Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Kontrakt Janży przedłużony? Konieczny: Runda obnażyła braki Podbeskidzia. Karlström - od strachu do mistrzostwa

Autor: zebrał Maciej Golec
2020-12-29 09:30:57

We wtorkowej prasie poznamy między innymi sylwetkę nowego piłkarza Lecha Poznań Jespera Karlströma, przeczytamy o możliwości przedłużenia kontraktu Erika Janży, ruchach w Rakowie, czy wspomnieniach o zmarłym niedawno Papie Boubie Diopie.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

„Kosowski: To był rok Lewego. Niech kolejny też będzie jego!”

Chciałem też podziękować Robertowi, bo rzadko mam takie chwile, że jestem bardzo dumny z bycia Polakiem. Czułem to w momencie, kiedy odbierał nagrodę FIFA dla najlepszego piłkarza świata. Ten jeden raz Polak był wyżej niż geniusze futbolu – Leo Messi czy Cristiano Ronaldo. Kibice z Argentyny i Portugalii mogli się poczuć gorzej od naszych. To rzadka sprawa. Lewandowski może nie ma takiego oczywistego i wielkiego talentu, jak najwięksi w historii – Ronaldinho, Messi czy Ronaldo. Do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Oczywiście, talent też odegrał tu dużą rolę, ale w jego przypadku pracowitość i niezłomność chyba były ważniejsze. On nie miał takiego daru od Boga jak wyżej wymienieni, a mimo wszystko został najlepszym piłkarzem na świecie.

Więcej TUTAJ

***

„Mistrzowie Świata na tronie”

Na czele rankingu sklasyfikowaliśmy powracającą na pierwsze miejsce po rocznej przerwie Francję, która w najsilniejszej dywizji Ligi Narodów zdobyła najwięcej punktów. Przydarzyła jej się towarzyska porażka z Finlandią (0:2) na Stade de France, ale nie miałą ona wpływu na nasz wybór. Za Les Bleus umieściliśmy Belgię, nieznacznie słabszą w rozgrywkach LN (jedna porażka), a skład podium uzupełnili Włosi – niepokonani w tym roku, ale w meczach o punkty równie często remisujący, co zwyciężający

W czołowej dziesiątce nie zaszły wielkie zmiany. Nowości? Uhonorowaliśmy solidnych Duńczyków, robiących postępy Austriaków i nadspodziewanie dobrze radzących sobie Węgrów. Ci ostatni oprócz awansu do Dywizji  A wywalczyli sobie także prawo startu w mistrzostwach Europy poprzez baraże. W przyszłym roku mogą być niewygodnym rywalem dla Polski w eliminacjach MŚ 2022. Wyżej notowana od nas jest także Anglia.

Więcej TUTAJ

***

„Pogromca duchów”

W przerwie rywalizacji w Norrköping Karlström wszedł w rolę lidera. To właśnie jego głos miał być słyszany najgłośniej w szatni Djurgarden, pomocnik powtarzał raz za razem hasła „pozytywne myśli” i „pozytywne wyobrażenia”. Chciał przekazać to, czego nauczył się od Anderssona. Dlatego to właśnie Karlström przejął opaskę kapitana po Marcusie Danielsonie, który odszedł z klubu przed sezonem 2020. Nowy piłkarz Lecha doskonale wywiązał się z obowiązków. – Praktycznie po każdym treningu zastanawiam się: „Jak dzisiaj sprawdziłem się jako lider? Czy pchałem kolegów do przodu czy ciągnąłem w dół”? – wyjaśniał. 

Karlström stał się typem wojownika, który nienawidzi przegrywać. Przyznaje, że czasem musi się hamować, ponieważ przesadza. Przecież błędy się wszystkim zdarzają, prawda? – Ale kiedy komuś trzy razy z rzędu nie wyjdzie drybling, powinien usłyszeć reprymendę. Albo kiedy ktoś nie robi swojej roboty... Płonę, gdy widzę, że ktoś nie przykłada się do treningu. Nienawiść to za mocne słowo, ale bardzo mnie to irytuje i w takich sytuacjach z trudem panuje nad sobą – tłumaczył nowy pomocnik Kolejorza.

