Autor zdjęcia: Własne
Kosecki: Ważne, czy kadra będzie potrafiła zdobyć medal na Euro. Kadziewicz: Sousa jest wyborem na chwilę
Co zdominowało piątkową prasę? Chyba nie musimy wam mówić. Felietony, wywiady, opinie - wiele informacji i spostrzeżeń na temat Paulo Sousy, nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Ale nie tylko.
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Boniek: Sousa to dobry wybór”
– Decyzji o zatrudnieniu Paulo Sousy nie podjąłem w nerwach i nie wymyśliłem go w pięć minut. Analizowałem nazwiska wielu trenerów, mając świadomość, na jaki okres mam go zatrudnić, jaki kontrakt mogę zaproponować, czego oczekiwać i jakie cele wyznaczyć – mówił podczas konferencji prasowej prezes Boniek. – Mając czas na zastanowienie, wybrałem to nazwisko. Sousa zawsze miał wielki charakter, piął się w trenerskiej hierarchii, choć w ostatnich miesiącach zahamował. Poszedł do Chin, co wiąże się z zarabianiem pieniędzy. Nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy, ale do kogo bym nie zadzwonił, każdy mówił: „Zibi, to jest to, jeśli chodzi o klasę trenera. Treningi, wiedza, przygotowanie – wszystko na najwyższym poziomie – dodał prezes PZPN.
***
„Sukcesy i skandale”
To było mocnym ciosem w jego CV i trudno było mu znaleźć nowe zatrudnienie. Przejął węgierski Videoton i pracę zaczął tam od skandalu. Podczas sparingu z udziałem przedstawicieli mediów i trenerów, gdy mieszana drużyna Videotonu i Akademii Puskasa mierzyła się z reporterami, uderzył dziennikarza „Nemzeti Sport”, który wcześniej go krytykował. Poszkodowany pojechał najpierw do szpitala, gdzie założono mu szwy, a potem zgłosić sprawę na policję.
Sousa początkowo twierdził, że zrobił to przypadkowo. – W ferworze gry zderzyłem się z zawodnikiem drużyny przeciwnej, to niestety może się zdarzyć w każdym meczu. Przykro mi, że Bence jest kontuzjowany, życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia – napisał na stronie oficjalnej klubu.
Sprawa trafiła do sądu. Tam przyznał się do winy, przeprosił dziennikarza. Na tym sprawa została zakończona. – Nie miałem innego celu, jak tylko przyznać się i powiedzieć, że żałuje swojego czynu. Sprawa została z mojej strony zamknięta – oświadczył Sousa.
***
„Zagranie va banque”
Tomasz Frankowski: „Prezes Boniek podejmując decyzję jednoosobowo, zagrał va banque. Bo o ile praca Jurka Brzęczka była oceniana raczej negatywnie, o tyle ten zespół awansował do EURO, pozostał w pierwszej dywizji Ligi Narodów. Mówiło się, że jeśli ma być zwolniony, to w innych okresach czasowych, nie w styczniu. Widać jednak, że prezes Boniek uznał, że znalazł człowieka, w którym widzi Mesjasza, zbawcę naszego kraju, który da nam sukces na mistrzostwach Europy.
To odważne posunięcie prezesa Bońka. Zwolnienie Jerzego Brzęczka było albo spóźnione, albo niepotrzebne. Nie wiem, czym Paulo Sousa przekonał prezesa, słyszeliśmy, że panowie rozmawiali od dwóch tygodni. Zdążył nagrać filmik, przywieźć do Warszawy agenta. Widać, że było to wszystko przygotowane”.
Roman Kosecki: „Dla mnie jest ważne, czy reprezentacja pod jego wodzą będzie potrafiła wznieść się na taki poziom, by zdobyć medal mistrzostw Europy, awansować do mistrzostw świata i tam też stanąć na podium. Wszyscy jesteśmy troszeczkę wygłodzeni. Awansujemy na wielkie imprezy, ale teraz oczekujemy więcej. Mamy piłkarzy, którzy mogą zdobyć medal. Pytanie, czy trener Sousa będzie potrafił z nich to wycisnąć. Dziś tego nie wiem. Dopiero w listopadzie będę mógł powiedzieć, czy na takiego selekcjonera czekałem”.
