Autor zdjęcia: Własne
Listkiewicz: Pucharowicze rozczarowaniem roku. Michniewicz: Zaznaczyć obecność w Europie. Siedmiu niepewnych z Rakowa
W poniedziałkowej prasie ciąg dalszy podsumowań 2020 roku i przewidywań na temat obecnego. O swoich wrażeniach opowiada między innymi Michał Listkiewicz. W "Sporcie" czytamy o przebudowach drużyn Ekstraklasy, a "Super Express" funduje nam wywiad z Czesławem Michniewiczem. Zapraszamy.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Dudek: Mistrzowski tytuł zostanie w Madrycie?”
Nie minęła jeszcze połowa sezonu w LaLiga, ale już teraz można pokusić się o pewne wnioski. Bez wątpienia rewelacją jest drużyna Diego Simeone. Argentyńczyk pracuje w Atletico Madryt od dziewięciu lat. Za jego kadencji Los Rojiblancos nie schodzą z podium, co tylko pokazuje wielką klasę trenera. Co najważniejsze, on wciąż jest nienasycony. Atletico w pełni zasłużenie zajmuje pierwsze miejsce w tabeli i jeśli wygra dwa zaległe spotkania, zwiększy przewagę nad Realem Madryt do ośmiu punktów. Ktoś powie, że zespół Simeone po prostu wykorzystuje problemy Królewskich i Barcelony. Ja się z tym nie zgodzę. Tylko dwa remisy, jedna porażka i zaledwie pięć straconych bramek, to nie przypadek. Warto porównać to z poprzednim sezonem, w którym Atletico razem z Celtą Vigo należało do najczęściej remisujących drużyn w LaLiga (16 razy dzielili się punktami z rywalem). Obecnie Rojiblancos potrafi ą wygrywać mecze, które są wyrównane, a to cechuje najlepsze zespoły na świecie.
Więcej TUTAJ
***
„Dziekanowski: Przeklęta (?) presja wyniku”
Ogólne założenia są słuszne: w szkoleniu dzieci i młodzieży akcent powinien być położony przede wszystkim na rozwój indywidualny. Ale już sposób jak to osiągnąć, który proponuje PZPN, jest dla mnie nie do przyjęcia. To nie system rozgrywek jest winny temu, że piłkarze szkoleni są tak, a nie inaczej. Zmiana sposobu myślenia stoi po stronie trenerów i ludzi odpowiedzialnych za wykształcenie piłkarskiego narybku. Inteligentny trener nie będzie kazał młodym piłkarzom stać w polu karnym całą drużyną i bronić wyniku. Inteligentny trener, przy wsparciu klubu, poradzi sobie z tak zwanym „Komitetem Oszalałych Rodziców”. Likwidacja rozgrywek nie jest rozwiązaniem, bo jeśli dzieciak ma rodzica wymagającego ciągłych zwycięstw, czy trenera, który ma chore ambicje. to czy to będzie mecz towarzyski, czy o punkty, sytuacja będzie wyglądała tak samo. Mówiąc obrazowo, to jest trochę tak, jakby w restauracji, w której serwują kiepskie dania, właściciel postanowił przestawić sprzęty w kuchni i inaczej ustawić stoliki, z menu zaś wyrzucić dania, na które narzekają klienci i zostawić tylko przystawki i zupy. Słowem – operacja kosztować będzie mnóstwo zachodu i nic ona nie da. A przecież wiadomo, że wszystkie problemy dałoby się rozwiązać, gdyby znaleziono dobrego szefa kuchni. Bo to nie wystrój wnętrza decyduje o jakości jedzenia.
***
„Borek: Życzenia na nowy rok”
Jerzemu Brzęczkowi, by zaczął w wielkim stylu eliminacje mistrzostw świata w Katarze a trzy miesiące później niech przebije wynik Adama Nawałki z EURO 2016. Selekcjonerowi życzę również, by nie miał najmniejszych problemów z wytypowaniem kadry na turniej. By nie zważał na przeszłość, sentymenty czy też sugestie prezesów klubów lub telefony agentów. Niech trenerowi nie zabraknie odwagi w nominacjach dla młodych graczy, bo na pewno kilku z nich cały czas daje sygnały, że warto w nich inwestować i że mogą grać w kadrze latami.