Więcej TUTAJ

***

„Ludzie Papszuna odejdą”

– Pierwszą rozmowę z trenerem Papszunem na temat kontynuacji mojej pracy w Rakowie miałem przed meczem z Podbeskidziem (4:1, 18 września – przyp. red.). Poprosiłem wtedy o czas do namysłu. Po dyskusji z żoną doszedłem do wniosku, że nadszedł moment na zmiany. Potrzebuję nowych bodźców, które pomogą mi się rozwijać. Czuję się współtwórcą obecnych sukcesów Rakowa, choć to tak naprawdę efekt ciężkiej pracy wszystkich osób zatrudnionych w klubie. Bez względu na to, jak zakończy się obecny sezon, i tak odejdę. Klamka zapadła, decyzja jest nieodwołalna. Żeby było jasne, nie mam oferty z innego klubu – zaznacza Sikorski.

Więcej TUTAJ

***

„Bohater narodowy Anglii”

„Bezinteresowność, dobroć, wspólnota. To jest Anglia, którą znam” – napisał na Twitterze zawodnik, kiedy zobaczył, jak wiele fi rm przyłączyło się do niego. Do napastnika MU zaczęły napływać oferty od restauracji i barów z całej Anglii (m.in. z Wigan, Watford, Middlesbrough, Hull, Falmouth, Liverpoolu, Lincoln i wielu innych rejonów kraju) z deklaracją sponsorowania obiadów dla dzieci. „W tym trudnym czasie chcemy być razem. Z przykrością przyjęliśmy wiadomość, że rząd odrzucił projekt fundowania posiłków, dlatego w trakcie ferii w czasie lunchu (godz. 12–15) oferujemy dzieciom darmową pizzę” – poinformował The Old Millwrights Army w Aylsebury. „Rashford 1, Boris 0” – kawałek prześcieradła z takim napisem zawisł w mieście Wythenshawe na północy kraju, gdzie dorastał snajper MU. 

Rashford jest bohaterem całego kraju, kimś, kto skutecznie potrafi przeciwstawić się systemowi i wygrywa „mecze” nawet z samym premierem. Dzieci kochają piłkarza, o czym świadczy przykład choćby szkoły podstawowej Anderton Park w Birmingham. Co roku jej dyrektor organizuje głosowanie wśród uczniów na patrona konkretnej klasy. Ma to być ktoś, kto wyjątkowo przysłużył się światu i jest inspiracją dla dzieci. W poprzednich latach głosowania wygrywały takie postaci, jak Michelle Obama, Muhammad Ali czy J.K. Rowling. W tym roku wygrał piłkarz MU. Teraz, jak informuje „The Guardian”, zdjęcie uśmiechniętego Rashforda wisi przy drzwiach wejściowych do klasy z następującym komentarzem: „Marcus jest zdeterminowanym, miłym człowiekiem i za to bardzo go lubimy. Nigdy się nie poddaje. Inspiruje nas do bycia wspaniałymi obywatelami. Kocha swoją mamę i wie, że nie byłby tu, gdzie jest, bez jej siły”.

Więcej TUTAJ

***

„Znajomy strażak na ratunek”

Szwajcar od 2014 roku pracował jedynie w klubach arabskich. Ostatnio prowadził saudyjskie Al Ahli. Największe sukcesy święcił w ojczyźnie. Zdobył dwa mistrzowskie tytuły z Grasshopper w połowie lat 90., a potem cztery z Basel, gdzie pracował aż dekadę (1999–2009) i stworzył niezły europejski zespół. Gorzej wiodło mu się w Tottenhamie, w którym został zatrudniony pod koniec lat 90.

Teraz podjął się najtrudniejszego zadania w karierze. Kadra Schalke nie wygląda tak źle, jak wskazują na to wyniki, ale przez rok nikt nie potrafi ł sprawić, by piłkarze zaczęli grać choć trochę na poziomie z poprzedniej jesieni, gdy zespół na koniec roku zajmował piąte miejsce. Tymczasem wiosną był – obok zdegradowanego Paderborn – najsłabszą drużyną w lidze, a jesienią już bezwzględnie najgorszą, z żenującym dorobkiem czterech punktów w 13 spotkaniach.

Więcej TUTAJ

***

„Leo Messi przemówił”

Messi jednak nie próżnuje i podczas odpoczynku od futbolu udzielił długiego wywiadu hiszpańskiej telewizji La Sexta. Fanów najbardziej ciekawi, co zrobi latem. 30 czerwca kończy się jego kontrakt z Barcą. – Na razie nie będę z nikim negocjował. Ale zrobię to, co będzie najlepsze dla mnie i dla Barcelony, która jest klubem mojego życia – powiedział. 

