Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafal Oleksiewicz / PressFocus

Dziura po Karbowniku większa niż się wydaje. Jakie pole manewru ma Legia i czemu tak małe?

Autor: Mariusz Bielski
2021-01-17 21:00:08

Brighton ściągnął do siebie Karbownika o parę miesięcy wcześniej niż planował i dla Anglików ma to naprawdę spory sens. Legia z kolei takiego obrotu spraw ewidentnie się nie spodziewała. I teraz ma problem...

Prawdę mówiąc nawet sam agent Michała, czyli Mariusz Piekarski, nie podejrzewał, iż taki scenariusz może wydawać się realny, skoro na swoich profilach społecznościowych pisał, że jego podopieczny nigdzie się nie rusza. Cóż, Brighton zaskoczył Legię i agenta bardziej niż tegoroczna zima zaskoczyła drogowców.

Mewom jednak nie dziwimy się wcale, skoro mają problemy z obsadzeniem prawego wahadła, gdzie ma występować bohater tego tekstu. Od początku sezonu niekwestionowanym numerem jeden na tej pozycji był Lamptey, ale że doznał kontuzji i w sumie nie wiadomo kiedy wróci, trzeba szukać planu B. Albo nawet C lub D, ponieważ z Marcha, Bernardo i Burna trener Brightonu nie jest zadowolony. W innym wypadku nie wystawiałby tam Joela Veltmana, nominalnego środkowego obrońcy, prawda?

No i tu właśnie pojawia się szansa dla Karbownika. Tego samego, który ostatni raz gdzie indziej niż w środku pola zagrał mniej więcej w połowie września. Od tamtego momentu młody talent służył Czesławowi Michniewiczowi wyłącznie w środku pola, bo tam niby miał udowonić jak wielki potencjał w nim drzemie. Większy, niż gdyby nadal występował na lewym boku obrony, gdzie spędził praktycznie cały poprzedni sezon. 

W praktyce mamy więc kolejny argument za tym, dlaczego Anglikom dalsze granie Karbownika w Legii mogło się nie podobać. Nie dość, że muszą załatać swoją dziurę kadrową, to jeszcze widzą Michała w kompletnie innej roli niż jego rodzimy klub. Mówiąc prościej – występując w pomocy Polak gry na prawym wahadle raczej by się nie nauczył. W tym kontekście warszawianie zdecydowanie nie mieli żadnego argumentu na utrzymanie chłopaka przy Łazienkowskiej na dłużej.

Ale, zamiast rozpaczać, może warto zastanowić się w takim razie, co odejście pomocnika oznacza dla Legii?

Przede wszystkim można jej zarzucić pewną krótkowzroczność, skoro nie brała pod uwagę scenariusza, który właśnie się wydarzył. Nawiązujemy oczywiście do faktu, że jeszcze przed chwilą Czesław Michniewicz miał do dyspozycji trzech młodzieżowców godnych regularnych występów w wyjściowej jedenastce, a został mu już tylko jeden. Kilka dni temu gruchnęła wszak informacja o wypożyczeniu Maćka Rosołka do Arki, gdzie na pewno dostanie więcej okazji do gry, niż przy Pekharcie czy Luquinhasie – zależnie od tego, jaką rolę mu się powierzy. Z perspektywy młodziana wypożyczenie zapewne wyjdzie mu na dobre. Legii może odbić się czkawką.

Z zawodników U-21, którzy będąc zawodnikami pierwszego składu nie obniżą poziomu zespołu, ostał się zaledwie Bartosz Slisz. No i póki ten jest zdrowy – niby nie ma tragedii. Ale co w chwili pauzy za kartki, albo (nie daj Boże) dłuższej kontuzji? Bez wątpienia powstałby problem. Bo kogo ma Michniewicz w odwodzie? Misztę na bramce, Mosóra i Niskiego w obronie, Skibickiego czy Cielemęckiego w pomocy oraz Kostorza i Włodarczyka do ataku. W teorii spore grono, w praktyce żaden z nich jeszcze nie wydaje się być gotowy, by stanowić o sile Legii. Z całym szacunkiem do tych graczy i ich potencjału – wystarczy spojrzeć ile minut dostali od trenera w bieżących rozgrywkach:

  • Miszta – 224
  • Skibicki – 122
  • Kostorz – 24
  • Włodarczyk, Cielemęcki, Niski i Mosór – 0

Ba, przecież niewykluczone jest, że i to grono się pomniejszy. Ariel Mosór bowiem może pójść drogą Mateusza Praszelika. – Nie widzę perspektywy, by po prostu przedłużać kontrakt i ciągle go wypożyczać – stwierdzł niedawno ojciec stopera na łamach sport.tvp.pl. A gdyby szybko nie udało się przekonać Mosórów do zmiany zdania, wtedy trwające właśnie zimowe okienko transferowe byłoby jedną okazją, aby zarobić jakikolwiek grosz na wychownaku. Chociaż akurat w tym kontekście pan Piotr twierdzi, iż do czerwca jest syn na pewno pozostanie przy Łazienkowskiej. A co później? No właśnie, żeby przekonać chłopaka, że Legia naprawdę w niego wierzy, nie zaś wyłącznie o tym opowiada, musiałby dostać sporo poważnych szans kosztem Jędrzejczyka, Lewczuka czy nawet Wieteski. Cała trójka w tym sezonie nie zachwycza, lecz nadal nie brzmi to na zbyt realny scenariusz.

Analogicznie trudno wyobrazić sobie, by Michniewicz na stałe posadził na ławce Pekharta kosztem Włodarczyka lub Kostorza, Juranovicia na korzyść Niskiego, Wszołka czy Kapustkę na rzecz Skibickiego. 

Wychodzi na to, że cały sztab warszawian musi teraz chuchać i dmuchać na Slisza, bo gdyby nagle z jakiegoś powodu zaniemógł, drużyna miałaby naprawdę spory kłopot. Skończyłoby się to co najwyżej szukaniem mniejszego zła, działaniem doraźnym. A to już ryzyko nawet na miarę (nie)wywalczenia mistrzowskiego tytułu.a


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się