Wszystkim polskim klubom, by zatrudniały zagranicznych piłkarzy tylko takich, którzy robią różnicę. Ale przede wszystkim, by odważnie stawiały na naszych, młodych chłopaków. Bo to oni dadzą nam satysfakcję, to oni zostaną sprzedani za największe pieniądze i to z nimi będzie największa identyfikacja kibiców.
Więcej TUTAJ
***
„Szable w dłoń, czyli co czeka polską piłkę”
Ponieważ reprezentacja jest drużyną niestabilną, trudniej przewidzieć, jak wypadnie na EURO. Zdecydowanie łatwiej napisać scenariusz tego, co się stanie w zależności od wyniku. Brak awansu z grupy wiadomo, co oznacza – nawalankę w Brzęczka. Na swoje szczęście selekcjoner nie ma mediów społecznościowych, więc oberwie się też aktywnemu na nich Zbigniewowi Bońkowi. Odezwą się nieliczne głosy nawołujące do publicznej debaty na temat stanu naszej piłki. Że może wobec porażki warto całościowo spojrzeć na polski futbol, zastanowić się, że skoro w XXI wieku na siedem prób (zakładając pesymistyczny wariant na EURO) w wielkich turniejach tylko raz udało się opuścić grupę, problem tkwi znacznie głębiej niż w selekcjonerze. One będą przez tydzień, może dwa, ale i tak nie przebiją się wobec przewijających się nazwisk nowych zarządców kadry. To przy porażce na EURO.
Z kolei dobry wynik oznacza, że wyjdą nieliczni, pochowani obecnie obrońcy Brzęczka z nieśmiertelnym „a nie mówiłem”. Oddech przed oddaniem buławy złapałby też Boniek, dla którego ostatnie miesiące jako prezesa nie były szczególnie dobre. Z korzystnym wynikiem reprezentacji wiedziałby, co zrobić. Nie omieszkałby wspomnieć, że gdy w ostatnich dwudziestu latach reprezentacja zrobiła coś ponad to w turniejach, to akurat za jego kadencji.
***
„Listkiewicz: To był rok Lewandowskich”
Największe rozczarowania minionego roku?
Na pewno nasi pucharowicze, do pewnego momentu poza Lechem Poznań. Choć trudno to nazywać zawodem, bo wiele sobie nie obiecywaliśmy, pamiętamy, co było w poprzednich latach. Myślę też, że dużym rozczarowaniem była też nasza reprezentacja młodzieżowa. Piłkarze mieli awans na wyciągnięcie ręki, a na finiszu całkowicie spieprzyli sprawę. To duża sztuka.
Miała na to wpływ decyzja trenera Czesława Michniewicza, który we wrześniu objął Legię i początkowo pracował i w kadrze, i w klubie?
Myślę, że miało to znaczenie, można było z tym poczekać. Gra na dwóch fortepianach rzadko się sprawdza. Kiedy byłem prezesem PZPN, mieliśmy podobny dylemat. Byliśmy o krok od zatrudnienia Franciszka Smudy, wymyślono, by prowadził jednocześnie Legię i reprezentację. My się na to nie zgodziliśmy. Uznaliśmy, że w piłce nożnej to nie ma sensu. Zawsze się coś zaniedba.
Jak pan patrzy na sprawę sędziego Wojciecha Mycia, na jego kontrowersyjną karierę?
Z nim jest podobnie, jak z Jurkiem Brzęczkiem. Zrobiono wokół niego harmider. Wiadomo, nie jest to jeszcze arbiter klasy Szymona Marciniaka, Pawła Raczkowskiego czy Pawła Gila, ale „zajeżdżanie” człowieka nie ma sensu. To samo jest z selekcjonerem. Zrobiono z niego kompletnego nieudacznika, a jak dla mnie te jego argumenty do obrony są całkiem rozsądne. Brzęczek dostał do wykonania zadania i oba zrealizował. A styl ma znaczenie w jeździe figurowej czy w skokach narciarskich, a nie w futbolu. Tu liczy się efekt końcowy. Jest tylko jeden mecz, którego tej reprezentacji nie można wybaczyć.