– Zawsze marzyłem o życiu i grze w Stanach Zjednoczonych – powiedział, lecz na MLS chyba jeszcze za wcześnie. Dużo bardziej prawdopodobne jest przejście do Manchesteru City lub PSG, ale o tym nie mówił. Dał do zrozumienia, że w kwestii przyszłości poczeka na wybory nowego szefa klubu, zaplanowane na 24 stycznia. Ktokolwiek nim zostanie, nie będzie pewnie miał z największą gwiazdą tak złych relacji jak były już prezes Josep Maria Bartomeu. – Wielokrotnie mnie oszukał – przyznał Messi.

Więcej TUTAJ

„SPORT”

„Muszą dać więcej”

Nie ma co ukrywać, że słaba forma tych dwóch piłkarzy odbiła się na kreatywności i potencjale pomocy. To bardzo ważna formacja, ale gdy kluczowi gracze nie dają tyle ile powinni, jej siła jest znacznie mniejsza, co odbija się na wynikach. Być może brak tych graczy przykryła świetna forma strzelecka Jakuba Świerczoka, ale snajper będzie potrzebował wsparcia wiosną. Od Lipskiego kibice mają prawo oczekiwać dobrze wykonywanych stałych fragmentów gry, dobrego przeglądu pola i dokładnych podać otwierających drogę do bramki. Vida ma być z kolei jak swego czasu Felix, czyli wszędobylski i groźny w polu karnym, wykańczający sytuacje bramkowe. Czy tak będzie w głównej mierze zależeć będzie od samych zainteresowanych. Trener Fornalik może im tylko w tym pomóc, ale sam za nich na boisko nie wejdzie.

***

„2000 minut Janzy”

Za pół roku kończy mu się umowa z klubem z Zabrza. Co w takim razie dalej z przyszłością dobrze prezentującego się w ekstraklasie zawodnika? Zimą rok temu mówiło się o zainteresowaniu holenderskiego ADO Den Haag. Poza spekulacje sprawa jednak nie wyszła. O swojej przyszłości Erik Janża mówi nam tak: 

- Z moim kontraktem to nie jest tak, że kończy się w połowie czerwca przyszłego roku. W umowie jest bowiem zapis, że jeżeli zagram w danym sezonie 2000 minut, to automatycznie zostanie on przedłużony o kolejny rok. W ten sposób to działa. Jeśli zaś nie byłoby tych dwóch tysięcy minut, to kwestia do porozumienia się. W każdym razie zacząłem rozmowy z dyrektorem sportowym co do mojej umowy. Zobaczymy jak to się potoczy, w którym kierunku pójdzie. Na razie jestem w Zabrzu, koncentruje się na treningu i na najbliższych meczach – mówi zawodnik.

***

„Kadrowe dylematy”

Z drugiej strony nie jest powiedziane, że Raków nie dokona zimą kilku wzmocnień. Biorąc pod uwagę niepewną sytuację kilku zawodników, to pozycja stopera będzie kluczową, na którą ekipa spod Jasnej Góry będzie poszukiwać w najbliższym okienku nowej twarzy. Podobnie będzie z lewym wahadłem. Tam rządzi Patryk Kun i tak naprawdę nie ma żadnego konkurenta do miejsca w składzie. Petar Mamić prawdopodobnie zmieni Częstochowę na Bielsko-Białą. Daniel Bartl, który w spotkaniu z Piastem zastępował Kuna, nie spisał się zbyt dobrze. W przypadku dłuższej nieobecności polskiego wahadłowego Raków musi mieć lepszą alternatywę. Wzmocnienia na tych pozycjach będą kluczowe biorąc pod uwagę początek rozgrywek w 2021 roku. Najpierw Raków zmierzy się bowiem u siebie z Pogonią, a więc trzecią drużyną w ligowej tabeli, a w następnej kolejce pojadzie do Warszawy na mecz z Legią. 

***

„”Przekleństwo” obcego boiska”

Co jeszcze dało się zauważyć minionej jesieni? Że Śląsk jest typowym zespołem własnego boiska. W bieżących rozgrywkach żadnemu przeciwnikowi nie udało się wywieźć kompletu punktów z Wrocławia, ba, większość z nich wyjeżdżała ze stolicy Dolnego Śląska na tarczy (Śląsk u siebie tylko dwa mecze zremisował, pozostałe pięć rozstrzygnął na własną korzyść). Znacznie gorzej podopieczni Vitezslava Laviczki radzili sobie na obcych boiskach. Tam też nie uznawali kompromisów, ale odnieśli tylko dwa zwycięstwa, zaś pięciokrotnie zeszli z boiska pokonani.

