Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafal Oleksiewicz / PressFocus

Sobczak jednak nie zbawił Jagiellonii. Kto by się spodziewał?

Autor: Marcin Łopienski
2021-01-19 15:45:09

Jeśli transfer wychodzący z klubu traktujemy jako wzmocnienie zespołu, to musi oznaczać jedno: zawodnik piłkarskich boisk w tej ekipie nie zawojował. W przypadku Szymona Sobczaka najgorszy jest fakt, że to akurat było wiadomo od początku, a ruch okazał się całkowicie pozbawiony sensu.

Dziś piszemy z pozycji tych mądrzejszych, bo przecież były napastnik Jagiellonii dołączył do Zagłębia Sosnowiec, czyli jego przyjście do stolicy Podlasia okazało się niewypałem, ale już latem wszystko na taki obrót sprawy wskazywało. Zerknijmy na jego dorobek w poprzednich klubach: 

 

 

Tak natomiast ocenialiśmy jego poprzednie lata kariery: „Szału nie ma, delikatnie rzecz ujmując. Jest natomiast całe mnóstwo zmian klubów oraz poziomów rozgrywkowych, często nawet co pół roku. Z drugiej strony nie dziwimy się, że Sobczak nigdzie nie odpalił na dobre, skoro przez długie lata miotał się pomiędzy klubami. Więcej w tej jego karierze walorów turystycznych niż sportowych. Zanim facet zaadaptował się do nowej drużyny, zanim zgrał się z kumplami, już musiał odchodzić, albo kończył się sezon. I cyk, kolejna zmiana. Nie dziwota, że nie imponuje statystykami, chociaż to oczywiście zaledwie połowiczny argument na jego obronę. Gdyby był jakimś wybitnym snajperem, strzelałby częściej nawet pomimo tego. Co jednak nie zmienia faktu, że cały ten bałagan w życiorysie na pewno mu nie pomógł”.

No właśnie, szału nie było wcześniej, nie można było zatem liczyć na jakieś fajerwerki również w barwach Jagiellonii. Zresztą o czym my w ogóle mówimy, skoro Polak dostał raptem 12 minut w wygranym meczu z Legią. Reszta jego występów to klubowe rezerwy, gdzie zdobył sześć bramek. Wniosek z tego taki, że Sobczak poziomem nie dojechał do Ekstraklasy, dla Imaza czy Puljicia nie był nawet konkurencją. 

Gwóźdź programu tkwi w tym, że to wszystko zdecydowana większość kibiców czy ludzi śledzących I ligę doskonale wiedziała. W Białymstoku nie takich orłów ataku oglądali, a oni i tak nie potrafili wzbić się na wyżyny swoich umiejętności. Skoro nie udawało się Mudrinskiemu, to z jakiej paki miało powieźć się Sobczakowi? 

Jedynym plusem tej operacji był chyba fakt, że za napastnika nie trzeba było płacić kwoty odstępnego, ale i tutaj kręcimy nosem, bo po co było brać takiego gościa, skoro ma się w składzie takich chłopaków jak Bida, Bortniczuk czy Toporkiewicz? Nie lubimy jak polskie kluby palą pieniędzmi w piecu, ale postawienie na wychowanków zawsze ma większy sens niż dawanie szansę dziwnym gościom. 

A takich przypadkowych facetów w zespole Bogdana Zająca było więcej. Wspomnijmy chociażby nazwiska Twardka i Wyjadłowskiego, którzy jesienią zrobili dla Jagiellonii w sumie tyle ile my oglądając jej mecze na kanapie. Mocno ciekawi nas, czy opiekun białostoczan po zimowym obozie w Turcji zrobi jeszcze większe wietrzenie szatni, sęk w tym, że po wspomnianych skrzydłowych mało kto zechce sięgnąć. 

- Nie lubię rozmawiać o liczbach przed sezonem. Boisko weryfikuje wszystko. Przychodzę tutaj gotowy, pełen chęci do udowodnienie tego, że trafiłem do Jagi nie przez przypadek. Kibice na to czekają, a ja jestem tu po to, żeby spełnić te oczekiwania. Trzeba pokazać to, co się ma najlepszego. Przychodząc tutaj wiem, że będę do tego dążył i z każdym treningiem będę chciał być lepszym zawodnikiem. Jest tu wielu graczy, których będę mógł podejrzeć i skorzystać z treningów z nimi. W profesjonalnym futbolu piłkarz musi się cały czas rozwijać i ja na ten rozwój liczę – tak mówił zawodnik, kiedy latem przychodził do Jagiellonii. 

Sobczak mylił się jednak co do jednego: kibice od początku twierdzili, że trafił do Białegostoku przez przypadek. I przez całą jesień napastnik sumiennie to potwierdzał. Słusznie zatem został pożegnany bez żalu, a z wielkim bananem na twarzy. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się