Więcej TUTAJ
***
„Koniec jest bliski”
Frank Lampard krótko cieszył się mianem jednego z najlepiej zapowiadających się angielskich menedżerów. Po porażce z Manchesterem City 1:3 posada trenera Chelsea wisi na włosku. Jeszcze kilka miesięcy temu taki scenariusz wydawał się nieprawdopodobny.
Słaba gra zespołu w połączeniu z nietrafionymi letnimi wzmocnieniami sprawia, że pozycja Lamparda w ciągu zaledwie kilku miesięcy zmieniła się o 180 stopni. Jeśli uda mu się utrzymać na stanowisku do następnego ligowego meczu, będzie to oznaczało, że ktoś w klubie dał mu jeszcze jedną szansę przez wzgląd na stare, dobre czasy, gdy jeszcze jako kapitan prowadził Chelsea do sukcesów. Ale kolejna porażka będzie oznaczała koniec sentymentów.
„SPORT”
„”Azzurri” Na właściwym kursie”
Włosi mieli o połowę gorszą skuteczność niż rok wcześniej, w 8 występach zdobyli tylko 17 bramek i… nic z tego nie wynika. W obu przypadkach uzyskali co chcieli, wygrali grupy i są w finałach. Najskuteczniejszy Domenico Berardi zdobył 3 bramki, ale na listę wpisało się jeszcze 11 jego kolegów. Rok wcześniej najskuteczniejszy był Andrea Belotti z 4 trafieniami, pozostałe zdobyło… 18 zawodników. Włosi już przyzwyczaili się do tego, że od kilkunastu lat nie mają „bombera” typu Christian Vieri, Roberto Baggio, Filippo Inzaghi, Alessandro del Piero. Najlepszy strzelec lig europejskich w ubiegłym sezonie Ciro Immobile po 7 latach gry w reprezentacji ma na koncie tylko 10 goli w 42 meczach, w 2020 roku nie zdobył żadnego.
Belgowie także rozegrali tylko dwa mecze mniej niż rok wcześniej i tak jak Włosi mają dwukrotnie mniejszą skuteczność. Ich 19 goli zdobyło 8 zawodników, najlepsi Michy Batshuayi i Romelu Lukaku po 5, ten pierwszy trzy w meczach towarzyskich. Mimo to „Czerwone Diabły” wygrały grupę w cuglach, uzyskując największą przewagę na mecie, dystansując Danię i Anglię o 5 punktów. Jedynej porażki doznali z Anglikami.
***
„Korona dla wirusa”
Wirusy są z nami od zawsze, przywykliśmy do nich. Żeby efekt zagrożenia zadziałał, trzeba było stworzyć wirusa, przy którym „pokombinował” człowiek. Najlepiej żeby to byli Chińczycy, komunistyczny reżim nie uznający jednostki, produkujący największą tandetę na świecie na masową skalę. Tego już można było się bać. Powstała solidna baza, do niej dodano nadbudowę wprowadzając wirusowy terror psychiczny stopniowo dzieląc społeczeństwo. To samo dla jednych jest zakazem, dla innych tylko zaleceniem. Jedni tracą dorobek życia, drudzy robią kokosowe interesy i przekręty na niespotykaną skalę.
Do pandemii dodawano inne tematy, dla których w takim czasie nie powinno być miejsca, żeby wprowadzić jeszcze większy chaos. Im więcej sprzecznych dyrektyw i działań, im więcej zarządzeń rażących brakiem logiki, tym lepiej. Prawdziwe i zmyślone informacje przemieszano dokładnie, potęgując zagubienie ludzi. Politycy zamiast wspierać tych, którzy ich wybrali obdarzając zaufaniem, straszą różnymi formami nacisku i ograniczają wolność. Już w kwietniu piętnował to w wywiadzie dla słoweńskich mediów prezydent UEFA Aleksander Czeferin. Ma ambicje zostania prezydentem Słowenii, zyskuje tam na popularności takimi poglądami. Ciekawe tylko, czy kiedy stanie na czele swojego kraju, pozostanie im wierny. Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia.