***
„Mielcarski: Presja będzie ogromna”
Uważa pan, że Brzęczek został skrzywdzony?
Ktoś pewnie odbierze to jako subiektywną opinię. Jestem przyjacielem Jerzego Brzęczka, nigdy tego nie ukrywałem, ale uważam też, że w życiu trzeba stać po stronie sprawiedliwości. Nie widziałem jakiejś merytorycznej oceny jego pracy. Prawda jest taka, że żyjemy w zwariowanym świecie, w którym sztab prawników długo i skrupulatnie przygotowuje jakieś umowy, a później wszystko można złamać, nie dotrzymać słowa. Przed Brzęczkiem postawiono konkretny cel, on go osiągnął, a na koniec usłyszał, że się nie nadaje.
Trener Sousa nie będzie miał łatwego początku. W marcu spotka się z zawodnikami na zgrupowaniu, uda mu się odbyć ze dwa treningi i będzie trzeba rozgrywać mecz wyjazdowy z Węgrami w eliminacjach mistrzostw świata, który, tak się wydaje, może mieć bardzo duży wpływ na drugie miejsce w grupie. Jak sobie z tym poradzić?
Z jednej strony są jeszcze dwa miesiące i Sousa może rozmawiać z piłkarzami przez Skype’a, podróżować do nich, spotykać się. Zakładam, że teraz sami zawodnicy zaczęli pytać kolegów czy agentów, jakim człowiekiem i trenerem jest Portugalczyk. Będą chcieli wiedzieć o nim jak najwięcej, zanim rozpoczną współpracę. Moim zdaniem nowy selekcjoner od razu znajdzie się pod ogromną presją. Ludzie będą mówić tak: „Skoro nastąpiła zmiana, to teoretycznie na lepsze, więc powinniśmy więcej wymagać”. Zaczną się kolejne pytania, kolejne podpowiedzi. Sousa już przy okazji meczu z Węgrami może się znaleźć pod ostrzałem. Dla dziennikarzy i kibiców będzie się liczyć tylko zwycięstwo. Remis? Nastąpią pytania: Czy było warto? Czy aby na pewno ten kierunek jest właściwy? Portugalczyk musi maksymalnie wykorzystać czas do końca roku, a przecież nie wszystko od niego zależy. Nie każdy kadrowicz znajdzie się w optymalnej formie, dojdą jakieś urazy. Załóżmy, że Sousa stwierdzi, że chciałby wypróbować kilku nowych graczy. I gdzie ich teraz sprawdzić, gdy każde spotkanie gramy o stawkę? Tak jak mówię – nie na wszystko będzie miał wpływ, a za wszystko będzie oceniany.
***
„Kurs szybkiego dojrzewania”
Presja czasu i przymus przyspieszonego działania nie zrobiły na nastolatku większego wrażenia. Środa minęła szybko. Nie było wiele czasu, by podjąć decyzję. W czwartek Kaczmarski usiadł przy stole z rodzicami i bratem, by w gronie najbliższych przedyskutować sytuację. Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw zapadła decyzja: czas na zmianę.
– Oczywiście, że się bałem. Ale doszliśmy do wniosku, że warto zaryzykować. Najważniejszy jest rozwój i uważam, że w Rakowie będę mógł stać się jeszcze lepszym piłkarzem – mówi nowy nabytek częstochowskiego klubu.
Decyzja o wyprowadzce nie przyszła jednak łatwo. – Mama bardzo to przeżywała. Ale to normalne. Wyjeżdżam z domu w wieku szesnastu lat. Po raz pierwszy będę mieszkał sam, do tego w obcym mieście. Też się trochę stresuję tym, jak to będzie – przyznaje nastolatek. A co mówił ojciec? – Żebym się nie bał i robił swoje. Mam z rodzicami bardzo dobre relacje, wiem, że zawsze będą mnie wspierać. Nie inaczej było teraz – zdradza piłkarz.