***

„Wymagamy czegoś więcej”

Ofensywna filozofia futbolu wyznawana przez szkoleniowca ze Słowacji niekoniecznie przekłada się na liczbę strzelonych goli. Tych Zagłębie ma 18, rzadziej do siatki rywali trafiały tylko zespoły z dolnej połowy tabeli. Listę najskuteczniejszych zawodników „miedziowych” otwiera Lorenzo Simić, czyli 24-letni chorwacki... obrońca, który strzelił 3 gole. W ekstraklasie są jeszcze tylko dwie drużyny, które nie mają w swoich szeregach nawet jednego zawodnika z dorobkiem 4 bramek – obie Wisły. W Lubinie problemem jest postawa napastników. Nie objawił się godny następca Bartosza Białka, sprzedanego do Wolfsburga. Rok Sirk zdobył dwie bramki, a Samuel Mraz - 1 czyli tyle, ile Damjan Bohar, przy czym ten ostatni potrzebował do tego ledwie 5 spotkań, bo potem został sprzedany chorwackiemu NK Osijek.

***

„Przeżuci i… wypluci”

Podbeskidzie, na przestrzeni całej rundy, było najgorszą drużyną ekstraklasy. I nie świadczy o tym jedynie ostatnie miejsce w tabeli. Zmiany nastąpiły, a wkrótce nastąpią kolejne. Jest już nowy szef kuchni, który kiedyś pod Klimczokiem gotował całkiem smacznie. Niebawem też powinni pojawić się nowi kelnerzy. I życzyć wypada, by to określenie nie nabrało w stosunku do nowych nabytków klubu pejoratywnego znaczenia.

***

„Konieczny: Zespół potrzebuje leczenia”

Jesienią w 14 meczach Podbeskidzie straciło aż 38 bramek. To przerażająca liczba...

Styl gry, a także wyniki, byłyby lepsze, gdyby Podbeskidzie inaczej wyglądało od tyłu. Tymczasem stoperzy... uciekali od światła bramki, a defensywni pomocnicy szybciej wracali, gdy widzieli, że dzieje się coś niebezpiecznego. Jeżeli tak się dzieje, to cała gra ofensywna leży. Podbeskidzie starało się trzymać do pierwszego ciosu, a po nim wszystko się sypało. Ogromna niefrasobliwość przed własną bramką powodowała to, co się później działo. Gdyby reszta zespołu wiedziała, że stoperzy trzymają ramę, to Podbeskidzie byłoby dziś w zupełnie innym miejscu. 

Czy brak konkretnych wzmocnień po awansie na najwyższy poziom rozgrywkowy miał znaczący wpływ na postawę zespołu?

To nie był przypadek, że ci zawodnicy, którzy przyszli latem do klubu, trafili akurat – z całym szacunkiem – do Podbeskidzia, a nie poszli do lepszych klubów. Runda obnażyła ich braki. Za mało mamy w Podbeskidziu liderów, a za dużo piłkarzy, którzy chcą coś osiągnąć bez komunikacji. Zrozumiałbym to, gdyby jakość piłkarska była dużo większa. Z drugiej strony klub dokonał siedmiu transferów, to wcale nie jest tak mało, ale wolałbym, aby zmiany nastąpiły na trzech pozycjach, za to na piłkarzy dwa razy lepszych. No, ale jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Generalnie moja rola, komentując to wszystko, jest trochę niewdzięczna. Mam swoją agencję menedżerską i chcę Podbeskidziu pomagać. Z drugiej jednak strony prawda jest prawdą i nie można się gryźć w język.

***

„Transferowe przymiarki”

Na transferowej karuzeli pojawiło się już przymierzane do GKS-u Tychy nazwisko Rafała Figla, który jesienią zaliczył 8 występów w ekstraklasie w barwach Podbeskidzia. - To dobry kierunek w poszukiwaniach zawodnika do środka pola – uważa Szachnitowski. - Słyszałem też, że jeżeli on „nie wypali” to jest jeszcze ślad wiodący za południową granicę. Myślę, że taki doświadczony zawodnik, który zagra obok Paprzyckiego, w miejscu opuszczonym przez Jana Biegańskiego, jest bardzo potrzebny. Wierzę też, że w dobrej formie wróci do gry wiosną wyleczony już Maciek Mańka, a młodzi – także po wyleczeniu kontuzji – Dawid Kasprzyk i Michał Staniucha wzmocnią walkę o miejscu w ataku. 