***
„Król z przegranej drużyny”
Pojawiła się szansa awansu do Ligi A, ale w listopadzie wszystko się „posypało”. Pandemia zaczęła zbierać większe żniwo, Norwegia wprowadziła mocne ograniczenia, które dotknęły także piłkarzy. W norweskiej reprezentacji stwierdzono jeden przypadek pozytywny i całą ekipę skierowano na kwarantannę. Nie pomogły apele norweskiego związku piłkarskiego, powołującego się na wytyczne UEFA. Rząd norweski nie zamierzał robić żadnych wyjątków. Norwegowie nie polecieli do Rumunii na mecz, zostali ukarani walkowerem.
Mimo tej kary szansy na awans nie stracili. Trzy dni później zestawiona naprędce kadra pod wodzą trenera reprezentacji młodzieżowej zagrała z Austrią. Zwycięstwo w Wiedniu różnicą dwóch goli zapewniało awans i z Haalandem było to możliwe. Norweskie rezerwy do 94 minuty prowadziły 1:0, ale skończyło się 1:1 i awansem Austrii. Po zakończeniu kwarantanny Haaland już w pierwszym występie zdemolował Herthę, strzelając jej cztery gole. Jednak nie była to jego ostatnia przymusowa przerwa w 2020 roku, w grudniu pauzował z powodu kontuzji.
***
„Cypr, Salzburg i Crvena Zvezda”
Po krótkiej świąteczno-noworocznej przerwie piłkarze spotykają się w środę. Najpierw badania, potem jeden czy dwa treningi, a następnie… wylot do Salzburga. Do Austrii zabrzanie mają polecieć rano 9 stycznia. Tego dnia po południu mają się zmierzyć z mistrzem i liderem tamtejszej Bundesligi Red Bull Salzburg. Podobnie było przed rokiem. Wtedy oba kluby zagrały ze sobą na początku lutego i Austriacy wygrali pewnie 3:0. Zaraz po tym spotkaniu Górnik pakuje się i wyjeżdża do Wiednia. Stamtąd 10 stycznia w niedzielę ma nastąpić wylot na Cypr, gdzie zabrzanie będą trenowali przez dwa tygodnie. Do kraju wrócą kilka dni przed ligową inauguracją.
***
„Siedmiu zawodników niepewnych”
Najbliższe tygodnie będą również ważne dla zawodników, którym kończą się z upływem sezonu kontrakty. Jest ich siedmiu: bramkarze Jakub Szumski i Branislav Pindroch, wahadłowi Patryk Kun i Piotr Malinowski, a także środkowi pomocnicy Miłosz Szczepański, Jannis Papanikolau oraz Petr Schwarz. Kluczowe będzie porozumienie ze Schwarzem, Kunem oraz Szumskim. Oni od początku tego sezonu są podstawowym wyborem trenera Papszuna przy ustalaniu składu. O ile wydaje się, że do porozumienia z Kunem powinno dojść szybko, tak sytuacja z Schwarzem i Szumskim nie jest do końca pewna. Włodarze Rakowa od jakiegoś czasu rozmawiają z Czechem, jednak nadal nie porozumiał się z klubem i latem może odejść. Równie ciekawe miesiące szykują się dla Szumskiego. Po meczu ze Śląskiem stracił miejsce w bramce, a Raków zaczął poszukiwać bramkarza. Nie ma jednak pewności, czy potencjalny nowy nabytek ma być zastępstwem dla Szumskiego, czy dla Pindrocha z którym również nie przedłużono na razie umowy.
***
„Ostatnie pół roku”
Kto jeszcze może odejść po sezonie? Wielu ważnych graczy. Począwszy od Gerarda Badii, który od jakiegoś czasu zastanawia się nad powrotem do Hiszpanii i rodziny. Jego przywiązanie do Piasta jest duże i kto wie, czy nie da się skusić na jeszcze jedną rundę lub sezon. Mocno zmienić się może linia pomocy, bo niepewna będzie przyszłość Sokołowskiego, Jodłowca, Milewskiego, Alvesa. Ostatnio o pół roku umowę przedłużył Jakub Szmatuła, który nie wyklucza, że jak zdrowie dopisze to chce jeszcze być w drużynie, choć papiery trenerskie też już ma. W klubie z Okrzei nikt jednak nie panikuje. I to z kilku powodów. Po pierwsze, część piłkarzy ma w swoich kontraktach zapisy umożliwiające przedłużenie umów. Po drugie, nie wszyscy będą chcieli za wszelką cenę odejść.
