Autor zdjęcia: Cezary Koluch
Niedawno siła, dziś jakościowa karuzela. Lechia potrzebuje konkretnego skrzydłowego
Wcale nie tak dawno temu Lechia była uznawana za jedną z najlepiej oskrzydlonych drużyn w Ekstraklasie. Druga linia, w połączeniu z mobilnymi bokami obrony, robiła sporo wiatru. Teraz co najwyżej nieśmiało poddmuchuje.
To jeden z największych mankamentów Lechii – maszyna nie działa, ale nie od dziś. Czy to wynika z zaniedbania? Właśnie nie do końca, bo jeśli spojrzymy na historię tych najświeższych transferów gdańszczan, to okaże się, że nie były one wyjęte z kapelusza. Nie przyszedł żaden stary, doświadczony Słowak (Mihalik ma tylko 26 lat), którego widziano tylko na kompilacjach na YouTube.
Omran Haydary – w rundzie jesiennej 2019/2020 strzelił 12 goli i zaliczył dwie asysty dla Olimpii Grudziądz
Conrado – gdy przychodził był anonimem z Brazylii, ale wejście do Ekstraklasy miał bardzo dobre
Żarko Udovicić – 9 goli i 11 asyst w sezonie w barwach spadającego Zagłębia Sosnowiec.
Jaroslav Mihalik – ten transfer akurat trudno wytłumaczyć liczbami i wcześniejszymi występami. Prędzej tym, że Piotr Stokowiec chciał Słowaka u siebie odbudować, a ryzyko przy wypożyczeniu było prawie zerowe.
Kenny'ego Saiefa w tym zestawieniu nie liczymy, bo częściej w tym sezonie wchodzi w buty rozgrywającego niż skrzydłowego.
A zatem mieszanka niewiadomej z uzasadnionymi oczekiwaniami i potencjałem. Jeśli zatem coś miało się w Gdańsku złego stać, to nie skrzydłom. A doszło do tego, że zastanawiając się nad najpilniejszymi pozycjami do wzmocnienia, poza ofensywnym pomocnikiem i prawą obroną wymieniamy właśnie skrzydłowych. Choć tu sytuacja jest inna, bo nadal ma kto grać, tylko kwestia jak. Na kierownicy natomiast dziura jest od dłuższego czasu, a na prawej obronie trzeba brać pod uwagę wariant, w którym ona też się pojawi. Choćby przez to, że Karol Fila wciąż budzi zainteresowanie poza granicami Polski.
Z wymienionej wyżej czwórki jako-tako spisuje się tylko Conrado, który w tym sezonie miał bezpośredni udział przy sześciu bramkach. To dwa razy więcej niż wszyscy inni skrzydłowi Lechii razem wzięci, ale w sumie nawet nie daje połowy dorobku gdańszczan w rundzie jesiennej. Z jednej strony ktoś powie, że to dobrze, bo po co się uzależniać od kilku piłkarzy? Z drugiej – fajnie byłoby jednak oglądać przynajmniej jednego skrzydłowego w miarę równej, dobrej formie, jak to było kiedyś za czasów Lukasa Haraslina i Sławomira Peszki.
Bo Conrado końcówkę roku miał, tak jak cała Lechia, po prostu wybitnie słabą. Świetnie zagrał przeciwko Śląskowi, kiedy strzelił gola i dołożył dwie asysty, miał jeszcze kilka przyzwoitych meczów, ale to za mało by napisać, że jest wiodącą postacią zespołu. Jak zatem miniona runda wygląda w liczbach?
Conrado – 2 gole i 4 asysty
Haydary – gol i 2 asysty
Udovicić – 5 meczów
Mihalik – gol w ostatniej minucie ostatniego meczu rundy (po drodze koronawirus)
Najbardziej zawiedliśmy się na Omranie Haydarym, bo jednak przychodził do Gdańska z opinią świetnie rokującego piłkarza. Biło się o niego dobre kilka klubów Ekstraklasy i to nie bezpodstawnie, bo dał ku temu powody dzięki swoim występom na zapleczu. W Lechii jest jednak cieniem samego siebie. Określilibyśmy go mianem jeźdźca bez głowy, który raz na jakiś czas znajdzie właściwą drogę, popchnie w jakiś sposób grę, ale nie widać żadnego progresu krok po kroku. To raczej sinusoida formy niż jej budowanie.
Po Udoviciciu i Mihaliku spodziewaliśmy się niewiele, dlatego trudno było się zawieść. Słowak, poza kilkoma przebłyskami, w szerszej perspektywie pokazuje to, co w Cracovii – bylejakość. Serb natomiast skopiował w pewnym sensie Sławomira Peszkę, bo w ubiegłym sezonie miał niekończące się problemy dyscyplinarne, przez które grał tyle, co nic, a teraz po raz kolejny obwieszcza, że będzie walczył o skład. Problem w tym podobieństwie jest taki, że zawodnik Wieczystej po wszystkim potrafił jeszcze odegrać w Gdańsku jakąś rolę, przynajmniej minimalną, a w przypadku Udovicicia mamy przeczucie, że liczba szans została już wyczerpana. Jest, a jakby go nie było.
Dlatego też dziwiliśmy się, że po minionym sezonie żadne wzmocnienie nie nadeszło, a przedłużono za to wypożyczenie Mihalika. W tym okienku z łotewskiej Valmiery przyszedł 19-letni Mykoła Musolitin, ale czy będzie wzmocnieniem pierwszej drużyny? Na wejściu nie jesteśmy takimi entuzjastami. Zresztą, we wcześniejszym klubie najczęściej grywał na prawej obronie, więc niewykluczone, że Piotr Stokowiec będzie go widzieć jako ewentualną alternatywę dla Karola Fili.
Tak czy siak, czasy Lukasa Haraslina i Sławomira Peszki wspomaganych przez Filipa Mladenovicia i znacznie bardziej efektywnego niż teraz Filę odeszły w niepamięć. Jeśli zatem skrzydła mają być asem w rękawie Piotra Stokowca, to nie widzimy innej opcji niż transfer na już. W wywiadzie dla Interii trener powiedział, że szukają zawodnika właśnie na tę pozycję, więc wypada tylko czekać i przekonać się z czasem, czy tym razem trafią z wyborem. Bo eksperymenty z młodym Mateuszem Żukowskim już nie raz nie wypalały. Nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że tym razem będzie inaczej.