***

„Bednarek kontra Fabiański”

„Młoty” sąsiadują ze „Świętymi” w klasyfikacji, bo zajmują miejsce dziesiąte. Będzie to piąte w historii starcie Jana Bednarka i Łukasza Fabiańskiego, kolegów z reprezentacji Polski na boiskach Premier League. Jak dotychczas lepiej w takich meczach wypadały zespoły doświadczonego golkipera. Tylko raz Southamptonowi udało się wygrać, ale Fabiański był wówczas jeszcze piłkarzem Swansea. Już w barwach West Hamu, po meczach przeciwko Janowi Bednarkowi, schodził z boiska wyłącznie w glorii zwycięzcy, a takie spotkania rozegrano – jak dotąd – trzy. Southampton stracił w nich aż osiem goli, co nie jest najlepszym świadectwem dla naszego obrońcy.

***

„Messi nie dał odpowiedzi”

Jako że kontrakt Messiego z „Dumą Katalonii” wygasa z końcem czerwca liczono, że podczas rozmowy z Jordim Evole z kanału telewizyjnego „La Sexta” piłkarz zdradzi choć trochę szczegółów dotyczących swojej przyszłości. Słowo „trochę” pasuje tutaj jak ulał, bo 33-latek nie złożył żadnej deklaracji, a jego wypowiedź była mglista i mało sugestywna, przez co pozostawiła sporo pola do interpretacji. - Nie wiem, co zrobię w przyszłości - mówił kilkakrotnie gwiazdor Barcelony. - Na razie nie będę z nikim negocjował, a latem zobaczymy co się stanie. Zrobię jednak to, co będzie najlepsze i dla mnie, i dla Barcelony, klubu mojego życia. Zawsze marzyłem o życiu i grze w Stanach Zjednoczonych. To byłoby cudowne doświadczenie, lecz to jeszcze nie czas na taką decyzję. Jeżeli miałbym zmienić klub, to chciałbym zrobić to w najlepszy sposób. Do Barcelony na pewno wrócę, żeby pracować w klubie, który jest większy niż jakikolwiek piłkarz - przyznał Messi, dając zapewne wiele satysfakcji kibicom amerykańskiej Major League Soccer.

***

„Wołali na niego „Szafa””

„Ma 24 lata, jest jednym z najwyższych piłkarzy, którzy przyjechali na mistrzostwa świata. Przy niskich Koreańczykach wygląda niczym wieżowiec. W lutym strzelił bramkę Nigerii w półfinale Pucharu Afryki, dwa miesiące wcześniej przeszedł z Grasshoppers Zurych do francuskiego Lens, gdzie gra wspólnie z Jackiem Bąkiem. I choć na piłkarza meczu otwarcia słusznie wybrano El Hadji Dioufa, to bohaterem dnia był Papa Bouba Diop. Bramka pomocnika reprezentacji Senegalu spowodowała, że już w pierwszym dniu mistrzostw świata byliśmy świadkami sensacji wielkiego kalibru. – To najszczęśliwszy dzień mojego życia. Tę bramkę dedykuję mojemu krajowi i całej Afryce – mówił po meczu szczęśliwy Diop. Podobnie jak wszyscy piłkarze Senegalu grający w lidze francuskiej” – pisał z Korei redaktor Czernik.

- To był bardzo fajny, uczynny i superczłowiek, a przede wszystkim świetny piłkarz. Rokował na naprawdę dobrego gracza i takim był, bo grał przecież i w lidze francuskiej, i w angielskiej. Choć może nie rozwinął się tak, jak mógł, bo miał predyspozycje, żeby osiągnąć jeszcze więcej. To był ogromny talent. Trzeba powiedzieć, że miał doskonałe warunki fizyczne, bo był wysoki, silny, mocny. Można powiedzieć, że był typem takiego gladiatora – opowiada Jacek Bąk.

***

„GAZETA WYBORCZA

„Dzieciak strzela dorosłym

Youssoufa Moukoko urodził się w Yaoundé, stolicy Kamerunu. Wychowywali go dziadkowie, jako 10-latek przyleciał do Niemiec, gdzie od dawna pracował ojciec. Zapisał się na treningi w St. Pauli, na pierwsze zajęcia wyszedł w butach do biegania – nie wiedział, że trzeba założyć korki, nigdy profesjonalnie nie ćwiczył – ale natychmiast zaczął strzelać gole. Błyskawicznie dochrapał się zaproszenia do juniorskiej reprezentacji Niemiec, równie błyskawicznie przestano go powoływać. Za dużo wywoływał szumu, szefowie dortmundzkiego klubu chcieli, by dorastał w spokoju.

Więcej TUTAJ


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się