***
„Sześciu do odstrzału”
Nowy sztab szkoleniowy wczoraj przyglądał się kolejnej serii testów kondycyjnych swoich podopiecznych. Dziś na bielskich obiektach poprowadzi już pierwsze zajęcia stricte piłkarskie. Podbeskidzie zamierza pożegnać się z kilkoma zawodnikami. W sobotę składająca się z sześciu nazwisk lista transferowa została wreszcie ogłoszona. Znaleźli się na niej: Rafał Leszczyński, Aleksander Komor, Bartosz Jaroch, Rafał Figiel, Tomasz Nowak i Ivan Martin.
***
„Szampan zamiast sparingu”
Wśród tych, którzy na progu roku jubileuszu 50-lecia klubu także przyjechali na Stadion Miejski, byli: Marek Franczuk, Rafał Oprzondek, Kamil Skiba, Tomasz Szczepanek, Łukasz Wesecki, Tomasz Wolak i pomysłodawca zmagań oldbojów tyszan Albin Wira. Przy wznoszeniu toastu nie zabrakło oczywiście życzeń powrotu GKS-u do ekstraklasy, ale to już zadanie dla obecnej drużyny dowodzonej przez kapitana Łukasza Grzeszczyka.
***
„Salon odrzuconych na ludowym”
Kto jeszcze opuści Sosnowiec? Wszystko wskazuje na to, że będą to skrzydłowi Kamil Antonik oraz Michał Kieca, którzy nie przekonali do siebie trenera Moskala. Ten pierwszy trafił w trakcie rundy do Sosnowca, z kolei wychowanek Kieca wrócił latem z wypożyczenia do Skry Częstochowa, ale raczej na pewno znów zostanie wypożyczony do klubu niższej klasy rozgrywkowej. Kolejni gracze, których notowania stały w ostatnim czasie bardzo nisko, to nieskuteczny w roli napastnika Olaf Nowak, mający zerowy dorobek bramkowy jesienią, oraz Portugalczyk Martimo Maia, który stracił miejsce w składzie na rzecz młodzieżowca Nicolasa Korzenieckiego. Coraz głośniej o tym, że dobiega końca przygoda Patryka Małeckiego z Zagłębiem, ale tego doniesienia nikt z władz klubu nie komentował.
„SUPER EXPRESS”
„Michniewicz: Cel na 2021? Zaznaczyć obecność w Europie”
Największym wygranym okazał się Tomas Pekhart, najlepszy strzelec ekstraklasy. Czy jesienią Czech osiągnął życiową formę?
Miał bardzo dobry początek, to od niego zaczynał się nasz wysoki pressing. Później przytrafiły mu się urazy i nie trenował. To odbijało się na jego występach. Gdy był w mocnym treningu i nic mu nie doskwierało, to było wszystko OK. Był istotny dla zespołu przy stałych fragmentach gry. Był zagrożeniem dla przeciwnika w polu karnym, ale i pomocny w naszej „16”. Trzeba mu oddać, że bardzo nam pomógł, bo zdobywał bardzo ważne bramki.
Czego życzyć panu w nowym roku?
Najważniejsze jest zdrowie, reszta w tym wszystkim wydaje się mniej istotna. Wszyscy musimy życzyć sobie zdrowia, bo jak ono jest, to potem można się poświęcić pracy. Dlatego życzę zdrowia wszystkim kibicom, bliskim, zawodnikom, z którymi pracuję. Chciałbym, aby sportowo to był udany rok. Aby Legia osiągała wyniki na miarę możliwości i oczekiwań. Aby zdobywała trofea w Polsce i zaznaczyła swoją obecność w Europie. To mój cel na 2021 rok.