Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Tych fachowców z ręką na sercu można polecić do czarnej roboty. TOP 5 defensywnych pomocników Ekstraklasy
Najpierw był Claude Makélélé, później N'Golo Kanté. Dzisiaj każdy trener chciałby mieć w swojej drużynie kopie tych zawodników. Pewnie, że nie będą oni liderować w rubrykach z bramkami czy asystami, ale bez ich ciężkiej pracy w środku pola trudno o jakikolwiek sukces. Prezentujemy zatem najlepszą piątkę rundy jesiennej, oczywiście według naszych not!
5. Łukasz Trałka (Warta Poznań) – 4,71
Wiele, naprawdę wiele spodziewaliśmy się po nim w Ekstraklasie i w sumie nie zawiedliśmy się. Kapitan beniaminka jest akurat przykładem takiego defensywnego pomocnika, który nie tylko odpowiada za destrukcję, ale również bierze czynny udział w akcjach swojej drużyny. I nie chodzi nam tutaj tylko o dośrodkowania ze stałych fragmentów, ale o konstruowanie akcji. Ten ciężar spoczął na nim szczególnie po absencji Mateusza Kupczaka. Były gracz Lecha ma zatem na swoim koncie cztery stworzone sytuacje (najwięcej w swojej drużynie) i aż 21 kluczowych podań (najwięcej w ekipie Warty – za ekstrastats.pl).
Łukasz Trałka pokazuje, ile nazbierał w tym sezonie asyst! Dziś poprawi dorobek? 😎
— PKO BP Ekstraklasa 😷 (@_Ekstraklasa_) December 17, 2020
18:00 #ŚLĄWARhttps://t.co/PHGpRdBUz0 pic.twitter.com/sFG1HGmYnl
4. Taras Romanczuk (Jagiellonia Białystok) – 4,75
W porównaniu do poprzedniego sezonu zanotował znaczący zjazd, bo po 15. kolejkach miał wówczas średnią not 5,00. Teraz trzeba przyznać, że połowę rozgrywek nie miał jakiejś wybitnej, ale należy pamiętać, że Polaka nie ominął koronawirus i na pewno miał on wpływ na postawę kapitana Jagi w starciach z Pogonią, Śląskiem czy Stalą Mielec. W ostatnim spotkaniu z Górnikiem Zabrze widać było, że Romanczuk w końcu wrócił do swojej wysokiej formy, co błyskawicznie miało odzwierciedlenie w postawie całego zespołu. Jagiellonia zdominowała środek pola i była zdecydowanie lepsza od przeciwnika. Były reprezentant Polski w takiej dyspozycji to dla żółto-czerwonych skarb.
3. Damian Dąbrowski (Pogoń Szczecin) – 4,91
Przypadek podobny do Łukasza Trałki – w swojej drużynie głownie odpowiada za destrukcję, ale nie można mu zarzucić, że jest jedynie przecinakiem. Dąbrowski ma na swoim koncie najwięcej kluczowych podań spośród całej drużyny (17 według ekstrastats.pl), do tego dwie asysty po dośrodkowaniach z rzutów rożnych. 28-latek bardzo dobrze i szybko odnalazł się po transferze z Cracovii, a jedyne czego trzeba mu życzyć, to bramki. Na kolejnego gola czeka zdecydowanie za długo.
Pomocnicy najdłużej czekający na zdobytą bramkę w Ekstraklasie:
— EkstraStats (@EkstraStats) October 7, 2020
Mateusz Kupczak 6594 minuty
Damian Dąbrowski 4240 minut
Tomasz Makowski 4003 minuty
Więcej na: https://t.co/tsQALJMGli
2. Igor Sapała (Raków Częstochowa) – 4,93
Jeden z najmniej efektownych graczy Rakowa, ale nie o to przecież chodzi w tej klasyfikacji. Pisząc we wstępie o tych, co to nie pojawiają się w rubrykach bramek i asyst, ale pracują na innych, mieliśmy na myśli właśnie Polaka. Sapała to lider środka pola częstochowian i bezpiecznik dla takich kreatywnych postaci jak Tijanić, Cebula, Ivi Lopez czy Schwarz. Wymieniona czwórka ma błyszczeć, a 25-latek ma zrobić wszystko, aby w drużynie zachowany został odpowiedni balans. Kluczem do takiej gry jest celność podań, na maksa dopieszczone zagrania i oczy dookoła głowy. I Sapała to wszystko ma. A jak trzeba, to i bramkę nawet zdobędzie, co pokazał chociażby w poprzednim sezonie.
1. Andre Martins (Legia Warszawa) – 5,38
Mózg warszawskiego zespołu. Tak jak Raków Częstochowa stał się rewelacją rundy jesiennej dzięki znakomitej grze całego zespołu, w którym błyszczeli poszczególni zawodnicy (ale dzięki kolektywowi brylowało kilka postaci, a nie poszczególne jednostki) tak Legia jest na czele dzięki indywidualnościom. Najważniejszą z nich jest właśnie Andre Martins. Portugalczyka na próżno szukać w zestawieniu najlepszych asystentów czy strzelców, ale to on ma u nas za te 14 kolejek najwyższą średnią notę. Zapracował na nią swoją solidnością, głównie w drugiej części rundy, kiedy stał się głównym elementem układanki Czesława Michniewicza.
Martins odpowiada w niej za tyły, ustawienie całej formacji, błyskawiczny odbiór piłki i natychmiastowe zagranie do przodu (jak chociażby w meczu ze Stalą przy bramce Slisza). Wyróżnia go również umiejętność posłania szybkiej i dokładnej fotbolówki rozpoczynającej akcję. Tak tak, mamy tu na myśli słynną arytmię gry Andrzeja Strejlaua. Gdyby jego koledzy ze środka pola grali na jego poziomie, Legia w ofensywie naprawdę wyglądałaby widowiskowo.