Autor zdjęcia: Własne
Lech nie wie, komu zapłacić za Modera. Kasperczyk: Musimy odciąć się od fatalnej jesieni. Helik powalczy o wyjazd na EURO?
W środowej prasie pojawiło się kilka bieżących newsów transferowych: Raków za chwilę będzie miał bramkarza, a Lech nie wie komu zapłacić ekwiwalent za Jakuba Modera. Robert Kasperczyk opowiada o swoim planie na ratunek Podbeskidzia, a Michał Helik tak dobrze radzi sobie w Championship, że powinien być brany pod uwagę do kadry. Zapraszamy!
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Bugajski: Apel Piechniczka w słusznej sprawie”
„Trenerów dzisiejszych mistrzów znamy, ale ci z dawnych czasów coraz bardziej nikną w mrokach historii. – Ilu ludzi wie i pamięta, kto prowadził mistrza olimpijskiego Wojciecha Fortunę, trzeciego sportowca 1972 roku? – pyta Piechniczek. Aż sprawdziłem. No tak, Janusz Fortecki, choć w sportowym kształceniu złoty skoczek z Sapporo wiele zawdzięczał też Janowi Gąsiorowskiemu. Inna sprawa, że także w obecnych czasach w niektórych przypadkach z tym przyporządkowywaniem właściwego szkoleniowca mógłby wyjść niespodziewany kłopot. No bo którego trenera należy dopisać do Roberta Lewandowskiego? Naprawdę Jerzego Brzęczka? Czy może jednak Hansiego Flicka? To jednak śmiesznostka, nie o wskazanie i dowartościowanie akurat trenera Lewego tutaj chodzi, a o całą armię szkoleniowców stojących za sukcesami Polaków uhonorowanych w Plebiscycie „Przeglądu Sportowców” przez wiele dekad. Stworzenie rankingu trenerów, których podopieczni do czołowych dziesiątek zaglądali najczęściej, jest zadaniem tyleż interesującym, co wymagającym czasu i benedyktyńskiego zacięcia. Może ktoś jednak podejmie się szlachetnego wyzwania...”.
„Lewy zagra, bo musi?”
„Jeśli Lewandowski dostałby wolne, trener musiałby pewnie postawić na Thomasa Müllera. Doświadczony zawodnik już nieraz robił to w przeszłości, ale od prawie dwóch lat nie grał na środku ataku. Lewandowskiego w minionym roku zastępowali tylko Zirkzee albo Choupo-Moting. Poza tym Müller to najbardziej eksploatowany piłkarz z pola monachijskiej drużyny. Nie licząc bramkarza Manuela Neuera, nie ma sobie równych w drużynie pod względem rozegranych minut. Nie opuścił ani jednego spotkania i tylko raz wszedł z ławki. Grał nawet w meczu z Düren, bo nie jest powoływany przez Joachima Löwa do kadry”.
***
„Klasyk gorący jak dawniej”
„Poprzedni mecz Paris Saint-Germain i Olympique Marsylia przypominał najbardziej gorące starcia tych ekip z przeszłości. W końcu to budzący największe emocje klasyk francuskiego futbolu. Na boisku dochodziło do licznych spięć między piłkarzami. W efekcie sędzia pokazał aż 14 żółtych i pięć czerwonych kartek (dwie w wyniky następujących po sobie upomnień). W szóstej minucie doliczonego czasu gry na boisku doszło awantury i arbiter usunął pięciu graczy z boiska. Najwięcej emocji wzbudziła kara dla Neymara. Brazylijczyk starł się z obrońcą Olympique Marsylia Alvaro Gonzalezem. Obaj nawzajem się wyzywali, a as PSG nie wytrzymał i niezbyt mocno uderzył rywala w tył głowy. Potem oskarżył go o rasizm, twierdząc, że Hiszpan nazwał go „małpim sk…”. – Jedyne, czego żałuję, to że nie przełożyłem temu idiocie w twarz – napisał Brazylijczyk w mediach społecznościowych. On sam też został oskarżony o rasizm, gdyż nazwał Japończyka Hirokiego Sakaiego „chińskim g…”. – Jaki rasizm? Musicie nauczyć się przegrywać – odpowiedział mu Gonzalez”.
„Andrzej Person: Sport lekarstwem na wirusa”
„Jestem na emeryturze, wykładam na kilku uczelniach. Córka pracuje na uniwersytecie w Monachium. Niedawno oglądała konkurs skoków i przy dwóch córkach oraz mężu Angliku nagle powiedziała: „Znam tego faceta. Kiedyś w Zakopanem widziałam, jak rzucają w niego śnieżkami”. Rodzina spojrzała zdziwiona, w telewizji był... Sven Hannawald. Córka wspominała czasy małyszomanii – przy okazji PŚ na Wielkiej Krokwi prowadziłem wtedy biuro prasowe. Pomagał mi młody, utalentowany chłopak z Dębicy. Nazywał się Mateusz Borek i często z cygańską kapelą chodził grać na skrzypcach w lokalach na Krupówkach. Ich popisowy numer to motyw ze „Żwirka i Muchomorka”. Starszy syn jest architektem, młodszy komentuje golf. Cieszę się, że teraz – odwrotnie niż dawniej – tylu sportowców zna języki i potrafi się zachować. Miło na nich patrzeć i słuchać. Coraz rzadziej po karierze lądują na marginesie. W tych okropnych czasach pandemii, obostrzeń i zakazów sport był i jest lekarstwem na wirusa. Daje ludziom namiastkę normalności, sport zawiera w sobie wartości pozytywne. Nawet porażka może czegoś nauczyć”.
