Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafał Oleksiewicz / PressFocus

Przepraszanie dziennikarza, konflikt przez autoryzację, gruba pensja we Francji. 7 ciekawostek o Paulo Sousie

Autor: Maciej Golec
2021-01-21 19:00:11

Stało się. Nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Paulo Sousa, były trener między innymi Fiorentiny, Bordeaux, czy FC Basel. Szczegółów kontraktu na razie nie znamy, samego zainteresowanego widzieliśmy tylko w specjalnym filmiku zrealizowanym przez PZPN, ale pewne ciekawostki z jego historii wyciągnęliśmy.

Mistrzowskie marzenie

Paulo Sousa, poza tym, że jest selekcjonerem reprezentacji, a w przeszłości trenował takie kluby, jak Bordeaux, Fiorentina, czy FC Basel, był też genialnym piłkarzem. Na pewno lepszym niż trenerem. Wygrał Ligę Mistrzów zarówno w Borussii Dortmund, jak i w Juventusie, a z tym drugim zespołem zdobył też mistrzostwo Włoch oraz puchar kraju. Nic więc dziwnego, że w życiu po życiu, kiedy zawiesił buty na kołku i usiadł na ławce trenerskiej, jego marzeniem jest poprowadzenie właśnie „Starej Damy”.

- Zawsze marzyłem o drużynie, która pozwoliłaby mi trenować mistrzów i spróbować wygrać najważniejsze trofea. A Juventus jest zdecydowanie jednym z tych klubów. Ale nigdy nie poszedłbym do Juventusu ze względu na moją przyjaźń z Andreą (Agnelli, prezydent Juventusu). Wiem, że w niektórych przypadkach tak to działa, ale nie dla mnie. Chciałbym kiedyś zasłużyć na tę ławkę, ponieważ wierzę, że mogę temu klubowi dać wiele dobrego – mówił Sousa we włoskich mediach. 

Sądowe przeprosiny

W połowie września 2011 roku, kiedy Paulo Sousa był trenerem Videotonu, odbył się sparing między redakcją National Sports a połączeniem dziennikarzy magazynu FourFourTwo i przedstawicieli Akademii Piłkarskiej Ferenca Puskasa, w której wystąpił szkoleniowiec. W trakcie meczu dziennikarz Barbola Bence został zraniony w głowę przez Paula Sousę, przez co odwieziono go do szpitala i założono kilka szwów. Poszkodowany złożył skargę na policję, po czym wszczęto postępowanie sądowe o popełnienie drobnego uszczerbku na zdrowiu.

W mediach pojawiały się różne wersje tego wydarzenia. Według jednej z nich to Barbola Bence zainicjował konflikt dusząc Suusę na boisku. Jednak fakt, że sytuacja nie została w żaden sposób uwieczniona na materiale wideo, sprawiał, że żadnej wersji przebiegu tego zdarzenia nie dało się potwierdzić w stu procentach. Poszkodowany oraz jego środowisko stawiali sprawę jasno: Barbola nie został kontuzjowany z powodów sportowych.  

- Podczas meczu zderzyłem się z zawodnikiem przeciwnika w ferworze gry, co niestety może się zdarzyć w każdym meczu - powiedział Sousa we wrześniowym komunikacie Videotonu.

Jednak po kilku miesiącach obecny selekcjoner reprezentacji Polski zmienił zdanie i postanowił ukrócić sprawę przepraszając dziennikarza. 

- Paulo Sousa powiedział mi w sądzie, że popełnił błąd, żałuje swojego działania i przeprosił za swój czyn. To było dla mnie satysfakcjonujące, ponieważ potwierdził tym samym, że nie kłamałem. Z mojej strony to zamknęło sprawę - powiedział Barbola Bence węgierskim mediom.

