Autor zdjęcia: Własne
Kuchta: Informacje o Milanie i Realu mnie przerosły. Fortuna nie puści Kownackiego. Świerczewski: Marsylia jest lepsza od Napoli
Najważniejszym tematem poniedziałkowej prasy jest transfer Arkadiusza Milika, którego bardzo chce u siebie Olympique Marsylia. Szczególnie polecamy materiał o Mateuszu Kuchcie, który tłumaczy jak zainteresowanie wielkich klubów przeszkodziło mu w karierze. Do tego sporo doniesień z przygotowań ligowców.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Jak stracić kontakt z rzeczywistością”
„Jeśli kogoś stać, żeby płacić za Neymara 200 mln euro, to nic mi do tego. Jestem nawet dumny, że Robert Lewandowski jest nie tylko najlepszym piłkarzem świata, ale też Bayern płaci mu ogromne pieniądze. Lewy przełamał pewną barierę w myśleniu: „Polak znaczy tani”. Uważam jednak, że nie czas i nie miejsce na epatowanie bogactwem, rozrzutnością. Pewnie wielu z was, drodzy Czytelnicy, zna historię jednej z fi rm produkujących biżuterię, która to fi rma wyłożyła grube miliony na kilkuminutowy fi lm reklamowy (bo nawet nie można tego nazwać spotem), by kilka tygodni później zwracać się z apelem o fi nansową pomoc, bo nie ma na wypłaty dla swoich pracowników. Jest w tym pewnego rodzaju sprzeczność, niestosowność. I jeśli za jakiś czas okaże się, że Juranović kłóci się z Legią o pieniądze, to szybko zostaną mu przypomniane wieczorne przyjemności w Dubaju”.
Więcej TUTAJ
***
„Moje pamiętne Bitwy o Anglię”
„Pierwszy ligowy mecz, jaki rozegrałem z MU, to było spotkanie na Anfield Road, które wygraliśmy 3:1. W tym samym sezonie zwyciężyliśmy też na Old Trafford po pięknej bramce z rzutu wolnego Johna Arne Riise. Norweg nie dał szans Fabienowi Barthezowi. To były te przyjemne wspomnienia. Potem przyszła słynna porażka u siebie 1:2. Do tej pory nie potrafi ę wytłumaczyć, jak to się stało, że Diego Forlan zdobył bramkę. Carragher zagrywał mi piłkę głową, oślepiło mnie słońce, futbolówka przetoczyła się najpierw przez moje ręce, a potem między nogami. Forlan trafi ł do pustej bramki. Doszło wtedy do mojej osobistej tragedii. Przegrany mecz z mojej winy, z takim rywalem na Anfield Road! Trudno wyobrazić sobie większy sportowy dramat, bardzo to przeżywałem. Była to jednocześnie dla mnie cenna lekcja. Zobaczyłem wtedy, jak bardzo liczy się wsparcie kibiców. Muszę przyznać, że fani The Reds bardzo mi pomogli. Nie grałem półtora miesiąca, aż do momentu słynnego meczu w finale EFL Cup, gdzie rywalem był właśnie Manchester United. Przyszedł do mnie trener Gerard Houllier i powiedział, że widział, jak ciężko pracuję na drugą szansę. Czułem na sobie dużą odpowiedzialność i miałem ciarki na plecach. Wiedziałem, że muszę się zrehabilitować. Miałem kilkanaście godzin do tego, żeby przygotować się mentalnie. Pamiętam do dziś słowa trenera przed meczem w szatni: „Jerzy back in business”. I faktycznie wróciłem w dobrym stylu, zostałem uznany za najlepszego piłkarza meczu, do dzisiaj mam statuetkę z tego spotkania. Wygraliśmy 2:0. To był jeden z lepszych momentów w mojej karierze”.
