Autor zdjęcia: Michał Kosc / PressFocus
Czy obrońcy mogą na nich liczyć? TOP 3 najgorszych bramkarzy Ekstraklasy
Może nie byli piątą kolumną swoich drużyn, ale z pomocą zazwyczaj bywało kiepsko. Skoro obronę trzeba budować od tyłu, to wypadałoby przy tym bazować na solidnym bramkarzu (również tym drugiego wyboru), a niektóre kluby mają z tym mniejsze lub większe problemy. Kto nam w minionej rundzie nie zaimponował?
3. Filip Bednarek (Lech Poznań) – 4,64
Gdybyśmy mieli układać ranking tych bardziej znanych Bednarków, Filip z pewnością byłby niżej niż Jan. No, może pokonałby Kamila, ale to już kwestia dyskusyjna. Pijemy do tego, że na pewno byłby wyżej niż w rankingu bramkarzy Ekstraklasy, bo trzecie miejsce od końca chluby mu nie przynosi. Tym bardziej, że jakieś większe babole mu się nie przydarzały nagminnie, więc o co tak właściwie chodzi? Więcej strzałów oddano tylko na bramkę Karola Niemczyckiego, procent skutecznych obron Bednarka też nie leży na dnie stawki, bardziej w połowie, wiele bardzo dobrych interwencji też zaliczył.
Jednak nie możemy oprzeć się wrażeniu, że na słabość bramkarza Lecha składają się właśnie te mniejsze rzeczy – błędy w wyprowadzaniu piłki, słaba gra nogami ogólnie, czy utrata koncentracji w momentach, kiedy mało kto się tego spodziewał. Takie błędy zbierały się do kupy kolejka po kolejce, przez co trudno mówić o Bednarku jako monolicie defensywnym. Pomagał zespołowi, ale jego forma często była zabawką w kinder niespodziance - nie wiadomo było, co tym razem wyjdzie w praniu. A nerwów kibiców też nie oszczędzał.
2. Damian Węglarz (Jagiellonia) – 4,60
Wskoczył do składu tylko dlatego, że Pavelsa Steinborsa wyeliminowała kontuzja i znamienne, że w meczach, w których bronił, Jagiellonia – jak by to łagodnie napisać – grała w zdecydowanej większości żenująco. 0:1 ze Śląskiem, 0:3 z Pogonią, 1:3 z Cracovią, 1:3 ze Stalą i ten jeden rodzynek, czyli zwycięstwo u siebie z Wisłą Płock 5:2. Węglarz może i nie był główną przyczyna problemów Jagiellonii, ale wcale nie pomagał jej w tamtym momecie wyjść z tego bagna. Obronił tylko 59,3% strzałów lecących na jego bramkę (dane z Ekstrastats.pl), gorzej w tym zestawieniu wypada tylko trio z Podbeskidzia i Zlatan Alomerowić, który bronił jedynie w dwóch meczach. Jeśli ten okres był dla niego szansą na pokazanie się Bogdanowi Zającowi, to trzeba przyznać, że koncertowo ją zaprzepaścił.
1. Rafał Leszczyński – 4,20 / Martin Polacek – 4,00 (Podbeskidzie)
38. Liczba straconych goli przez Podbeskidzie, najwyższa na tym etapie od sezonu 2004/2005, mówi wszystko. Wszystko o obrońcach, bo to oni ponoszą największą winę za to, że bielska defensywa była bardziej gościnna dla rywali niż Las Vegas dla hazardzistów. Ale to nie sprawia, że bramkarze mają z automatu czyste ręce i mogą powiedzieć: „to oni, to ich wina, ja nie mogłem nic zrobić!”. Nie. Dlatego też zdecydowaliśmy się na wyróżnienie zbiorowe dla Martina Polacka, który – jako jedyny poza wspomnianym wyżej Alomeroviciem – ma skuteczność interwencji na poziomie poniżej 50% oraz Rafała Leszczyńskiego. Debiutanta, na którym psów wieszać nie będziemy, bo trzy mecze to za mała próba, ale któremu też trzeba wytknąć choćby błąd przy golu Chuki w meczu z Wisłą Kraków i niepewną postawę we wszystkich występach. Każdy bramkarz, również Pesković, który początek miał rzeczywiście bardzo dobry, dorzucił swoje trzy grosze do blamażu Podbeskidzia. I przymykanie na to oka mija się z celem. Pozostaje tylko mieć nadzieje, że wraz z nowym-starym trenerem w szeregach obronnych coś zmieni się na plus.