Gdy pytamy, czy zdaje sobie sprawę, że w Rakowie pewnie będzie grał mniej niż u trenera Bartoszka, odpowiada bez zastanowienia: – Oczywiście. Ale chcę powalczyć o jak największą liczbę minut. Przedstawiono mi plan, który mają na mnie w Częstochowie i spodobał mi się na tyle, że zdecydowałem się na transfer. Jestem pewien, że to dobry ruch. To, ile będę grał, zależy tylko ode mnie – kończy Kaczmarski.
***
„Derbin: Chcę odpłacić się tyszanom”
Praca w tak poukładanym klubie, jakim jest GKS, to duża odmiana od tego, co przeżył pan w Bełchatowie? Widzę dużą różnicę pomiędzy funkcjonowaniem klubów w Tychach, a Bełchatowie.
Tam mimo problemów finansowych udało nam się wykręcić fantastyczny wynik z bardzo młodą drużyną. W Bełchatowie warunki do uprawiania sportu były bardzo dobre, problem dotyczył organizacji i finansów, o czym wszyscy wiedzą. W Tychach sprawy organizacyjne stoją na bardzo wysokim poziomie. Poprawiłbym tu tylko bazę treningową. Jestem zadowolony z tych warunków, ale mogłoby być lepiej.
Pracował pan w Zagłębiu, Chojniczance, Bełchatowie, teraz w Tychach. Gdzie presja była największa?
Wszędzie była duża. W Zagłębiu zrobiliśmy awans do I ligi, mieliśmy półfinał Pucharu Polski. Tam było mi nieco prościej stawiać pierwsze kroki, bo był to mój macierzysty klub, który doskonale znałem. Jednak przez to odpowiedzialność była większa. W Chojniczance mieliśmy jasno postawiony cel – awans, więc też mierzyłem się z presją. Było blisko, ale niestety w końcówce straciliśmy za dużo punktów i się nie udało. W Bełchatowie była praca w ciężkich warunkach. To był test na determinację i wspólnie z drużyną chyba go zdałem, bo jak na tarapaty, w których byliśmy, osiągnęliśmy całkiem niezły rezultat.
Awans byłby wymarzonym prezentem na 50.urodziny GKS. Do tego jednak potrzeba wzmocnień. Kogo szukacie?
Na pewno byłby wisienką na torcie. Prezes i nasz skaut Krzysztof Bizacki pracują nad wzmocnieniami. Latem było u nas sporo roszad, zimą szukamy tylko dopływu świeżej krwi. Priorytetem jest znalezienie zawodnika do środka pola. Odszedł od nas Janek Biegański i w jego miejsce chcemy znaleźć piłkarza, który uzupełni tę lukę.
Więcej TUTAJ
***
„Kadziewicz: Sousa jest wyborem na chwilę”
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej pan Zbigniew Boniek nie znosi nudy. Kreatywny na boisku, nieprzewidywalny w fotelu największej sportowej federacji naszego kraju. Decyzją o rozwiązaniu kontraktu z selekcjonerem Jerzym Brzęczkiem wyrwał z butów nie tylko całe środowisko sportowe, ale także zawodników piłkarskiej reprezentacji Polski. Osobiście nie czuję się zaskoczony, choć bardzo interesuje mnie sposób myślenia i kolejny wybór piłkarskiej centrali. Czy szukamy człowieka na raz, na chwilę? Nowy selekcjoner piłkarzy Paulo Sousa jest ewidentnie takim wyborem i nie zwiążemy się z nim na długo. Nie jest to postać anonimowa, ale też nie nazywa się Jose Mourinho, Rafael Benitez czy Vicente del Bosque. Dopasowaliśmy cenę do jakości i możliwości.
