Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Paweł Jaskółka / PressFocus

Nie masz swojego? Sprowadź lepszego

Autor: Maciej Golec
2021-01-20 11:50:47

Akademia Rakowa nie dostarcza Markowi Papszunowi nowych twarzy, które ten mógłby wprowadzać do Ekstraklasy. Jeśli zatem docelowy plan jeszcze nie działa, trzeba szukać alternatywy. I w Częstochowie robią to dobrze.

Bynajmniej nie od dzisiaj ani nie od momentu wejścia do Ekstraklasy. Na początku 2017 roku z Ruchu Radzionków do Rakowa został sprowadzony Jakub Łabojko, który wystąpił tam w 46 meczach i półtora roku później trafił do Śląska, a teraz gra we włoskiej Serie B. Podobną drogę przeszedł Dariusz Formella – najpierw, w styczniu 2018 roku, 22-latek poszedł na wypożyczenie z Lecha Poznań, a potem podpisał umowę z Rakowem, z tym że akurat on przez ostatnie pół roku w Częstochowie już nie grał i dopiero później przeniósł się do MLS. 

Z kolei sezon 2018/2019 był już bardziej obfity w konkretne korzyści ze strony młodzieżowców albo piłkarzy względnie młodych. Sebastian Musiolik sprowadzony z ROW-u Rybnik oraz Miłosz Szczepański pozyskany z Legii zostali kolejno drugim i trzecim najlepszym strzelcem Rakowa w tamtych rozgrywkach przykładając ręke do wprowadzenia Papszuna i spółki do Ekstraklasy. Do tego był jeszcze wypożyczony z Pogoni Marcin Listkowski. Pierwszy i ostatni z zawodników grają już w Serie B. 

Żaden z wymienionych wyżej piłkarzy ani żaden z grających w Rakowie obecnie młodzieżowców nie wywodzi się z częstochowskiej akademii. Trzeba było sobie jakoś radzić, tym bardziej, że przepis o obowiązkowym młodzieżowcu wszedł wtedy, gdy częstochowianie konstruowali kadrę na Ekstraklasę. Wówczas zatrzymanie choćby Marcina Listkowskiego stało się niemożliwe. 

- Nie wprowadzamy ich [zawodników z akademii – przyp. red.]. Dziś w klubie jest polaryzacja między akademią i pierwszą drużyną. Z trenerem Papszunem stoimy na dwóch końcach. Ja jestem idealistą szkoleniowym, a on według mnie perfekcyjnym pragmatykiem szkoleniowym, co pozwala mu osiągać bardzo konkretne wyniki – powiedział w październiku na łamach „Przeglądu Sportowego” Marek Śledź, dyrektor akademii Rakowa. 

Dlatego dużym osiągnięciem jest fakt, że dobre wyniki w tym sezonie są też w dużej mierze zasługą młodzieżowca Kamila Piątkowskiego, który z Rakowa się nie wywodzi. Został sprowadzony z Zagłębia Lubin, w którym nie zdążył nawet zadebiutować. Minęło jedynie półtora roku i 20-latek jest już rozchwytywany za granicą, chcą go kluby z Włoch, a właściciel Michał Świerczewski nie ma skrupułów, by odrzucać za niego oferty opiewające na trzy miliony euro z Udinese, jak informował w grudniu Maciej Wąsowski z „PS”.

Skoro nie masz swojego, sprowadź lepszego – tak, po obserwacji ruchów wicelidera Ekstraklasy, można spróbować zdefiniować jego dewizę, która na ten moment w seniorach zdaje egzamin. Rok temu Marek Papszun sprowadził z Lechii Daniela Mikołajewskiego, który w ubiegłym sezonie rozegrał osiem spotkań w Ekstraklasie, teraz celem są utalentowani zawodnicy z Korony Kielce. Najwyraźniej trener Rakowa zdaje sobie sprawę, że Piątkowskiego za długo u siebie nie utrzyma, więc musi jednocześnie szukać piłkarzy z rocznika 2000 i młodszych, bo od przyszłych rozgrywek tylko tacy będą się łapać do wspomnianego przepisu. 

