Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Adamski: Trochę mi szkoda Lewandowskiego. Na wielki sukces z kadrą praktycznie nie ma szans [KOMENTARZ]

Autor: Bartosz Adamski
2021-01-13 17:30:56

Robert Lewandowski w zeszłym roku był po prostu najlepszy. Nie miał sobie równych nie tylko wśród sportowców w Polsce, ale i nie znalazł się na świecie bardziej wartościowy piłkarz od niego. Indywidualnie oraz w piłce klubowej osiągnął już niemal wszystko. Do pełni szczęścia brakuje mu tylko jednego – sukcesu reprezentacyjnego. O ten jednak będzie trudno. Cholernie trudno.

W teorii Robertowi Lewandowskiemu ma kto w tej kadrze piłki dogrywać. Jest Piotr Zieliński czy Arkadiusz Milik z Napoli, są Mateusz Klich, Kamil Grosicki i Jakub Moder z klubów Premier League. To potencjał niewątpliwie większy niż na początku wieku, kiedy symbolem naszej tzw. siły rażenia był Andrzej Niedzielan z NEC Nijmegen, a za nim biegali Kamil Kosowski z FC Kaiserslautern, Mariusz Lewandowski z Szachtara Donieck albo Sebastian Mila z Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski.

Problem jest jednak taki, że nie idą za tym wymierne sukcesy. Ćwierćfinał mistrzostw Europy 2016 rozbudził nasze nadzieje, pogłębił oczekiwania, a jednak mistrzostwa świata 2018 sprowadziły nas na ziemię i pokazały miejsce w szeregu. Niestety, Euro było tylko odchyleniem od normy.

Potrafimy regularnie wygrywać ze słabszymi ekipami, ale w najlepszym razie dzięki temu zachowujemy minimum przyzwoitości. Brakuje czegoś ekstra, dołożenia dobrego wyniku ze światową czołówką. Ostatnim zespołem z pierwszej piętnastki rankingu FIFA, z którym udało nam się wygrać, byli Niemcy. Ponad sześć lat temu. W 2014. Od tego czasu nie potrafiliśmy znaleźć sposobu na Włochy, Portugalię czy Holandię.

Nic dziwnego, że sam Lewandowski spytany ostatnio przez dziennikarzy Przeglądu Sportowego, czego brakuje mu jeszcze w piłkarskim CV, odparł: - Nie oszukujmy się, [medal z reprezentacją Polski] to jest marzenie, które trudno będzie zrealizować. Lubię marzyć, ale też twardo stąpam po ziemi, wiem jakie są realia. Sukces z reprezentacją to byłoby coś wielkiego, pięknego, ale to na tyle odległa perspektywa, że sam nie wiem, czy możliwa do zrealizowania. Gdyby po mistrzostwach Europy, czy potem po mistrzostwach świata kibice byli dumni z tego, jak się zaprezentowaliśmy, niezależnie od tego, czy byłoby to przypieczętowane jakimś trofeum, to też byłby dla mnie sukces.

Umówmy się: może i mamy najlepsze pokolenie w XXI wieku, ale i tak nie należy ono do mocarzy w Europie. W Lidze Mistrzów mieliśmy w bieżącej edycji siedmiu Polaków. Dla porównania, nawet Serbowie mieli ich dwunastu, Szwajcarzy zaś jedenastu, a Szwedzi dziewięciu. Wielu naszych zawodników gra w mocnych ligach, ale w przeciętnych zespołach. Z absolutnego topu mamy tylko „Lewego” w Bayernie i Wojciecha Szczęsnego w Juventusie.

Nie ma co się zatem dziwić, że Lewandowski nie wierzy, że może coś zdziałać z reprezentacją. Mianem sukcesu można byłoby nazwać już powtórzenie wyniku sprzed pięciu lat, czyli ćwierćfinał Euro. Ale znalezienie się w gronie ośmiu najlepszych drużyn Starego Kontynentu to wynik nijak nieporównywalny z trzecim miejscem na mistrzostwach świata w 1974 i 1982 roku. Wtedy był Sukces, ostatnio zaś sukcesik.