Niechciana autoryzacja

Relacje Paulo Sousy z władzami Bordeaux, w którym pracował 1,5 roku, od pewnego momentu się pogorszyły. Jednym z aspektów wpływających na to był wywiad, którego trener udzielił dziennikowi Sud-Ouest pod koniec 2019 roku. Portugalczyk wypowiadał się w nim właśnie o relacjach z zarządem oraz transferach klubu. A jako że 50-latek jest uznawany za człowieka raczej nie owijającego w bawełnę, treść jego wypowiedzi mogła nie być każdemu na rękę.

Dlatego też, jak donosiły media, prezydent Bordeaux Frédéric Longuépée chciał piórem swojego dyrektora ds. Komunikacji zmienić niektóre odpowiedzi. Dziennik wysłał zarządowi wywiad do autoryzacji, po czym oznajmił, że ten chce wprowadzić do niego zmiany, mimo że nie brał udziału w rozmowie. Gdy sprawa wyszła na światło dzienne klub wydał oświadczenie, w którym przyznał, że jest... zaskoczony tym, że redakcja jest zaskoczona.

Były trener Fiorentiny zwrócił się wtedy do swojego kierownictwa o wyjaśnienia. Prezydent odpowiedział mu, że ma on prawo sprostować słowa każdego ze swoich pracowników kierując się dobrem Bordeaux i że ma prawo wglądu oraz poprawiania elementów, które może nie dotyczą stricte sportowych kwestii, ale mają wpływ na instytucję i życie klubu.

Konflikt z Błaszczykowskim

To, że Paulo Sousa objął reprezentację Polski nie znaczy, że wcześniej nie miał styczności z naszymi zawodnikami. W samej Fiorentinie trenował Bartłomieja Drągowskiego i Jakuba Błaszczykowskiego. Z tym że akurat oni raczej nie wspominają tej współpracy najlepiej. Polski bramkarz przychodząc do Włoch miał spore nadzieje na zaistnienie, które szybko prysły, bo okazało się, że jest drugim albo nawet trzecim w hierarchii golkiperem. W pewnym momencie trenował nawet z drużyną młodzieżową, a jedyny raz na boisku pojawił się w ostatniej kolejce sezonu 2016/2017, na miesiąc przed końcem pracy Sousy.

Z kolei Błaszczykowski na początku grał u trenera regularnie, ale wszystko zepsuło się po tym, jak Portugalczyk zabronił Kubie pojechać na zgrupowanie reprezentacji w listopadzie 2015 roku, bo ten miał problemy zdrowotne. Co zrobił Polak? Ano pojechał. Wspomniał zresztą tę sytuacje w wywiadzie dla Polsatu Sport:

– Trener Paulo Sousa powiedział, abym nie jechał na reprezentację, bo miałem problemy ze stopą, nie grałem w kolejce ligowej. A ja się uparłem i powiedziałem, że kadra jest dla mnie najważniejsza. Reprezentacja zawsze będzie dla mnie najważniejsza, mecz w kadrze to spełnienie marzeń. I nawet jeśli z tego tytułu wynikają takie problemy – życie. Nie wyobrażam sobie, abym miał odmówić przyjazdu na zgrupowanie, bo na przykład gramy „tylko” towarzysko.

Poskutkowało to konfliktem między nim a trenerem. Potem do końca roku leczył uraz, a gdy doszedł do siebie, został odstawiony na boczny tor. Przez pół roku tylko trzy razy wyszedł w podstawowym składzie Fiorentiny, a poza tym albo grzał ławę, albo dostawał totalne ogony typu 8 minut z Empoli, czy 19 minut z Sampdorią. Inna sprawa, że miesiąc po powrocie z wypożyczenia pojechał na Euro, na którym został naszym najlepszym zawodnikiem. Czy na tegoroczny turniej też pojedzie? Cóż, wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują, że nie. A ogłoszenie Sousy selekcjonerem raczej nie daje mu większej nadziei na to, że będzie w lepszej sytuacji niż po zwolneniu Jerzego Brzęczka. 