Więcej TUTAJ
***
„Zaranek: Dopij kawę i oddaj kubek”
Przyznam, że gdy obejmował drużynę narodową, szczerze mu kibicowałem. Szybko jednak mnie rozczarował, jak i pewnie większość z was. Piłkarze zakwalifikowali się do EURO, ale nie potrafili nawiązać walki z żadnym z silnych rywali, trudno było znieść styl gry zespołu, wiele było zastrzeżeń do personalnych i taktycznych wyborów selekcjonera. Nie zdziwiłbym się, gdyby Zbigniew Boniek zdecydował się na ten krok w listopadzie, dając tym samym więcej czasu nowemu trenerowi na przygotowanie się do wielkich wyzwań. A tu takie teraz zaskoczenie. Nie przypuszczam, by Brzęczek, jak Lopetegui czy Koeman, flirtował za plecami związku z jakimś wielkim klubem. To raczej prezes PZPN prowadził przez ten czas tajne rozmowy z jego następcą. A nieświadomy tego Brzęczek jeździł na zgrupowania i mecze, rozmawiał z piłkarzami, przesyłał im plany, tworzył listę nowych kadrowiczów, zmieniał swoją ekipę, by jej skład lepiej pasował pracodawcom i podopiecznym, opracowywał nowe taktyki. Bez sensu. Boniek zaprosił nieświadomego biedaka, poczęstował kawą i po sprawie. Nie mówię, że to był zły ruch, chodzi mi o termin, tego nie praktykuje się w poważnych federacjach.
„SPORT”
„Kim jest nowy trener?”
Trenerską karierę rozpoczął w 2008 roku, u boku wspomnianego Queiroza, w którego sztabie szkoleniowym reprezentacji Portugalii został asystentem. Funkcję tę sprawował krótko, bo od lipca do listopada, a następnie został szkoleniowcem Queens Park Rangers. Na Wyspach pracował jeszcze w Swansea i Leicesterze. W 2011 roku objął funkcję trenera węgierskiego Videotonu, z którym zdobył Puchar Ligi Węgierskiej i dwukrotnie krajowy Superpuchar. Kolejny sukces odniósł z Izraelu, w 2014 roku, zdobywając mistrzostwo z Maccabi Tel Awiw. Rok później, z FC Basel, świętował mistrzostwo Szwajcarii, a udany okres pracy w tym klubie zaowocował propozycją z Serie A.
***
„Piechniczek: Boniek pośrednio przyznał się do błędu”
Czy Boniek nie czekał z tą decyzją za długo?
Oczywiście, że czekał za długo, ale czekał na tyle długo, żeby do niej dojrzeć i być przygotowanym, że po jej podjęciu trzeba sprowadzić kogoś nowego. Nie poszedł na łatwiznę, nie szedł za namowami i sam podjął decyzję o zatrudnieniu Sousy. Nie wziął żadnego włoskiego trenera, a Włochów pojawiało się w mediach tylu, że aż głowa bolała. Zastanawiałem się, kogo oni wybierają, ja ich nie znam! Faceta zwolnili z Torino, a co to jest Torino? (mowa o trenerze Marco Giampaolo - przyp. red.). Podjęcie takiej decyzji nie jest łatwe. Boniek doskonale wie, że sukces reprezentacji u schyłku jego kadencji jako prezesa PZPN-u jest mu niesamowicie potrzebny. Pięknie powiedział, że kontrakt jest elastyczny - wygrasz eliminacje, zostajesz; przegrasz - odchodzisz. Wyjdziesz z grupy na Euro, zostajesz; nie wygrasz - odchodzisz. Sama logika. Trener Sousa dostaje drużynę, która gra w tym składzie już parę lat i ma piłkarzy, którzy przeżyli już kilku selekcjonerów. Przez ten czas można przecież nauczyć się grać w piłkę.
Prezes Boniek wymienił kilka argumentów, którymi kierował się przy zwalnianiu trenera Brzęczka. Mówił o braku progresu i tym, że zespół musi postawić kolejny krok z kimś nowym, bo stary układ się wyczerpał i że wiele meczów było „przepychanych”. Zgadza się pan z tą argumentacją?
Trudno się nie zgadzać. Każdy, kto kocha piłkę i kto jest życzliwy tej reprezentacji, musi powiedzieć, że ten styl był daleki od tego, jakiego oczekiwaliśmy. Wielkich postępów widać nie było, ale z drugiej strony mnie najbardziej bulwersowała postawa niektórych piłkarzy. Miałbym mnóstwo znaków zapytania dotyczących koncentracji.
To znaczy?
Wszyscy grają w bardzo dobrych klubach i czasem kolejny mecz ligowy wydawał się ważniejszy niż mecz reprezentacji. Jeśli Bayern Monachium gra z Borussią Dortmund za trzy dni, to czy Robert Lewandowski będzie grał w kadrze na maksa, czy będzie myślał o meczu w Bundeslidze?