W mistrzostwach Europy 2020+1 sporym osiągnięciem może być już samo wyjście z grupy, w której czekają na nas Hiszpania i Szwecja. Nie będzie wielkim zaskoczeniem, jeśli zajęlibyśmy trzecie miejsce. Za niespodziankę uznałbym raczej drugie miejsce.

Trudno mi sobie bowiem wyobrazić, że kadra dowodzona przez Jerzego Brzęczka przeszłaby błyskawiczną przemianę. Te ostatnie mecze minionego roku nie wskazywały na progres w naszej grze. Wręcz przeciwnie. Nie potrafimy realnie przeciwstawiać się mocniejszym od nas. Pokazaliśmy bardzo niewiele, by nawiązać skuteczną walkę z Holandią i Włochami. Dłuższymi fragmentami wyglądało to na liczenie na cud, bo poniekąd było nim 0:0 w pierwszym spotkaniu z Italią. O ile o wynik meczu ze Słowacją na Euro, czy nawet z Węgrami w eliminacjach mistrzostw świata, jestem względnie spokojny, o tyle w przypadku Szwecji czy tym bardziej Hiszpanii lub Anglii mam bardzo duże obawy i przekonanie graniczące z pewnością, że nie będziemy w stanie uszczknąć im nawet punktu.

Dlatego szkoda mi Lewandowskiego. Szkoda mi, że nie ma w naszej kadrze kilku takich graczy, którzy mogliby próbować dotrzymać kroku najlepszemu piłkarzowi na świecie. Co gorsza, dosyć pesymistyczna wizja rysuje się wokół Arkadiusza Milika i Kamila Grosickiego. Znów może się okazać, że na wielki turniej pojedziemy z kilkoma zawodnikami, którzy nie mają pewnego miejsca w składach swoich drużyn.

Tym samym jest bardzo mało prawdopodobne, aby „Lewy” nawiązał do sukcesów Zbigniewa Bońka z polską kadrą. Ba, medal mistrzostw świata w swoim życiorysie ma nawet Andrzej Pałasz czy Włodzimierz Ciołek, a najpewniej nie będzie go posiadał piłkarz wybrany właśnie najlepszym na całym globie w 2020 roku.

Lewandowski może bardzo chcieć, wyznaczać sobie kolejne indywidualne cele, ale wie, że raczej marzenia o medalu dla Polski można wsadzić gdzieś pomiędzy dzieła Jana Brzechwy i Marii Konopnickiej. Sport to bowiem gra zespołowa, a my tego zespołu nie mamy. W każdym razie nie na takim poziomie, by się poważnie liczyć w Europie czy na świecie.

Pozostanie mu raczej zatem wyciągnąć z tej reprezentacyjnej kariery indywidualnie tyle, ile się tylko da. Już chyba nikt nie ma wątpliwości, że to nasz najlepszy, najbardziej kompletny zawodnik w historii. Skoro jednak nie jest w stanie osiągnąć sukcesu z kadrą, to może przełamać kolejne bariery samemu. Być może wreszcie trafi z formą na turniej i zostanie królem strzelców Euro? Przecież dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. A chociaż w taki sposób zapisałby się w annałach występów Polski na mistrzostwach Europy.

To raczej naturalne, że wyśrubuje takie rekordy, które będzie kiedykolwiek trudno pobić. Już strzelił 63 gole, drugi w kolejności Grzegorz Lato ma 22 trafienia, a „Lewy” tę przewagę będzie tylko powiększał. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby już w tym roku nie przekroczył bariery 70 bramek, skoro będziemy grali z San Marino oraz Andorą, i to dwukrotnie. Nikt prędko (a może nawet w ogóle?) do jego dokonań się nie zbliży.

Lewandowski to piłkarz absolutnie wybitny, potrafiący stać na równi z Cristiano Ronaldo i Leo Messim, jeden z najlepszych napastników w historii światowego futbolu. A przecież, jak przekornie pisał w swoich wspomnieniach na theplayerstribune.com, dzieciaki z Polski nie mogą być najlepsze na świecie. Zatem nawet jeśli nie uda mu się zdobyć medalu z reprezentacją, to zostawi coś równie trwałego – dowód, że Polak z maleńkiego Leszna pod Warszawą też może być geniuszem futbolu.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się