Przepisu, o którym Papszun na początku wypowiadał się negatywnie, ale po czasie zmienił zdanie.

- Byłem przeciwnikiem przepisu o młodzieżowcu, a z drugiej strony nigdy nie bałem się stawiać na młodych piłkarzy. W poprzednim sezonie, kiedy broniliśmy się przed spadkiem, grało w pierwszym składzie nawet czterech młodzieżowców. Co mnie zrażało do przepisu o obowiązkowym młodzieżowcu? Rywalizacja sportowa. Nic nie powinno być dane za darmo. Kamil Piątkowski grałby w tym sezonie bez względu na wiek. Jednak może być konieczność wstawiania chłopaków nie ze względu na ich umiejętności, ale ze względu na zapis regulaminowy. Z czasem przekonałem się do tego przepisu. Patrzę, jak to funkcjonuje w skali całej ligi. Niewątpliwie trzeba stawiać na młodych chłopaków. Na siłę trochę – mimo ich deficytów. Bo inaczej nie będziemy mieli żadnych Polaków – mówił trener w „Prawdzie Futbolu” pod koniec ubiegłego roku.

W calu zapełnienia luki w bliskiej i dalekiej przyszłości Raków nie szczędzi pieniędzy na młodzieżowców. Pod ostrzałem znalazł się spadkowicz z Kielc.

We wrześniu 2020 roku wydano 200-250 tys. euro na Daniela Szelągowskiego 

18 stycznia zapłacono 350 tys. euro za Iwo Kaczmarskiego. Jest to najdroższy transfer w historii klubu. Przypominamy, chłopak ma 16 lat, jest z rocznika 2004, zagrał 4 mecze w Ekstraklasie i zdobył jednego gola, a w tym sezonie był podstawowym zawodnikiem Korony Kielce. Nie ma chyba lepszego dowodu na to, że Raków traktuje tego piłkarza bardzo poważnie i że nie jest to byle fanaberia, a zwyczajnie inwestycja na przyszłość. Jeśli bowiem klub największe pieniądze przeznacza na piłkarza dopiero nieźle rokującego, a nie zapewniającego konkretną jakość na starcie, to trzeba mieć świadomość, że kryje się za tym większy plan. Ale też większe ryzyko.

 

 

- Kiedy się kogoś ściąga do klubu, ryzyko pomyłki jest dużo większe. Nie da się do końca sprawdzić chłopaka. Nie wiemy, jak się zachowa w realiach klubu ekstraklasy, chociaż pod względem poziomu sportowego może być bardzo dobry. Młodzi chłopcy opuszczają rodzinne domy, wchodzą w nowe środowisko – mówił Papszun w wywiadzie dla rp.pl. 

Mimo wszystko w Rakowie nie skąpią akurat w tej kwestii. Co więcej, dwa dni temu portal sport.pl informował o możliwym jeszcze jednym transferze na linii Kielce-Częstochowa, a dzisiaj to samo możemy przeczytać w „Sporcie”. Chodzi o 20-letniego Wiktora Długosza, który w tym sezonie w I lidze w 16 spotkaniach strzelił gola i zanotował trzy asysty. No jak tak dalej pójdzie, to za rok będziemy mówili już o oficjalnym odłamie szkółki Korony przeniesionym do Rakowa.

Najdroższym piłkarzem kupionym przez klub Ekstraklasy jest młodzieżowiec Bartosz Slisz. Legia zapłaciła za niego Zagłębiu około 1,8 mln euro. Takie sumy dla Rakowa są rzecz jasna astronomiczne, ale jeśli klub będzie w stanie wykorzystać potencjał zawodników, których już ma, to zakładamy, że znacznie większe sumy będą wedrować na ich konto bankowe. Na to w Częstochowie z pewnością liczą. I jeśli każdy będzie rozwijał się tak sprawnie i szybko, jak Kamil Piątkowski, to my osobiście przeszkód nie widzimy, by taką strategie skupowania zawodników kontynuować. Byleby te nagromadzone pieniądze zainwestować w przyspieszony rozwój akademii, bo mimo wszystko nie da się wiecznie bazować wyłącznie na czyichś wynalazkach. Wypada też produkować własne. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się