Autor zdjęcia: Szymon Górski / PressFocus
Z nimi twierdzy nie zbudujecie. TOP 3 najgorszych środkowych obrońców w Ekstraklasie
Drużynę buduje się od tyłu, obrona powinna być pierwszym fundamentem drużyny, prawdziwym monolitem. Nie powinno więc nikogo dziwić to, że w trójce najgorszych stoperów ligi znajdują się wyłącznie zawodnicy Podbeskidzia.
3. Aleksander Komor (Podbeskidzie) – średnia not 3,18
Przed sezonem nie spodziewaliśmy się, że w tym zestawieniu zobaczymy akurat Aleksandra Komora. W I lidze wyglądał naprawdę przyzwoicie, był jednym z liderów obrony Podbeskidzia, więc nic dziwnego, że od początku sezonu Krzysztof Brede stawiał na niego bardzo regularnie. Środkowy obrońca jednak pokazał, że Ekstraklasa to dla niego zbyt wysokie progi. Nic się nie zmieniło od jego występów za czasów gry w Górniku Łęczna. Wtedy był jednak młodym zawodnikiem, więc dużo od niego nie wymagano. Popełniał błędy, z których mogliśmy go wówczas rozgrzeszyć.
Problem w tym, że Komor nie jest już młodzieżowcem, a nadal ma trudności z wyprowadzeniem piłki, odpowiednim ustawieniem się, czy umiejętnym kryciem przeciwnika. Sam przed sezonem stwierdził, że to dla niego ostatni dzwonek, którego naszym zdaniem nie wykorzystał. Nikogo nie zdziwi, jeśli nowy trener odstawi go na boczny tor, dla wielu pewnie byłaby to nawet zbawienna informacja. Podbeskidzie bowiem tylko raz w tym sezonie Ekstraklasy zagrało na zero z tyłu, oczywiście bez Komora w składzie.
2. Dmytro Baszłaj (Podbeskidzie) – średnia not 3,14
Wielkie problemy z kryciem ma zawodnik z Ukrainy, ale u każdego obrońcy Podbeskidzia w minionej rundzie to raczej codzienność niż zaskoczenie. Baszłaj jest co prawda doświadczony, ma 30 lat, ale zachowuje się na boisku tak, jakby to on musiał mieć u swego boku kogoś liderującego. A Rundić i Komor… no właśnie. Nie spełniają się w tej roli – to i tak mało powiedziane. Baszłajowi brakuje charakteru. Jest jedną z tykających bomb z Bielska, która wybucha wcale nie aż tak rzadko. Potrafi asystować, ale niestety tylko przeciwnikom. Od razu, gdy pomyślimy o Ukraińcu, przed oczami pojawia nam się spotkanie z Lechem Poznań, kiedy to Baszłaj wystawił na minę Kocsisa potem bynajmniej nie zachowując się jak saper. Kilka sekund później, przez efekt domina, piłka była już w bramce Peskovicia. W taki sposób stabilnej obrony za żadne skarby nie da się zbudować.
1. Milan Rundić (Podbeskidzie) – średnia not 3,0
Na papierze wyglądał przyzwoicie, przecież Slovan Bratysława, czy czeska Karvina to nie są amatorskie kluby. Rundić wygląda natomiast, jak zawodnik z B klasy, który niby na boisku jest, ale co tam robi, nie wie tak naprawdę nikt. Pewnie i on sam. Gorszego stopera w tej lidze na ten moment nie widzimy. Niepewny, nerwowy, wolny, z dużymi bramkami w kryciu, a do tego elektryczny, co pozytywnym skutkiem (dla przeciwnika) udowodnił między innymi w meczu z Lechem Poznań.
Moglibyśmy tu wypisać wszystkie cechy, których nie powinien mieć obrońca i jednocześnie przypisać je właśnie Serbowi. Już nawet kiedy wydaje się, że sytuacja jest nie do zepsucia, ten potrafi niewytłumaczalnie zmienić kierunek biegu i zaliczyć kuriozalną stratę, efektem której jest stracona bramka. Transfer Rundicia był zachwalany, ludzie sami siebie pytali, jakim cudem Podbeskidzie namówiło takiego zawodnika. Inni z kolei zastanawiali się, gdzie jest haczyk. Okazało się, że haczykiem są jego umiejętności. Tak przynajmniej interpretujemy to, co widzieliśmy w rundzie jesiennej. Dla ostatniej drużyny ligi miał być niczym zbawienie, a okazał się kolejnym Gavishem, czy Marianem Jarabicą.
***
Naprawdę współczujemy kibicom Podbeskidzia, bo z tylu stoperów w Ekstraklasie akurat u nich musi grać taka śmietanka. A w drodze mamy kolejnego potencjalnego podpalacza, wszak niedawno kontrakt z Podbeskidziem podpisał Rafał Janicki. Trzymajcie się tam w tej Bielsko-Białej...