Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Adam Starszyński / PressFocus

To nie gra komputerowa, tak drużyny się nie przygotuje. Legia zapomniała, że potrzebuje wzmocnień na już?

Autor: Maciej Golec
2021-01-15 19:20:27

Do Legii, w roli szefa skautingu międzynarodowego, dołączył dziś John Park, ceniony na Wyspach Brytyjskich specjalista współpracujący w przeszłości między innymi z Celtikiem Glasgow. Co rokuje bardzo dobrze na przyszłość, ale mistrz Polski ma w kwestiach transferowych problem już teraz.

Polega on głównie na tym, że w zimowym okienku nie doszło do żadnych transferów. Ściślej mówiąc – transferów wychodzących. Bo z czyszczeniem szatni Radosław Kucharski i Czesław Michniewicz radzili sobie bardzo sprawnie. Vamara Sanogo, Paweł Stolarski, Domagoj Antolić, Maciej Rosołek, William Remy i Michał Karbownik – tych zawodników w Legii już nie ma. Co więcej, gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, pożegnano by się także z Jose Kante, ale w jego przypadku kierunek chiński nie wypalił. Co i tak nie zmienia faktu, że na tę chwilę jest bezużyteczny. Trenuje bowiem w Polsce z rezerwami, tak samo jak Portugalczyk Luis Rocha.

Nie byłoby w tych ruchach nic złego, gdyby jednocześnie kadrę Legii jakkolwiek wzmocniono. Nie na wypadek kontuzji, kartek, koronawirusa. Po prostu, wzmocniono, bo tego wymaga stan liczebny zespołu, który walczy o mistrzostwo Polski, ma największy budżet i wysokie ambicje. Raczej nie będziemy w błędzie, jeśli napiszemy, że aktualne personalia nie są powodem do optymizmu. Co najlepiej obrazują ostatnie dni obozu w Dubaju i doniesienia portalu legia.net o tym, że sytuacja jest – delikatnie mówiąc – nieciekawa. 

Josip Juranović narzeka na uraz przeciążeniowy, więc na prawej obronie gra Paweł Wszołek. I sytuacja nie zmieni się pewnie przez kolejne dni, czyli w sparingach Legia nie będzie miała nominalnego prawego obrońcy. Wszak Marko Vesović również jest niedyspozycyjny. 

Z ostatnich treningów wykluczony został Filip Mladenović, któremu doskwiera drobna kontuzja palca. Jakościowego zastępstwa znowuż – brak. Brighton skróciło wypożyczenie Michała Karbownika, więc jedna opcja już odpadła. Pozostaje Mateusz Hołownia, który w Legii nigdy na dłużej miejsca nie zagrzał oraz Mateusz Cholewiak, który – z całym szacunkiem – ale o sile Legii stanowić nie będzie. Stabilny rezerwowy to najlepsze, co może go w dłuższej perspektywie spotkać, więc to, że właśnie były zawodnik Śląska zastępuje Mladenovicia w grach kontrolnych wiele mówi o potencjale kadrowym, którym dysponuje na ten moment Czesław Michniewicz.

A gdy dwóch bramkarzy w sparingu musi wcielić się w zawodników z pola, to już wiecie, że coś poszło nie tak. I nie powinno się wszystkiego zwalać na kontuzje, przecież szpitala w Legii nie ma. Jeszcze raz – lekko kontuzjowani są Filip Mladenović i Josip Juranović, a Marko Vesović wciąż leczy uraz, który przytrafił mu się latem. Trzech piłkarzy, w tym jeden, o którym wiadomo od dobrych kilku miesięcy. Powodem nie są względy medyczne. Jeśli coś tu jest chore, to strategia Legii.

Bramkarzami w polu to się grało w FIFIE. Dla jaj, żeby upokorzyć znajomego albo po prostu z czystej ciekawości. W przypadku legionistów wygląda to na rozpaczliwe wołanie o pomoc, a nie przednią rozrywkę. 

