Autor zdjęcia: Stal Mielec
Aleksandyrze, tęskniliśmy! Teraz Ekstraklasa na pewno będzie piękniejsza!
Wydarzyło się to, o czym spekulowano od jakiegoś czasu, a pewniaczkiem stało się na przełomie grudnia oraz stycznia – kontrakt ze Stalą Mielec podpisał sam Aleksandyr Kolew!
Ach, stęskniliśmy się strasznie za tym napastnikiem. Te jego rajdy między obrońcami jak u Kuna Aguero, to sprytne dostawianie nogi niczym van Nistelrooy, te główki w stylu Aduriza… Wszystko to swego czasu najpierw w barwach Sandecji, a potem Arki i Rakowa w Ekstraklasie zapewniał nam właśnie ten jakże spektakularny Bułgar. Nie wspominajcie nawet o żadnym Berbatowie czy Stoiczkowie…
No ale już tak na poważnie – trudno nam uwierzyć w inny scenariusz niż ten, według którego Kolew został sprowadzony na Solskiego głównie po znajomości. Wiecie, kiedyś coś tam strzelił, parę lat temu grał u nas, akurat szukamy napastnika… O, to może Aleksandyr? Przynajmniej zaoszczędzimy na skautingu i nie będziemy musieli wykupować abonamentu na InStacie.
Właśnie jednak do tak dawnych czasów, czyli rozgrywek 2017/18 musielibyśmy cofnąć się, aby znaleźć ostatni dobry sezon w wykonaniu starego-nowego napastnika Stali. Spójrzmy zatem na jego dokładne dokonania z paru ostatnich lat:
- 2016/17 – 15 meczów, 7 goli + 4 asysty w Stali
- 2017/18 – 32 mecze, 7 goli + 3 asysty w Sandecji
- 2018/19 – 17 meczów, 1 gol + 4 asysty w Arce
- 2019/20 – 6 meczów, 0 goli i asyst w Rakowie
- 2020/21 – 11 meczów, 0 goli i asyst w Kaysarze Kyzylorda (Kazachstan)
Ergo – ostatnie ligowe trafienie zaliczył w sierpniu 2018 roku. Później jeszcze raz udało mu się pokonać bramkarza Olimipii Elbląg w październiku 2019. Od tamtej pory – posucha. Ba, przez ostatnie 2,5 sezonu facet zobaczył więcej żółtych kartek niż strzelił goli.
I ten sam facet ma teraz ratować utrzymanie dla Stali. Ech, coś nam jednak mówi, że prędzej to pomimo Kolewa mielczanie pozostaną w Ekstraklasie niż dzięki niemu.
Z czysto logicznego punktu widzenia bowiem tego transferu nie da się zrozumieć. Pozycja środkowego napastnika jest w beniaminku obsadzona zdecydowanie najsłabiej, napastnicy praktycznie nie zdobywają bramek. Tomczyk i Zjawiński zrobili to raz, Prokić dwa, Zjawińskiemu nie udało się wcale. Tragiczny bilans, a przecież każdy z wymienionych graczy to też nieco inny typ napastnika. Teraz w miejscu pierwszego z wymienionych wskakuje Kolew, którego największą zaletą jest owiana mgiełką epickości „gra tyłem do bramki”. Gorzej z grą przodem do niej, skoro Aleksandyr ostatnie ligowe trafienie zaliczył 2,5 roku temu. Logika transferowa mielczan jawi się na tym tle dość absurdalnie, nie sądzicie? Wystarczy jednak, że Kolew strzeli chociaż 3 gole i działacze podkarpackiego klubu będą mogli bronić się argumentem typu: „Przecież był najlepszy z naszych snajperów, o co chodzi?”
No ale gwoli sprawiedliwości oddajmy, że w pewnym sensie Bułgar może pasować do stylu gry proponowanego przez Ojrzyńskiego. Zwłaszcza, jeśli w ofensywie będzie trzymał się trzech rzeczy: gry z kontry, prowadzenia większości akcji przez skrzydła oraz stałych fragmentów. No i raczej tak pozostanie, wszak nawet w rozmowie z nami szkoleniowiec przyznawał, iż jest typem szewca, który kraje, jak mu materiału staje.
Całe szczęście, że w razie Kolew by się wybitnie nie sprawdził, Stal będzie mogła się z nim całkiem szybko rozstać. Aleksandyr podpisał bowiem kontrakt zaledwie na pół roku z opcją ewentualnego przedłużenia na kolejny sezon.
Bez ironii – życzymy powodzenia i mielczanom, i samemu Bułgarowi, aczkolwiek zdecydowanie nie jesteśmy przekokani do tego ruchu.