tylko, do jakiej pozycji go przypisać zważywszy, że w Rakowie odgrywa rolę wahadłowego, ale tak czy siak w topce by się znalazł, bo po prostu na to zasłużył. Można mówić, że gdy drużyna spisuje się świetnie, to każdy wówczas zasługuje na pochwałę, ale my byśmy to jednak odwrócili. Bez indywidualności nie byłoby takiego Rakowa, a jednym z trybików w tej maszynie – i to wcale nie mało istotnym – jest właśnie Tudor.
Tudor, który w rudzie wiosennej ubiegłego sezonu był jednym z najlepszych zawodników Rakowa, a teraz wbrew pozorom wcale nie spuścił z tonu. Po prostu został nieco przyćmiony przez tych, którzy w ofensywie są skuteczni albo efektowni. I nie ma w tym nic dziwnego. Tudor może i nie jest na pierwszym planie, ale zarzutów wobec niego mieć nie można, skoro jego współpraca z Davidem Tijaniciem daje prawej stronie tak mocnego kopa. Obaj mają spory wpływ na grę ofensywną swojego zespołu.
2. Kacper Chodyna (Zagłębie Lubin) – 5,10
Jedno z największych zaskoczeń rundy jesiennej. W Ekstraklasie zadebiutował w ubiegłym sezonie, ale tylko w jednym meczu, bowiem jego nominalną drużyną były trzecioligowe rezerwy. Wszystko zmieniło się po odejściu Alana Czerwińskiego do Lecha – ktoś musiał go na prawej obronie zastąpić i już sam fakt, że Chodynie udało się z miejsca do składu Zagłębia wskoczyć, powinien zaskakiwać i zasługiwać na uznanie. Bo poprzeczka wcale nie wisiała na wysokości kostek.
Ale czy ktoś w Lubinie się spodziewał, że tęsknota za Czerwińskim odejdzie do lamusa? Nie sądzimy, a na pewno nie w tak ekspresowym tempie. 21-latek nie dość, że spełnia wymogi młodzieżowca, to na dodatek gra, jak stary wyga. Z ogromnym zapałem, żelaznymi płucami i o dziwo często chłodną głową. A najbardziej spektakularną akcję przeprowadził przeciwko Wiśle Kraków, kiedy przebiegł przeszło połowę boiska, dostał piłkę w polu karnym i zakończył akcję bramką na 2:1. Zagłębiu z pewnością rośnie ogromny talent, który w przyszłości może przynieść spore korzyści, również finansowe.
Kacper Chodyna ruszył po zwycięskiego gola. Łukasz Burliga uważnie się przyglądał. pic.twitter.com/ZDk1frrRk2
— Krzysztof Marciniak (@Marciniak_k) November 28, 2020
1. Josip Juranović (Legia Warszawa) – 5,40
Co prawda nie grał w Legii od początku sezonu, ale jak już wszedł, to z drzwiami i futryną. Strzelił piękną bramkę ze Śląskiem Wrocław, zanotował trzy asysty, jednak to nie tylko liczby go definiują. Gdyby tak było, pewnie liderem w naszym rankingu wcale by nie został, a tak? Bije od niego przede wszystkim regularność. Z 10 meczów, za które dostał od nas ocenę, aż 8 jest z notą wyjściową albo wyższą. To spore osiągnięcie, a widać to zwłaszcza, gdy spojrzymy na różnicę między nim, a drugim miejscem (0,30) oraz między drugim a piątym miejscem (0,23). Wygrał bezapelacyjnie.
I pojedyncze wpadki bynajmniej go nie zahamowały. Jednym ze słabszych spotkań było to z Lechem, w którym zapakował swojaka, ale w następnej kolejce, jakby nigdy nic, zaliczył bardzo przytomną asystę przy golu Mladenovicia w Krakowie. Chorwat bardzo dużo dobrego robi w ofensywie, gdzie czasem jest nawet bardziej konkretny od Pawła Wszołka, przez co skrzydła Legii – wszak po drugiej stronie jest Mladenović – generują niesamowicie silny wiatr. Ślepy na formę Juranovicia nie jest też selekcjoner reprezentacji Chorwacji, który znowu mu zaufał i teraz wystawia go w pierwszym składzie.