Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Piotr Matusewicz / PressFocus

Mieli swoje pięć minut, teraz odeszli w cień. Przepis o młodzieżowcu nie pomógł każdemu

Autor: Maciej Golec
2021-01-17 10:30:22

Jak bardzo można zjechać z formy bądź oczekiwań przez jeden sezon? Młodzieżowcy wiedzą to najlepiej. Oczywiście, jest wielu takich, którym się powiodło i teraz są kluczowymi postaciami na poziomie Ekstraklasy, ale są też ci, którzy przepadli, mimo że wykazywali potencjał. Albo chociaż coś tam grali, a teraz albo miotają się po ławce rezerwowych, albo po niższych ligach.

Bartosz Bida (obecnie Jagiellonia)

Gdy zaczynał przygodę z Ekstraklasą, wydawało się, że to dopiero początek jego popisów. Pialiśmy z zachwytu nad jego dynamiką i skutecznością, w końcu już w debiucie strzelił gola przeciwko Arce Gdynia, a w trakcie sezonu dołożył jeszcze cztery trafienia i dwie asysty. Tylko że w Jagiellonii przez ten czas zmieniła masa rzeczy, na czele z trenerami. Sporo szans dawał mu Ireneusz Mamrot, ale gdy jego zabrakło Bida grywał coraz mniej. Petew zaczął coraz częściej stawiać na Przemysława Mystkowskiego, a Bogdan Zając tylko to kontynuował. W tym sezonie gdy spojrzymy w liczby Bidy, to faktycznie jest nędza. 7 meczów, tylko dwa razy zagrał dłużej niż 30 minut, nie zanotował żadnych goli ani asyst, a trzy na cztery ostatnie spotkania przesiedział w komplecie na ławie. Dramat…

Kamil Antonik (obecnie Resovia)

Nie ukrywamy, że to właśnie przypadek Antonika dał nam impuls do napisania tego tekstu. Jeny, jak sobie przypomnimy, że gdy chłopak zaczynał grać w Arce w ubiegłym sezonie, to widzieliśmy w nim potencjał, mamy straszne ciarki. Więcej przyniósł śmiechu niż pożytku, marnował patelnię za patelnią, a jego jedynym atutem był fakt, że potrafił szybko biegać. Niestety na tym koniec, bo ani dryblingu, ani strzału na miarę Ekstraklasy nie miał. No właśnie, a na I ligę ma? 

Przykład Zagłębia Sosnowiec każe powątpiewać, bo 118 minut rozegranych w rundzie jesiennej to wynik, z którego dumni mogą być tylko jego szydercy. Teraz schodzi o jeszcze jedną pozycję niżej – do miejsca, z którego wypłynął do Arki oraz jednocześnie do czerwonej latarni I ligi – Resovii Rzeszów. Weryfikacja nastąpiła dość szybko. Albo inaczej, wiek młodzieżowca skończył się szybciej niż Antonik zdążył cokolwiek wartościowego pokazać. 

Aleksander Buksa (obecnie Wisła Kraków)

Podstawowym napastnikiem Wisły Kraków nigdy nie był. Co prawda strzelił cztery gole w sezonie 2019/2020, ale tylko w jednym przypadku nie zrobił tego wchodząc na ogon. Generalnie, jedynie trzy razy trener postawił na niego od pierwszej minuty, a to już wiele mówi. Ale obecne rozgrywki? Jakby Buksa zniknął, rozpłynął się w powietrzu. Przysięgamy, gdyby nie afera kontraktowa, pewnie zapomnielibyśmy na jakiś czasu o jego istnieniu. Buksa ostatnimi czasy istnieje tylko w rzeczywistości medialnej, a minuty na boisku w tym sezonie prezentują się następująco:

68, 4, 11, 13, 12, 1, 9, 8, 5.

Ile bramek zdobył? Zgadnijcie sami. Ponad dwa razy więcej czasu dostawał w Centralnej Lidze Juniorów, a tyle, ile 18-latek zagrał przez rundę jesienną w Ekstraklasie, większość piłkarzy osiąga przez 1,5 meczu. Nie tego się spodziewaliśmy.

Sylwester Lusiusz (obecnie Cracovia)

W sezonie 2019/2020 był podstawowym młodzieżowcem Michała Probierza. Zagrał w 26 meczach i wcale nie odstawał jakoś strasznie. Momentami bardzo dobrze odnajdywał się u boku bardziej doświadczonego Janusza Gola, ale jak to u młodziana – równie często popełniał głupie błędy. Teraz już ich nie popełnia, bo… nie gra. No chyba że w trzecioligowych rezerwach, to jak najbardziej. Strzelił nawet dwa gole i zaliczył dwie asysty. Ale chyba nie o to 21-latkowi jeszcze niedawno chodziło. W rundzie jesiennej w Ekstraklasie nie zagrał ani razu, ba, tylko pięciokrotnie obejrzał mecz z ławki rezerwowych. Z drugiej strony, nie ma co się dziwić, jeśli w bramce wymiata Niemczycki, a jakieś rezerwy w wypadku nieszczęścia też są, więc ktoś musiał zostać ranny.

Hubert Adamczyk (obecnie Wisła Płock)

Radosław Sobolewski zaczął na niego stawiać na wiosnę ubiegłego roku, kiedy Wisła Płock walczyła o utrzymanie. I nie przesadzimy, jeśli napiszemy, że Adamczyk był swego rodzaju odkryciem – odkąd zaczął grać regularnie w rundzie finałowej, każdy mecz mu wychodził. Do dobrych występów dołożył gola i dwie asysty, przez co myśleliśmy, że następny sezon będzie kontynuacją rozwoju tego chłopaka. Ale wiek młodzieżowca nie jest z gumy – brutalnie zweryfikował jego przydatność. Wystąpił tylko w dwóch meczach na początku i dwóch na końcu rudny jesiennej. Ze składu skutecznie wygryźli go Filip Lesniak oraz Dusan Lagator. 

Olaf Nowak (obecnie Chojniczanka)

W kategorii „zjazdy” tylko on może konkurować z Kamilem Antonikiem. Jesteśmy ciekawi, w jakim miejscu byłby w ubiegłym sezonie, gdyby nie fakt, że miał wtedy jeszcze status młodzieżowca. Nawet on za wiele mu nie pomógł, bo w Wiśle Płock zawsze dostawał tylko ogony. I to bardzo rzadko. Po powrocie do Lubina uzbierał w lidze przewrotną liczbę dziewięciu minut, co było dość istotnym czynnikiem wpływającym na jego transfer do Zagłębia Sosnowiec.

W którym… tak, macie rację. Nie pokazał nic i po pół roku rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. W teorii jest napastnikiem, a w praktyce ostatniego gola strzelił na wiosnę 2019 roku. Jesteśmy niezmiernie ciekawi, jak długo wytrzyma z nim Chojniczanka, która kilka dni temu go zatrudniła. Coś nam mówi, że nie będzie to relacja wypełniona wzajemną radością. A jeśli faktycznie Nowak w II lidze sobie nie poradzi, to będzie to najlepsze świadectwo jego umiejętności i policzek dla klubów, które w przeszłości mu zaufały.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się