***
„Stefan Savić się cieszy”
- Cieszę się z każdej strzelonej bramki i z tego, że mogę przez to pomóc zespołowi - stwierdził 27-letni pomocnik, mający w swoim dorobku mistrzowskie tytuły w Austrii i Słowenii. - Myślę, że każdy byłby zadowolony z trafienia i z nabrania pewności siebie, którą zdobycie gola daje. Koniec końców rezultat nie był dla nas dobry, ale z drugiej strony gry sparingowe są po to, by móc je później przeanalizować i poprawić pojawiające się mankamenty Przed nami jeszcze tydzień, by dobrze i w pełni się przygotować, skupiając się na najbliższym meczu ligowym, który zagramy 31 stycznia.
***
„To, co lubią najbardziej”
Wprawdzie wzmocnień jeszcze zimą w zespole GKS-u Tychy nie odnotowaliśmy, ale młodzież śmiało atakuje. Artur Sip, Dorian Orliński, Natan Dzięgielewski i Bartosz Zarębski z zespołów juniorskich czy młodzieżowiec z Siarki Tarnobrzeg Kamil Kargulewicz, który przyjechał na testy również mają swoje plany i marzenia, które jednocześnie zmuszają doświadczonych zawodników do intensywnych zajęć.
- Jeśli chodzi o młodych chłopaków z drużyny juniorów, to będziemy się im przyglądali - stwierdził trener Derbin. - Są z nami do zgrupowania i część z nich do Ustronia także pojedzie. Wiemy, jaki mamy cel i wierzę, że każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że żeby zbliżyć się do tego celu, żeby sobie dopomóc, trzeba wykonać pewną pracę. Mogą być momentami problemy, ale nie można się nimi zrażać, tylko przed oczami cały czas mieć ten cel. Jestem przekonany, że ten cel, który sobie założyliśmy zrealizujemy. Po prostu to zrobimy.
***
„Egzamin z Kluczborkiem”
Od poniedziałku w Miedzi Legnica przebywa na testach bramkarz Damian Maksymowicz. Urodzony 16 stycznia 2002 roku golkiper jest wychowankiem Akademii Piłkarskiej Talent Białystok, z której trafił do włoskiego SPAL Ferrara. Minioną rundę młody „wielkolud” (ma 198 cm) spędził w innym włoskim zespole, Desenzano Calvina. Maksymowicz był reprezentantem Polski U-16. - W sobotę podejmiemy ostateczną decyzję w jego sprawie - powiedział trener „Miedzianki”, Jarosław Skrobacz. - Sprawdzimy go w sparingu z MKS-em Kluczbork, mam nadzieję, że będzie miał okazję, by się wykazać. W tej chwili nie chcę niczego przesądzać.
***
„Hiszpan na razie zostaje”
Stąd też obecność w składzie na mecz z Wisłą tajemniczego Hiszpana. Wystąpił on od pierwszej minuty, tworząc do przerwy parę środkowych obrońców z Lukasem Duriszką, a po przerwie, do momentu zejścia, partnerował Piotrowi Polczakowi. Po nieco ponad godzinie zastąpił go Sebastian Kopeć, na co dzień gracz drugiej drużyny Zagłębia.
Testowany piłkarz niczym szczególnym się nie wyróżnił, widać było spore braki w przygotowaniu fizycznym, ale jak usłyszeliśmy w klubie jeden mecz to za mało, aby wystawić miarodajną ocenę. Przypomnijmy, że poza wspomnianymi Duriszką i Polczakiem trener Kazimierz Moskal ma jeszcze do dyspozycji Kacpra Radkowskiego, który przeciwko Wiśle wystąpił jednak jako defensywny pomocnik.
***
„Spóźniony mistrz jesieni”
Termin „Herbstmeister” oznacza mistrza jesieni. W Bundeslidze nazywa się tak ten zespół, który prowadzi w tabeli po rozegraniu dokładnie połowy - czyli 17 - kolejek. Zawsze było tak, że potem następowała przerwa świąteczna, zaczynała się zima... Teraz jednak z powodów oczywistych wszystko zostało przesunięte w czasie.