Żeby była jasność, bo ktoś może sądzić, że naszym zdaniem cięcia kadrowe były irracjonalne. Cięcia były jak najbardziej słuszne – Stolarski i tak nie miał w Legii przyszłości, Remy bardziej przeszkadzał niż pomagał, dla Rosołka wypożyczenie było najlepszą opcją, Sanogo istniał w tej drużynie tylko teoretycznie, a przy Karbowniku Legia nie miała nic do gadania. I tak moglibyśmy wymieniać. Chodzi o zwykłą wyobraźnie – jeśli od dwudziestu odejmiesz pięć, to nie będziesz mieć dalej dwudziestu. Ci piłkarze mogli nie być pierwszymi twarzami, ale po prostu byli. Stanowili swego rodzaju zabezpieczenie, zaplecze, a teraz nie ma ich, nie ma też transferów, więc zaplecze się skurczyło, co widać już przy tak mikroskopijnych problemach zdrowotnych, jakie Legii się przytrafiły. Nie chcemy wiedzieć, co byłoby przy kłopotach długoterminowych, takich jak chociażby kontuzja Vesovicia.

Transferów nie ma. Przypomnijmy, od końca rundy jesiennej minęło 28 dni, z kolei od początku zgrupowania w Dubaju 9 dni. Odbył się jeden sparing – przeciwko Liwa FC, w poniedziałek przeciwnikiem będzie Dynamo Kijów, a kilka dni później Krasnodar. Ba, to jeszcze nic, drugim rywalem Legii po wznowieniu rozgrywek będzie Raków Częstochowa, bezpośredni konkurent w walce o mistrzowski tytuł. Na dziś dzień warszawianie są jak pan młody, który za kilka tygodni ma wziąć ślub, ale nie kupił garnituru, nie wysłał zaproszeń do rodziny i w popłochu szuka obrączek u pierwszego lepszego jubilera.

- Ruchy transferowe, które teraz powinny procentować przeprowadziliśmy latem. Teraz będziemy chcieli uzupełnić kadrę, ale spokojnie - okienko transferowe dopiero co się rozpoczęło – powiedział w niedzielę dyrektor sportowy Radosław Kucharski, cytowany przez portal legia.net. W tym samym artykule dowiadujemy się, że ruchów można się spodziewać, ale już po powrocie do Polski. 

- Mam nadzieję, że wspólnie z naszym klubowym zespołem skautów, będzie mogli za kilka, kilkanaście dni doprowadzić do umiejętnych wzmocnień i odpowiednio poprawić jakość w drużynie. Na tę chwilę, na tapecie mamy trzy nazwiska, ale zobaczymy jak dalej potoczy się sytuacja – w takim tonie wypowiedział się 12 stycznia dla oficjalnej strony Legii.

Coś nam mówi, że takie podejście może być powodem, dla którego sytuacja z lata się powtórzy. Wtedy nowi zawodnicy, tacy jak Valencia czy Kapustka nie byli gotowi z formą na najważniejsze mecze w europejskich pucharach. Teraz potencjalne nowe nabytki bez okresu przygotowawczego i bez wdrożenia się w plany taktyczne zapewne również będą w tyle. O ile w ogóle się pojawią. 

Paradoksem jest to, że Aleksandar Vuković dostawał ostatnio piłkarzy takich, jakich tylko chciał. Przerżnął przy tym walkę o Ligę Mistrzów, zastąpił go człowiek z bądź co bądź dużym nazwiskiem na polskiej scenie piłkarskiej, dostał ogromną pensje, a teraz musi wystawiać bramkarzy w polu, bo piłkarzy mu brakuje. Nie jest to poważne podejście, argumentujące oczekiwania postawione przed drużyną. Czytamy to prędzej jako oznakę lekceważenia.

Tak samo jak fakt, że aż dwunastu piłkarzom Legii w czerwcu kończą się kontrakty (wliczając wypożyczonego Valencię), więc mogą oni już teraz podpisać umowę z innym klubem nie patrząc w zasadzie na nic. Większość tego rzecz jasna nie zrobi, część i tak jest szykowana do odejścia, ale chodzi nam o to, że wielce prawdopodobna staje się przebudowa drużyny nadchodzącego lata, co stabilizacji bynajmniej nie służy. A wśród tych kilkunastu piłkarzy są też ci bardziej istotni, jak Boruc, Lewczuk, Wszołek, czy młody Ariel Mosór. 

Dla prezesa Mioduskiego ta perspektywa pewnie wyda się być i tak daleką, skoro jego i Radosława Kucharskiego przerasta bieżące wzmacnianie drużyny i zapewnienie trenerowi komfortu pracy pod względem personalnym. Jeśli nic się nie zmieni, to zaraz się okaże, że wyniki w Ekstraklasie nagle są złe, atmosfera w szatni gęsta, mistrzostwo stracone i po chwili trener zwolniony. I tak na okrągło…


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się