Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus
Guldan musi rozwiązać problem, który sam stworzył. Zagłębie i jego lej po bombie
Mało co nas zaskoczyło w tym sezonie jak ogłoszenie zakończenia kariery przez Lubomira Guldana i jego błyskawiczne przejście do roli dyrektora sportowego Miedziowych. Z dzisiejszej perspektywy wygląda to trochę tak, jakby eks-kapitan drużyny wyświadczył drużynie niedźwiedzą przysługę.
Zostańmy chwilę przy samym Słowaku – oczywiście facet jest w takim wieku (38 lat), że niejeden piłkarz już ze 3 sezony temu dałby sobie na wstrzymanie, zawiesł buty na kołku, poszedł w trenerkę lub inne biznesy. Ewentualnie zszedł gdzieś do niższej ligi, gdyby jeszcze chciał pokopać, lecz nie na tak wysokim tempie. A Lubo? Okej, zeszły sezon miał przyzwoity (tylko i aż), natomiast w bieżących rozgrywkach śmiało moglibyśmy go umieścić w 10 najlepszych stoperów Ekstraklasy. Piąte miejsce w naszym rankingu zajął Zech ze średnią ocen na poziomie 5,15. Zerkamy na wyniki Guldana i widzimy 5,00. W XI kolejki co prawda ani razu nie zawitał, ale na to też można spojrzeć inaczej – fajerwerków może nie dawał, ale grał na bardzo wysokim, równym poziomie. Zaledwie 2 razy na 13 meczów przyznaliśmy mu notę niższą niż wyjściowa, to sporo mówi. W końcu też nie zapominajmy, iż mówimy o kapitanie drużyny, którego obecność obok na pewno sporo dawała na przykład takiemu Chodynie, Jończemu czy Oku.
Dlatego właśnie, biorąc wszystko powyższe pod uwagę, ruch Guldana trudno pojąć. Albo inaczej – gdyby wydarzył się po sezonie, wtedy byłby to całkiem niezły pomysł oraz mały uszczerbek dla zespołu. No ale w środku rozgrywek? Nie, nie wygląda to na decyzję optymalną pod względem sportowym.
Od LZS-u Chrzątastawa po Real Madryt nie ma zatem drużyny na świecie, która nie odczułaby nagłego braku takiego lidera. Zwłaszcza, gdy patrząc szerzej na całą kadrę, dostrzeżemy głównie kolejne problemy poszczególnych zawodników. Bo z jednej strony Martin Sevela ma do dyspozycji jeszcze 3 stoperów, a z drugiej przy każdym można postawić spore „ale”.
W zasadzie nadal miałby czterech, aczkolwiek kilka dni temu kontrakt z Miedziowymi rozwiązał Soren Reese, o którym jednak jesteśmy w stanie powiedzieć tyle co nic. Duńczyk bowiem w Ekstraklasie nie rozegrał ani minuty, w Pucharze Polski zresztą też żadnej szansy nie dostał. Szczęście w nieszczęściu, że był zaledwie wypożyczony, więc przynajmniej Zagłębie nie utopiło fortuny w tym niewypale.
Powiecie pewnie też: „Eee, nie ma się co martwić, jest przecież Simić!” Owszem, tyle że kontuzjowany. Jeszcze pod koniec rundy jesiennej doznał urazu łąkotki, przez który nie będzie gotowy do gry nawet na początku drugiej części sezonu. Tym samym ominie również okres przygotowawczy, a wiadomo jak to jest – zanim dojdziesz do siebie, nadrobisz zaległości z okresu bez meczów, mrugniesz i… Już jest koniec sezonu.
Damian Oko natomiast swego czasu rzeczywiście nieźle spisywał się w Ekstraklasie, nie dawał sobą pomiatać napastnikom, zwłaszcza pod względem fizycznym przeciwnicy mieli z nim przerąbane. Tyle że było to dość dawno. Jasne, rok w piłce to nie cała dekada, wiedzieliśmy kilka takich powrotów. Niemniej jednak za pewniaka Oka brać nie można, ponieważ praktycznie przez cały 2020 rok zmagał się z kontuzją ścięgna Achillesa, więc w zasadzie nie wiadomo czego się po nim spodziewać.
Wychodzi więc na to, że Sevela za najmniejszy znak zapytania będzie miał Domonika Jończego. Ten w bieżących rozgrywkach wystąpił 6 razy i nie dał powodów, by na niego narzekać. Co innego jednak ogrywać się u boku bardziej doświadczonego kolegi, który dużo podpowiada, asekuruje cię i uczy, a co innego nagle samemu nagle zostać przywódcą całej obrony. Zwłaszcza gdy całe twoje doświadczenie w Ekstraklasie sprowadza się do 16 występów w niej na przestrzeni 3 sezonów. Jeszcze mniejsze ma natomiast Kamil Kruk, któremu w tym sezonie Sevela dał minutę. Fun fact – młodzian zdążył w ciągu tej minut strzelić gola na wagę zwycięstwa w derbach ze Śląskiem. Niezłe wkupne, chociaż oczywiśćie w żaden sposób niemiarodajne.
Problemu nie rozwiązałoby nawet przesunięcie Sasy Balicia z lewej flanki na środek defensywy, ponieważ to oznaczałoby jedynie uzupełnienie jednej dziury w taki sposób, że zrobiłaby się kolejna. Jakkolwiek spojrzeć jego bowiem musiałby zastępować Bartolewski sprowadzony niedawno z Ruchu Chorzów. Nie licząc 5 występów w tym sezonie Mateusz wcześniej grał najwyżej w II lidze.
No nie jest dobrze w Zagłębiu, nie ma co owijać w bawełnę. Ba, pójdziemy dalej – Guldan na sam początek pracy w roli dyrektora sportowego lubinian będzie musiał zmierzyć się z tarapatami, które sam stworzył. Pytanie tylko jak sobie poradzi i czy – patrząc już szerzej – odmieni trend, który na Dolnym Śląsku mieliśmy nieprzyjemność obserwować od dłuższego czasu. Powiedzieć bowiem, że polityka transferowa Miedziowych w ostatnich latach kulała, to jak nie powiedzieć nic. Sprowadzenie takich gości jak Drazić, Simić czy Baszkirow (de facto w tym sezonie zaliczył spory zjazd) nie przykryło w żaden sposów wpadek z takimi goścmi jak Tajti, Suljić, Sirk, Mraz, Reese, Nowak czy Sirotow. Bo przecież też nie będziemy bronić transferów Zagłębia na podstawie Wójcickiego czy Żubrowskiego. Z całym szacunkiem, ale… No nie.
Naturalnie nie skreślamy Guldana już w tym momencie, przecież może okazać się doskonałym działaczem. Jednocześnie natomiast współczujemy mu trochę, bo ewidentnie rzucił się na głęboką wodę.