Praktyki zysku

Paulo Sousa został trenerem Bordeaux w marcu 2019 roku, ale jego kandydatura na początku została odrzucona przez LFP (Ligue de Football Professionnel, organ prowadzący rozgrywki we Francji). Wszystko przez istnienie klauzuli w jego kontrakcie dotyczącej udziału w zyskach związanych ze sprzedażą zawodników w przyszłości – podawało L'Equipe. Praktyka ta, akceptowana w Anglii, nie jest dozwolona we Francji. Ale ostatecznie francuski dziennik podawał, że około 1% zysków ze zrealizowanych transferów i tak szło na konto trenera, czego już w kontrakcie nie było.

Osobną kwestią jest transfer Remiego Oudina z Reims do Bordeaux. Sousa bardzo chciał tego zawodnika u siebie, więc Francuzi kupili go za 10 milionów euro, co było świetną okazją dla sprzedającego. Jednak, mimo że piłkarz miał swojego agenta, całą transakcję pilotował Hugo Cajuda, menadżer… Paulo Sousy, za co miał otrzymać całkiem niezłą prowizję.

Poważna pensja

Jak bardzo schudł portfel PZPN-u po zatrudnieniu nowego selekcjonera? Tego nie wiemy, choć historia każe podejrzewać, że nie była to wcale tania inwestycja. Wszak Paulo Sousa, gdy był trenerem Bordeaux, zarabiał tam 260 tysięcy euro brutto miesięcznie, czyli więcej niż jakikolwiek inny szkoleniowiec tego klubu przed nim. Z kolei francuski portal 20minutes podawał, że Sousa zarabiał jeszcze więcej – 280 tysięcy euro miesięcznie, co czyniło go na tamten czas trzecim najlepiej zarabiającym trenerem w Ligue 1.

Dla przykładu – Adam Nawałka kosztował PZPN 270 tysięcy euro, ale w skali roku. Z kolei Jerzy Brzęczek, według medialnych plotek, zarabiał 150-200 tysięcy euro rocznie. Czyli opcje są dwie – albo Zbigniew Boniek sowicie zapłacił (i tak na pewno mniej niż dotychczas zarabiał Sousa), albo Portugalczyk drastycznie zszedł z wymagań. Jeśli mielibyśmy strzelać, w ciemno wybralibyśmy jednak drugą opcję.

Polskie porachunki

Dariusz Formella, David Holman, Abdul Aziz-Tetteh, Denis Thomalla – między innymi ci piłkarze stanęli twarzą w twarz z Paulo Sousą pod koniec 2015 roku, kiedy Lech grał w Lidze Europy dwumecz z Fiorentiną. I co lepsze – mecz rozgrywany we Włoszech w ramach 3. kolejki wygrał. Wszystko dzięki bramkom Dawida Kownackiego i Macieja Gajosa, który teraz ma problem, by na dłużej zagościć w składzie Lechii. 

Co ciekawe, w rewanżu, gdy było jasne, że Fiorentina idzie dalej, a Kolejorz gra mecz pożegnalny, dubletem z poznańską publicznością przywitał się Josip Ilicić. Tak, dokładnie ten, który cztery lata później przypomniał się polskim kibicom w eliminacjach do Mistrzostw Europy. Wówczas Słoweńcy upokorzyli Polaków wygrywając u siebie 2:0, a Ilicić, mimo że bramki nie zdobył, to robił duże wrażenie i z naszą obroną bawił się, jak chciał.

W pierwszych latach swojej przygody z trenerką Paulo Sousa został zweryfikowany również przez Jagiellonię Michała Probierza. W 2010 roku Leicester nie było jeszcze takim potentatem, jak dzisiaj, ale czemu by się nie pochwalić zwycięstwem 4:1 w sparingu? I czemu nie odznaczyć dubletu Grosickiego oraz Tomasza Frankowskiego? Duma! Oj coś nam się wydaje, że na pierwszym zgrupowaniu Kamil będzie miał z selekcjonerem do pogadania i to na poważnie. Żeby dwie bramki w pięć minut? To już chyba podchodzi pod brak szacunku!

No chyba że trener inaczej się odwdzięczy i „Grosika” w ogóle nie powoła. Czekamy ze zniecierpliwieniem na pierwsze decyzje nowego selekcjonera.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się