Autor zdjęcia: Monika Wantoła
Piast, Stal i Lech mówią „3 razy nie”. Tomczyk idzie do Widzewa, ale czy nie będzie to jedynie powtórka z historii?
Myśleliśmy, że Paweł Tomczyk to jest materiał na sensownego ekstraklasowicza, ale… Chyba jednak nie. Lech właśnie się go pozbywa.
Oczywiście nikt nie sądził, iż będzie z tego chłopaka gwiazda a’la Świerczok czy Niezgoda, lecz solidny ligowiec. No bo czemu nie? Umówmy się, to nie jest największy kasztan, jakiego widzieliśmy w Ekstraklasie, w samej Koronie z poprzedniego sezonu znaleźlibyśmy wielu gorszych. Wychowanek Lecha jest sprytny w polu karnym? Jest. Szybko podejmuje decyzje? Owszem. Ma dużą dynamikę? Jasne. Z drugiej strony – trudno nie dostrzec jego ograniczeń technicznych czy faktu, że do gry kombinacyjnej się nie nie nadaje.
Może tylko Ivan Djurdjević, który niegdyś wychwalał Tomczyka pod niebiosa, nie zgodziłby się z powyższą tezą. Reszta świata raczej nie koloryzowała możliwości Pawła, bo też nikt nie wpychał go do najlepszych drużyn ligi. Zresztą, wiele mówi fakt, że ostatnio poszedł do Stali Mielec, czyli niezbyt dobrze radzącego sobie beniaminka.
Właśnie teraz, gdy piszemy ten tekst, działacze dopinają jego transfer z Lecha do Widzewa. I nie, nie chodzi o kolejne wypożyczenie, tylko przenosiny definitywne! Do przyklepania transferu brakuje zaledwie zdania testów medycznych. Oczywiście historia zna przypadki, gdy i na tym etapie zmiany pracodawców się wysypywały, aczkolwiek nic nie wskazuje na to, by w przypadku Tomczyka miało wydarzyć się coś niepożądanego.
Wymowne jest zresztą to wszystko, co dzieje się wokół niego w ostatnich tygodniach. Przenosiny do RTS-u oznaczają bowiem tyle, co to, że od Ekstraklasy się odbił i jeśli chce ją jeszcze kiedyś podbić, musi podążyć do niej okrężną drogą. Pamiętajmy też o jednej sprawie – to już nie jest młokos, tylko 22-latek. Wielu młodszych kolegów regularnie występuje już w swych klubach, grają pierwsze skrzypce, a Tomczyk nie może przebić się nigdzie.
- Jesień 2018/19 – Lech – 240 minut, 10 meczów, 2 gole
- Wiosna 2018/19 – Piast – 49 minut, 4 mecze, 2 gole
- Jesień 2019/20 – Lech – 288 minut, 15 meczów, 3 gole
- Wiosna 2019/20 – rezerwy Lecha (II liga) – 799 minut, 12 meczów, 6 goli
- Jesień 2020/21 – Stal – 342 minuty, 11 meczów, 1 gol
Żeby znaleźć sezon, w którym rzeczywiście stanowił ważne ogniwo seniorskiego zespołu, w którym występował, trzeba byłoby się cofnąć do tego 2017/18, kiedy przygarnęło go Podbeskidzie, a on na zapleczu Ekstraklasy w 31 meczach zdobył 11 bramek i dołożył do nich 4 asysty. Przyzwoicie, prawda?
No ale to już było całkiem dawno, od tamtego czasu Paweł nie podobałał praktycznie nigdzie. Raz, drugi, trzeci ta sama historia – chyba trzeba wykluczyć rolę przypadku czy pecha. Jeśli nigdzie nie potrafi się przebić, mimo iż co jakiś czas niezły zmysł snajpera zdradza, to coś rzeczywiście musi być nie halo. Jakkolwiek spojrzeć miał 3 podejścia do 3 różnych klubów Ekstraklasy i nigdzie nie stał się niezbędny.
O ile jeszcze przegranie rywalizacji z Gytkjaerem, Ishakiem czy w Piaście z Parzyszkiem można zrozumieć, o tyle już odniesiona klęska w Mielcu powinna dawać do myślenia. Na Podkarpaciu za konkurentów miał takich gości jak Zjawiński, Wróbel czy poniekąd Prokić, a wszyscy oni razem wzięci strzelili w tym sezonie 2 gole. Ba, oba są autorstwa ostatniego z wymienionych.
Zmierzamy generalnie do tego, że zabłyśnięcie na ich tle naprawdę nie było trudnym zadaniem, a mimo wszystko Paweł sobie z nim nie poradził. Dlatego nie dziwimy się ani decyzji Lecha, iż w końcu pozwoli Tomczykowi zmienić klub na zasadzie transferu definitywnego, ani Leszkowi Ojrzyńskiemu, który nie ufał zmysłowi strzeleckiemu Tomczyka, ani wychowanek Kolejorza nie pasował mu do taktyki. Gorzej, że w jego miejsce przyszedł Kolew (tak, ten!), ale to już inna historia…
Jesteśmy natomiast piekielnie ciekawy jak Paweł poradzi sobie w Widzewie, bo pod pewnymi względami chłopak jednak wpada z deszczu pod rynnę. Oczywiście nie piszemy teraz o poziomie sportowym, bo różnicę między I ligą a Ekstraklasą doskładnie widzimy na poziomie tegorocznych beniaminków, a wcześniej ŁKS-u, Miedzi, Zagłebia czy Sandecji. Bardziej chodzi o fakt, że w Łodzi Tomczyk wcale nie będzie miał łatwiejszego życia. Pod względem wysokości wymagań fani RTS-u to mniej więcej ta sama półka co Lech. Jeśli liczył na mniejszą presję to… No nie, po prostu nie.
A piłkarsko? To zależczy czy Enkeleid Dobi przekuje swe (wielokrotnie powtarzane) słowa na czyny. Chodzi oczywiście o estetykę gry, bo przecież od samego początku swej kadencji trener zapowiada atrakcyjny styl i… Na tym się kończyło. W praktyce wychodziło raczej męczenie buły i widzów zarazem. Nie wydaje nam się zatem, aby po zimie coś w tej sferze miało się diametralnie zmienić. Paradoksalnie to chyba nawet lepiej dla Tomczyka, któremu gra z kontry ewidentnie bardziej pasuje niż atak pozycyjny.
Ciekawi jesteśmy natomiast czy wiosną Enkeleid Dobi będzie zestawiał Widzew w ustawieniu 4-4-2, czy z jednym napastnikiem. W pierwszym wariancie Tomczyk może dostać sporo konkretnych szans, zwłaszcza że Michalski, Czubak czy Fundambu też nie zachwycają z różnych względów. Jeśli jednak trener łodzian będzie preferował 4-2-3-1, wtedy prawdopodobnie obejrzymy powtórkę z historii, czyli podziwianie z ławki jak radzi sobie Marcin Robak.