***
„Karbownik odejdzie teraz?”
„Obecny na zgrupowaniu w Dubaju dyrektor sportowy Legii Radosław Kucharski zapewnia, że wzmocnienia będą, ale za kilka lub kilkanaście dni – czyli prawdopodobnie dopiero po zgrupowaniu, które kończy się 22 stycznia. – Trener nie może doczekać się transferów, a my mocno pracujemy nad wzmocnieniem zespołu – powiedział dyrektor Kucharski. – Szukamy zawodników, którzy podniosą poziom zespołu. Musimy doprowadzić do tego, żeby kolejny transfer był rzeczywistym wzmocnieniem, a nie uzupełnieniem kadry. Jesteśmy cierpliwi, mamy trzy konkretne nazwiska, którymi jesteśmy zainteresowani – zakończył”.
„Słowak coraz bliżej Rakowa”
„To, że Słowak będzie zawodnikiem Rakowa, jest już niemal przesądzone. Czeskie media pisały, że golkiper wzbudza spore zainteresowanie tamtejszych klubów, ale sam chciałby spróbować się w Polsce. Według naszych informacji obecnie Raków i Sparta Praga ustalają zasady, na jakich 26-latek przeniesie się pod Jasną Górę. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest wypożyczenie”.
***
„Proces Cibickiego ruszy w maju”
„Cibicki w maju 2019 w starciu z Kalmar FF (1:1) wybił piłkę poza murawę, za co sędzia ukarał go żółtą kartką. Według szwedzkiej prokuratury, piłkarz miał to zrobić specjalnie, by dostać 300 tysięcy koron. Pieniądze pojawiły się na jego koncie kilka dni po spotkaniu. Na to, że gracz obejrzy kartonik, postawiono 40 tysięcy koron i według prokuratury tak duża kwota nie pojawiła się przypadkowo. Cibickiego przesłuchiwano i nie przyznawał się do winy. Rozprawę w sądzie rejonowym w Malmö wstępnie zaplanowano na początek maja. Priorytet mają inne sprawy”.
***
„Awantura o kasę”
„Zanim reprezentant Polski trafił do Kolejorza, trzy lata był zawodnikiem Warty Poznań. W klubie z Drogi Dębińskiej występował w latach 2011–14. Zgodnie z przepisami do beniaminka ekstraklasy powinno trafi ć pół miliona euro, m.in. z tytułu ekwiwalentu za wyszkolenie oraz zapisu o procentach z kolejnego transferu. Taki zapis w kontrakcie zawarto przy podpisywaniu umowy z Lechem w 2014 roku. Ekwiwalent to 0,25 procent kwoty transferowej za okres gry, gdy zawodnik miał 12–16 lat. To oznacza, że część pieniędzy otrzyma także Fortuna Wieleń. To z tego klubu pomocnik trafi ł do Warty. Na czym polega problem? Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, to znaczy, że o pieniądze. Lech ma świadomość konieczności dokonania przelewów do poprzednich klubów, ale nie wie, której Warcie zapłacić. Po pieniądze zgłosiły się: KS Warta Poznań, której prezesem jest Józef Bejnarowicz, oraz Warta SA, która zarządza sekcją piłkarską”.
„SPORT”
„Robert Kasperczyk: Mentalność to podstawa”
„Jaką atmosferę zastał pan wchodząc po latach do szatni Podbeskidzia? Czy w sferze mentalnej drużyna jest w dołku po rundzie jesiennej i czego zespołowi w tej rundzie najbardziej brakowało?
- Podbeskidzie nie jest pierwszym zespołem, który przejmuję. Rozpoczęcie pracy w nowym miejscu zawsze wiąże się z pewnymi mechanizmami. Na początku jest baczna obserwacja. Sztab szkoleniowy ogląda zawodników i ich zachowania. To funkcjonuje również w drugą stronę. Na początku daliśmy sobie kilka dni, by się dotrzeć. Początkowo atmosfera była nie tyle traumatyczna, co nostalgiczna. Każdy z tych chłopaków miał w pamięci to, co działo się jesienią. Od tego się nie da uciec i do tego się wraca. Piłkarze czytają przecież internet, różne statystyczne opracowania... Nasza rola polegała na tym, aby odciąć ich od tego, aby wyczyścić ich karty i zorientować na to, co mamy do zrobienia w rundzie wiosennej. O celach nie będziemy mówić, bo jest on jeden i konkretny. Będziemy do niego zmierzać. Musimy się jednak odciąć od tego, co było. Jeżeli wciąż będziemy wytykać błędy, to nie przyniesie to niczego dobrego. Ktoś, kto był w szatni pierwszego dnia i wszedłby do niej teraz, to - powiem nieskromnie - zobaczyłby dużą różnicę. Zawodnicy się otwierają. Tak jest zresztą wszędzie. Wcześniej się nie znaliśmy. To wszystko wymaga zaufania z obu stron. Na kanwie mentalnej zamierzamy budować bazę”.