Po trzech latach tytuł mistrza jesieni powrócił do Monachium. W poprzednim sezonie najlepszy na półmetku był RB Lipsk, jeszcze wcześniej była to Borussia Dortmund, choć za każdym razem mistrzostwo Niemiec i tak zdobywał Bayern. Bawarczycy czynią to nieprzerwanie od sezonu 2012/13, choć „Herbstmeistrem” byli też w 2011 roku, ostatecznie przegrywając walkę o tytuł z dortmundczykami. To także drużyna BVB była najbliższa zdetronizowania Bayernu w rozgrywkach 2018/19, lecz - jak pamiętamy - z planów wyszły nici.
***
„Milik potrzebny od zaraz”
Kryzys w Marsylii ma się dobrze, a to oznacza, że jest bardzo źle. Trzy porażki w ciągu tygodnia to mocny cios dla wicemistrza Francji, a najgorzej wyglądają poczynania ataku. Właściwie w ofensywie Marsylia nie istnieje. Gdy „L’Equipe” pierwszy raz podała wiadomość, że OM negocjuje z Napoli transfer Arkadiusza Milika i będzie konkurencja w ataku dla Dario Benedetto, na internetowej stronie dziennika pojawił się zaraz komentarz, że nie ma mowy o konkurencji. Argentyńczyk w 18 meczach Ligue 1 uzyskał 4 gole, w 6 Ligi Mistrzów żadnego.
***
„Nie uciekniesz przed wstydem”
„Nikt nie ucieknie przed wstydem” - stwierdza w tytule „Marca”. Powraca temat zwolnienia trenera, który pojawił się jesienią, gdy Real był zagrożony odpadnięciem z Ligi Mistrzów. Zwycięstwo w ostatnim meczu zapewniło nawet 1. miejsce w grupie, zespół zaczął wygrywać, kryzys wydawał się opanowany i Zidane’a zostawiono w spokoju. Dwie kolejne porażki z Athletikiem Bilbao w Superpucharze i Alcoyano w Pucharze Króla sprawiły, że teraz znów neguje się jego pracę. Dzienniki piszą o „projekcie Zidane’a”, jednak czy taki w ogóle istnieje?
***
„Górak: Normalny dzień w biurze”
W tym tygodniu pochwaliliście się zakontraktowaniem Rafała Figiela z Podbeskidzia. Na ile pomysł ten uważaliście początkowo za szalony, a na ile za realny?
Na pewno - za bardzo trudny. Zdawaliśmy sobie sprawę, że nie będzie to łatwe do wykonania w tym okienku.
A jednak.
Poznaliśmy się z Rafałem dość dawno temu. Miałem na niego pomysł, sądziłem, że jego kariera będzie toczyła się w Katowicach. Nie było mu dane pewnych sukcesów osiągnąć tu, one na razie były mu dane gdzieś indziej. Pilnie śledzę losy „swoich” zawodników i tego, jak układa im się piłkarska droga. Rafała też podglądałem i bardzo szanowałem. Teraz nasze drogi znowu się krzyżują, na czym w bardzo dużym stopniu zaważyły nasze relacje.
Czyli nie tylko pieniądze.
Wydaje mi się, że ten temat był rozpatrywany najkrócej.
„SUPER EXPRESS”
„Oliver Glasner: Białek robi duże postępy”
Jest pan zadowolony z pierwszych miesięcy pobytu Bartosza Białka w Wolfsburgu?
Jestem bardzo usatysfakcjonowany jego postępami i rozwojem, co odzwierciedlają coraz dłuższe występy na boisku. Zaczynał od minutowych epizodów, a później przebywał na boisku dłużej, włącznie z jednym występem w podstawowym składzie w meczu ligowym.
Jakie są jego słabsze strony i nad czym musi pracować szczególnie mocno?
Pamiętajmy, że przyszedł do nas, nie mając jeszcze 19 lat, i Wolfsburg jest jego pierwszym klubem poza Polską. W takiej sytuacji należy dać zawodnikowi czas na osiedlenie się, poznanie ludzi, kultury i wszystkiego, co jest w nowym kraju. Równolegle przekazujemy Bartoszowi filozofię gry naszego zespołu. Tempo gry w Bundeslidze jest wyższe niż w polskiej lidze, dlatego twierdzę, że robi on duże postępy.