Więcej TUTAJ
„Marsylia już czeka”
„Mimo że w Neapolu Milik jest skreślony i nie został nawet zgłoszony do rozgrywek, a jego kontrakt kończy się w czerwcu, to klub z Neapolu wycenił go na 15 mln euro. Włoskie media pisały, że marsylczycy oferują 10 mln, ale z możliwą dopłatą pięciu po spełnieniu określonych warunków. Teraz w grę ma wchodzić inny pomysł. Jak podał świetnie poinformowany dziennikarz z Italii Fabrizio Romano, OM proponuje wypożyczenie do końca sezonu za 3 miliony z klauzulą obowiązkowego wykupu za 8 mln plus bonusy. Aby to było możliwe, Milik musiałby przedłużyć kontrakt z Napoli. Obie strony nie kryją się z negocjacjami, ale wypuszczają komunikaty, mające świadczyć, że nie są zdesperowane. – W tym oknie wszyscy są niecierpliwi. A nasza strategia polega na tym, aby być cierpliwym i zachować zimną krew. W prasie od kilku dni pisze się o Miliku”.
Więcej TUTAJ
***
„Świerczewski: Olympique jest lepszym klubem od Napoli”
„Olympique Marsylia to dobry krok, ale zdecydowanie bardziej na wyobraźnię działa przejście do Juventusu. Stara Dama to jednak półka wyżej niż drużyna z Francji, choć moim zdaniem Arek grałby w Marsylii i miałby w niej lepszy status niż w Turynie, bo tam jest spora konkurencja w ataku. Olympique jest lepszym klubem niż Napoli, a już na pewno lepszym niż ławka rezerwowych. Trzeba pamiętać, że Milik nie zawsze był pierwszym wyborem w Napoli. Myślę, że gdyby Juventusowi naprawdę zależało na Arku, to jego właściciele byliby w stanie wyłożyć za Polaka kilkanaście milionów euro”.
***
„Borek: Tak blisko, tak daleko”
„Informacja sprzed kilkunastu dni o skróceniu wypożyczeniu Jakuba Modera przez Brighton i sprzed kilkudziesięciu godzin o wykorzystaniu klauzuli dotyczącej wcześniejszego pozyskania Michała Karbownika z jednej strony mnie ucieszyła, bo to przecież wyraźny sygnał klubu, który walczy o utrzymanie w Premier League, że chcą tam naszych, że mają do nich przekonanie i wiarę, iż dzięki ich postawie, uda się zachować ligowy byt. Z drugiej jednak zasiała ziarno niepewności. Przejście do zespołu prowadzonego przez Grahama Pottera dokonuje się w nie najlepszym momencie dla zawodników, w środku przygotowań polskich zespołów do rundy wiosennej, podczas gdy w Anglii sezon trwa najlepsze. Karbownik i Moder nie mają dużo czasu na adaptację. Muszą błyskawicznie przyzwyczaić się do zupełnie innej intensywności treningów i meczów. Muszą zrozumieć od razu taktykę, a przede wszystkim podjąć prawdziwą rywalizację o miejsce w podstawowym składzie. Obaj w 2020 roku dali sygnał selekcjonerowi, że chcą być ważnymi zawodnikami kadry. Moder stał się nawet zawodnikiem balansującym na granicy wyjściowego składu Biało-Czerwonych. Z pewnością po Kubie widać było w ostatnich meczach jesieni zmęczenie i spadek poziomu gry. Obrońcy jego talentu wytłumaczyli obniżkę formy mocno przeładowanym kalendarzem Lecha. Ale teraz przychodzi prawdziwa weryfikacja zawodnika i sprawdzenie jego predyspozycji do uprawiania profesjonalnego futbolu”.
Więcej TUTAJ
***
„Espanyol chce Kownackiego”
„Klub może zmienić też Dawid Kownacki (na zdjęciu). Piłkarzem interesuje się lider hiszpańskiej drugiej ligi Espanyol. Tyle że – jak udało nam się ustalić – transfer jest mało prawdopodobny. Fortuna nie zamierza sprzedawać zawodnika, bo walczy o awans do Bundesligi. Klub z Barcelony musiałby więc złożyć ofertę nie do odrzucenia”.
Więcej TUTAJ
„Ballada o dojrzewaniu młodego bramkarza”
„Zabrakło osoby, która by mnie chroniła i nie pozwoliła na to, żeby wciągnął mnie wir wydarzeń. Kogoś przewidującego, kto trzymałby mnie twardo, kopnął w tyłek i powiedział: „Mati, idź do szkoły” albo „Odpuść imprezę u kolegi, tylko się wyśpij”. Jeżeli będę miał syna, nigdy nie pozwolę na to, by wokół niego działo się tyle, ile wtedy doświadczyłem. Myślę sobie, że zainteresowanie Realu czy Milanu bardziej zaszkodziło niż pomogło, bez niego grałbym dziś wyżej niż w I lidze. To mnie przerosło, nie ukrywam”.