„Marcin Brosz: Zakładaliśmy różne scenariusze”
„Ponownie uderzył w was koronawirus. Nie przeszkodzi on w pracy tak jak pod koniec października czy w listopadzie, kiedy musieliście bazować na młodzieżowcach?
- O takich rzeczach nie chciałbym mówić. Klub wydał w tej sprawie stosowne oświadczenie i tego się trzymajmy. To choroba i nic nie zrobimy. Staramy się postępować zgodnie ze wszystkimi procedurami i wytycznymi. Dbamy o siebie jak najlepiej, a problemy są wszędzie. Najważniejsze jest to, żeby być zdrowym, jeśli się chce pracować i uprawiać sport. To dla nas kluczowe i staramy się robić wszystko, żeby wszyscy przestrzegali wyznaczonych zasad. Na to mamy wpływ, staramy się edukować, żeby przewidywać, co się może wydarzyć i w porę reagować. Jak się jednak okazuje, a my jesteśmy tego przykładem, wszystko może się zmienić w dosłownie jednej chwili. Trzeba być przygotowanym i szybko reagować na sytuacje, które mogą się wydarzyć. Pracujemy na materiale ludzkim. Kluczem jest szybkie wychodzenie z tych wszystkich problemów i robienie wszystkiego, żeby chłopcy byli zdrowi. Zresztą nie tylko oni, bo przecież klub to nie tylko zawodnicy i trenerzy, ale wiele innych osób, które codziennie o nas dbają, sprzątając szatnię, piorąc i dbając o sprzęt. W sumie zbierze się nas 40 osób... Reżim sanitarny musi więc być przestrzegany przez wszystkich, bo wystarczy iskra, żeby coś złego się wydarzyło, a tego chcemy unikać. Najważniejsza jest świadomość i ludzie. Wszyscy musimy sobie zdawać sprawę, w jakim miejscu jesteśmy i ile od nas zależy”.
***
„Helik na EURO? A czemu nie?”
„A to przecież Jóźwiak właśnie był w 2020 roku tym piłkarzem, który zagrał we wszystkich meczach reprezentacji Polski. W orbicie zainteresowania Jerzego Brzęczka znajduje się też Bielik, który przez niemal rok leczył kontuzję, ale jest już zdrów i wrócił na boisko. Skoro zatem dwaj gracze występujący w tej samej lidze, w dużo słabszym zespole niż Helik, na pewno będą liczyć się w walce o miejsce w kadrze na Euro 2020, to dlaczego do takiej walki nie miałby włączyć się 26-letni defensor rodem z Chorzowa? Tym bardziej, że miejsce, analizując naszych środkowych obrońców, może i by się znalazło”.
„SUPER EXPRESS”
„Dolali paliwa do lokomotywy”
„Bartosz Salamon 13 lat spędził we Włoszech. Przed transferem do Italii był juniorem Kolejorza. Podpisał umowę na 3,5 r. – Każdy piłkarz, który wraca do naszej ligi, jest wzmocnieniem – ocenia Piotr Czachowski, były reprezentant Polski, najlepszy polski piłkarz w 1991 r. – Jeśli Lech chce dołączyć do czołówki ligi, to uważam, że sprowadzenie Salamona to bardzo dobre posunięcie. To doświadczenie wyniesione z pobytu we Włoszech powinno procentować, gdy będzie bronił barw Lecha. Wydaje się, że będzie silnym ogniwem. To duży plus dla działaczy, że potrafili ten transfer dopiąć, aby jeszcze bardziej rozwijać drużynę. Jeśli jest taka okazja, to trzeba z niej korzystać. To dobry ruch, bo Lech nie wyglądał za dobrze w defensywie, szczególnie w końcówce rundy”.
„GAZETA WYBORCZA”
„Kim pan jest, panie Jatta?”
„Kilka dni wcześniej tabloid „Bild” podał informację, że hamburska policja kryminalna wznawia śledztwo, które ma potwierdzić, że Bakery Jatta jest naprawdę Bakery'm Daffehem, byłym reprezentantem Gambii. Okazuje się, że Landeskriminalamt w Hamburgu wynajęło naukowca z Instytutu Antropologii Biologicznej Uniwersytetu we Fryburgu, aby porównał boiskowe ruchy Jatty i Daffeha. Antropologowi policja dostarczyła już materiał wideo obydwu zawodników: Daffeha z 2012 r. i Jatty z ostatnich rozgrywek ligowych”.
Więcej TUTAJ