Autor zdjęcia: Rafal Rusek / PressFocus
Napastnik bezobjawowy, a teraz też bezrobotny
W Ekstraklasie zadebiutował w barwach Zagłębia Sosnowiec. Jako 21-latek swoją pierwszą bramkę zdobył już w drugim występie od pierwszej minuty, ale nie, nie był to żaden zwiastun wystrzału talentu Olafa Nowaka ani zapowiedź wspinaczki sportowej. Odwrotnie – z rundy na rundę udowadnia, że jest słabszy niż się wszystkim wydawało. Tym razem w Sosnowcu z niego zrezygnowano.
Ciekawe, na jakim poziomie ten upadek się skończy, bo poza wiekiem trudno jest doszukać się u Nowaka jakichkolwiek atutów. W niedzielę napastnik za porozumieniem stron rozwiązał kontrakt z Zagłębiem Sosnowiec, do którego wrócił po półtorarocznej przerwie. Z marnym skutkiem, bo jeśli zerwaniem się ze smyczy innego Zagłębia, tego z Lubina, miał udowodnić swoją wartość, to wyszło zupełnie inaczej. Co rusz daje klubom powody, by nie patrzeć na jego kandydaturę poważnie.
Olaf Nowak jest napastnikiem. Przynajmniej taki status widnieje zarówno na portalu 90minut.pl, jak i na Transfermarkt, choć sprawdzając jego krótką karierę można z dezorientacji podrapać się po głowie. Ostatniego gola na poziomie centralnym 22-latek strzelił 5 maja 2019 roku, więc jutro wybije 20. miesięcznica tego wydarzenia. Co jeszcze bardziej znamienne, trzy z czterech goli, które strzelił w swojej karierze, poszły na jego konto między 13 kwietnia a właśnie 5 maja, czyli tak naprawdę tylko przez niecały miesiąc był napastnikiem objawowym.
O reszcie występów po prostu szkoda gadać. Niejeden środkowy obrońca zrobił dla swojego klubu więcej w ciągu jednej rundy niż Olaf Nowak – środkowy napastnik, podkreślamy – przez ponad dwa lata mniej lub bardziej regularnej gry w seniorach.
Wisła Płock – 10 meczów, 0 bramek, 0 asyst
Zagłębie Sosnowiec – 31 meczów, 4 bramki, 0 asyst
Zagłębie Lubin – 3 mecze (w sumie jakieś 25 minut) – 0 bramek, 0 asyst
Linią obrony nie powinien być fakt, że Nowak dostaje mało szans i zazwyczaj gra ogony. To jest raczej skutek jego postawy, bo przecież Wisła Płock bez powodu nie skracałaby jego wypożyczenia, prawda? Tak samo Zagłębie Sosnowiec, które podpisało z nim kontrakt na dwa lata z opcją przedłużenia o kolejny rok nie rozwiązywałaby z nim kontraktu po pięciu miesiącach tak o, bez powodu. Myślimy również, że trzy wędki po pierwszej połowie nie były spowodowane jakimś widzimisię trenerów, tym bardziej, że Zagłębie prowadziło w tej rundzie aż trzech: Krzysztof Dębek, Łukasz Matusiak i Kazimierz Moskal. I u żadnego z nich Nowak nie odpalił.
Żaden więc spisek złych trenerów, którzy utrudniają mu karierę i specjalnie na niego nie stawiają. Żaden pech zawodnika, żaden wypadek przy pracy i odstępstwo od reguły. Olaf Nowak jest po prostu słabym zawodnikiem, który od dawna szuka sobie gdzieś miejsca, ale nie jest to łatwa sztuka, bo prędzej czy później w klubie zdają sobie sprawę, że mają w swoich szeregach napastnika bezobjawowego, niezbyt przystosowanego do poziomu Ekstraklasy, czy jak się nawet okazuje - Fortuna I ligi.
Źródło: Transfermarkt
Przygoda z piłką imienia Ricardo Sa Pinto w wersji light, czyli bez konfliktów wewnętrznych, ale z podobną cechą charakterystyczną – ciągłą tułaczką od klubu do klubu. Od lipca 2018 roku nieprzerwanie Olaf Nowak nigdzie nie zagrzał miejsca dłużej niż przez 6,5 miesiąca. Czasami to wynikało z podpisanej umowy wypożyczenia, ale dwa razy po prostu ze słabej formy, która była przyczynkiem do skróconej współpracy.
- Ostatni rok miałem niezbyt udany, ale Zagłębie już rok temu, po spadku, chciało mnie zatrzymać u siebie. Teraz chciałbym dać kibicom jak najwięcej radości – powiedział oficjalnej stronie Zagłębia Sosnowiec po podpisaniu kontraktu latem ubiegłego roku.
Z kolei po pięciu miesiącach, zamiast radości, przyniósł kibicom co najwyżej irytację i smutek. I po pół roku, zamiast przygotowywania się do rundy wiosennej, nastąpiły przeprosiny i gorzkie pożegnanie. - Zdaję sobie sprawę, że ja, jak i cały zespół zawiedliśmy na całej linii. Myślę, ze nawet w kilku procentach nie pokazałem tego na co mnie stać. Taka jest piłka nożna, a ja ze swojej strony mogę powiedzieć tylko przepraszam - powiedział po rozwiązaniu kontraktu.
Co dalej? 22 lata to na pewno nie czas na zakończenie kariery, może po prostu lepiej byłoby budować się od niższego poziomu? Spędzić trochę czasu w II lidze, sprawdzić, czy ma się jeszcze ten snajperski nos i powoli, krok po kroku, pokonywać kolejne przeszkody. Bo kolejne porywanie się z motyką na słońce i angaż w Ekstraklasie, czy mocniejszym klubie I ligi nie zwiastuje czegoś więcej niż to, co widzieliśmy dotychczas.