Autor zdjęcia: Lukasz Laskowski / PressFocus
Król Bielefeld, niespełniony talent i najdroższy transfer. TOP 5 powrotów do Lecha Poznań
Każdy z nich wracał do Poznania po przygodzie w zagranicznych klubach, jedni mieli ją lepszą, drudzy gorszą, ale wszyscy po latach znów znaleźli się w domu. Wybraliśmy pięć najważniejszych powrotów do Lecha w XXI wieku, biorąc pod uwagę rangę nazwiska w momencie ponownego transferu do Kolejorza.
5. Bartosz Bosacki
Z Polski wyjeżdżał jako czołowy środkowy obrońca, ale Bundesligi nie udało mu się zawojować. Dzięki powrotowi do Lecha w styczniu 2006 roku zdołał odbudować formę i znalazł się w kadrze na mistrzostwa świata w Niemczech, gdzie zdobył jedyne bramki dla reprezentacji Polski. Do tego rankingu Bosacki pasuje szczególnie, bo strzelcowi dwóch goli z Kostaryką zdarzyło się wracać do Lecha dwukrotnie (pierwszy raz z Wronek). Ten ostatni był o tyle kluczowy, że w sezonie 2009/10 przypieczętowany mistrzostwem Polski.
4. Piotr Reiss
Napastnik zdecydowanie najlepiej radził sobie w Lechu niż za granicą. Wychowanek Lecha po znakomitej jesieni 1998 roku, kiedy w 15 meczach strzelił 12 goli, wyjechał do Niemiec, ale nieźle radził sobie jedynie w MSV Duisburg, gdzie w 22 meczach zdobył pięć bramek. Jak na snajpera rezultat kiepski, ale poznaniak wcześniej i później w Arminii nie grał praktycznie wcale. Z zachodnich wojaży wracał zatem zawodnik z potencjałem, w dodatku miejscowy chłopak, ale latem 2002 roku wymagał on odbudowy. I widać to w statystykach, bo dopiero w kolejnym sezonie udało się Reissowi nastrzelać dwucyfrową liczbę bramek.
3. Rafał Murawski
Do momentu przyjścia Pedro Tiby był jedynym zawodnikiem, na którego rodzina Rutkowskich wydała milion euro. A po takie pieniądze trzeba było sięgnąć, bo Murawski wracał do Poznania jako facet grający w Rubinie Kazań. Chodzi nam tu oczywiście o to, że nie przychodził do stolicy Wielkopolski jako ten, któremu w mocniej lidze nie wyszło. Przeciwnie, były reprezentant Polski radził sobie w Rosji, zdobył tam nawet mistrzostwo i krajowy superpuchar, do tego występował z Rubinem w europejskich pucharach. Liznął zagranicznej piłki i wrócił, już jako jeszcze lepszy zawodnik.
Dumny z powrotu do Lecha!
— Bartosz Salamon (@salamon1591) January 9, 2021
Teraz dużo pracy, skupienia i walki o jak najwiecej zwycięstw 💪 @LechPoznan pic.twitter.com/Ndmnc6dcpC
2. Bartosz Salamon
Bez względu na to, czy trafiłby do Poznania, czy Warszawy zostałby okrzyknięty hitem transferowym. W CV ma 66 meczów na poziomie Serie A, 139 w Serie B, do tego reprezentacja Polski i przygoda w Milanie. Trzeba przyznać, że 6-7 lat temu Salamon uznawany był za wielki talent polskiej piłki, ktoś taki jak Sebastian Walukiewicz obecnie. Problem w tym, że 29-latek nie spełnił pokładanych w nim nadziei, chociaż trzeba też mu oddać, iż na Półwyspie Apenińskim nie przepadł.
Pewnie, że nie poradził sobie w Milanie i Sampdorii, ale w mniejszych klubach typu SPAL, Frosinone, czy Cagliari grał nie tylko od święta. Z tego powodu trzeba nazywać ruch Kolejorza hitem transferowym, bo Salamon z miejsca powinien poukładać klocki Dariusza Żurawia, a całą Ekstraklasę musi wciągnąć nosem. Rzadko tacy piłkarze przychodzą nad Wisłę, dlatego w tym zestawieniu ląduje na wysokim drugim miejscu.
1. Artur Wichniarek
Jeśli na niemieckich boiskach zdobywasz 86 bramek, to nie możesz być jakimś przypadkowym gościem. Pewnie, że obecny ekspert Polsatu Sport grał u naszych zachodnich sąsiadów przez 11 sezonów, więc po przeliczeniu wyjdzie nam niecałe osiem trafień, ale i tak utrzymać się przez tyle lat na takim poziomie, to sztuka. Gdyby dzisiaj do Lecha miał przyjść z Niemiec zawodnik o podobnych statystykach, to witalibyśmy go z otwartymi ramionami. Jasne, kręcilibyśmy trochę nosem na jego wiek (Wichniarek latem 2010 roku miał 33 wiosny na karku), może znaleźliby się tacy, którzy po wyliczeniu średniej bramek na sezon mieliby poważne wątpliwości. Mało kiedy jednak do Ekstraklasy przychodzi gość o takim CV, okraszonym bramkami w reprezentacji swojego kraju.