"SPORT"
„Zakupy na lata”
„Najbliższe miesiące spędzi jednak nad Bałtykiem, ponieważ jego 4-letni kontrakt zacznie obowiązywać dopiero od 1 lipca. Jest to spowodowane tym, że umowa z Arką obowiązuje do 30 czerwca, więc Wisła ściągnie go za darmo. Kluby mogą co prawda dogadać się jeszcze na styczniowy transfer, ale na razie żadnych konkretów w tym kierunku nie ma. Jako że Młyński to zawodnik z rocznika 2001, Wisła w praktyce zapewniła sobie młodzieżowca na dwa kolejne sezony, który w najbliższych rozgrywkach będzie mógł dodatkowo punktować w Pro Junior System”.
***
„Paweł Żelem: Przepustka do historii”
„Jak człowiek spoza Śląska ocenia ludzi, z którymi przyszło mu pracować w Gliwicach?
- Nie jestem tak całkiem spoza Śląska, bo urodziłem się na Dolnym Śląsku. Tam się wychowałem i z nim związałem niemal całe moje życie. A na Górnym Śląsku przede wszystkim spotkałem się z dobrymi charakterami i ludźmi chętnymi do pracy. Ten region może nie jest najbogatszy na tle innych w kraju, ale to, co charakteryzuje ludzi mieszkających na Śląsku, to wysoki etos pracy, uczciwość, sumienność, rzetelność i szacunek dla drugiego człowieka. Pracowałem tu 42 miesiące i mogę powiedzieć, że miałem ogromną przyjemność współpracy, od pierwszego momentu. Pamiętam moją pierwszą rozmowę z ówczesnym prezydentem Gliwic, Zygmuntem Frankiewiczem, którego głos był decydujący w tym, że przyszedłem do Piasta. Szczególnie utkwiło mi w pamięci to, że poprosił mnie o to, żebym był... przyzwoity. Tylko i aż tyle. Przyzwoity w tym co się robi i wobec ludzi. Czasem nie trzeba górnolotnych słów, żeby trafić w sedno i to było to słowo.
Jaki moment był najtrudniejszy w czasie pana prezesowania gliwickiemu klubowi?
- Robiąc retrospekcję tych 42 miesięcy, przypomniałem sobie chwilę zwrotną, ale zarazem bardzo trudny moment w tej pracy. To było 19 maja 2018 roku. Być może niewiele osób pamięta tę datę, a na pewno nikt jej nie zapisze specjalną czcionką w kronikach klubu, ale ta ostatnia kolejka sezonu, w którym do końca walczyliśmy o utrzymanie, była bardzo ważna. To był taki sezon pod względem sportowym, w którym wszystko szło nam bardzo ciężko. Mimo że kilka miesięcy wcześniej przyszedł trener Fornalik oraz jego sztab, a zmiany sprawiły, że następowała poprawa jakości gry oraz organizacji pracy w klubie, w którym wszystko było w terminie i na wysokim poziomie, to ciągle brakowało punktów do bezpiecznego utrzymania się w lidze. Dlatego kiedy w ostatniej kolejce mojego pierwszego sezonu w Piaście przyszedł mecz o życie, bo zajmowaliśmy 15. miejsce i mieliśmy 2 punkty straty do Bruk-Betu Termaliki, z którą graliśmy na naszym boisku, stres był ogromny. Tamto zwycięstwo oznaczało nie tylko utrzymanie. Ono zapoczątkowało także marsz w górę, wbrew tym, którzy od pamiętnych przerwanych derbów z Górnikiem życzyli nam wszystkiego najgorszego z różnych powodów. Piast był na świeczniku, bo chciał się przeobrażać, chciał zmian, a niektórzy woleli, żeby status quo było utrzymane. Dlatego gdy Gerard Badia w 90 minucie strzelał gola na 4:0, pieczętując nasze zwycięstwo, poczułem, że to jest koniec naszej drogi przez mękę, ale nasze krew, pot i łzy odpłaciły nam rok później mistrzostwem Polski i brązowym medalem w kolejnym sezonie”.