Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus
Uporządkować finanse, spieniężyć młode talenty, zbudować a nie tylko zlepić drużynę… Jak podnosi się Korona Kielce?
Ostatnio pisaliśmy o tym jak z kolan zaczął podnosić się GKS Bełchatów, a przecież także w Koronie ostatnio dzieje się sporo dobrego. Porządek powoli zastępuje chaos, choć oczywiście droga do przebycia jeszcze jest długa...
Och, jakże to odmienne uczucie od ciągłej niepewności, która towarzyszyła wszystkim związanym ze Złocisto-krwistymi przez dłuuugie miesiące 2020 roku! Cyrki, które odstawiali Hundsdorferowie, Krzysztof Zając oraz – pośrednio – Marek Paprocki długo by wymieniać. Zresztą, nie o tym teraz, to już przeszłość.
Plan naprawczy
A jak zatem maluje się przyszłość klubu? Oczywiście jeszcze nie czas na świętowanie, Korona dopiero rozpoczyna swą drogę, lecz zdecydowanie milej jest czytać słowa prezesa takie jak te, które niedawno wygłosił Łukasz Jabłoński, następca Krzysztofa Zająca.
– Przede wszystkim postawiony został mi cel finansowy. Zarządzanie przepływami pieniężnymi w taki sposób, aby spółka mogła stabilnie funkcjonować. Jest plan ograniczenia kosztów na wynagrodzenia do ok. 2 mln złotych. Wówczas ich współczynnik poiwnien spaść do 55-60%. Według poprzednich wyliczeń spółka mogła utracić płynność finansową pomimo podniesienia kapitału w okolicach połowy stycznia. W tym momencie nie widzę takiego zagrożenia. Skupiam się na poszukiwaniu sponsorów, którzy zagwarauntują podniesienie przychodów w spółce. Wierzę,że nie będzie potrzeby kolejnego dofinansowania spółki. Objąłem spółkę z bardzo dużym bagażem zadań. Gdybym startował od zera, niewątpliwie byłoby mi dużo łatwiej Ponadto mam za zadanie poprawić wizerunek Korony. Do tego cel sportowy – na ten sezon jest to znalezienie się w pozycjach 3-6 w rozgrywkach Fortuna 1. Ligi, a dalej awans do Ekstraklasy. Zostały też poczynione pierwsze ruchy w kierunku utworzenia w Kielcach poważnej akademii klubu – opowiadał Jabłoński.
Cele celami, ale najważniejsza rzecz do wyłownienia z tych słów to część dotycząca pieniędzy. Ileż to razy czytaliśmy w 2020 roku o finansowym wyczerpaniu Korony? W pewnej chwili, gdy sytuacja dotycząca sprzedaży była patowa, mówiło się nawet o bankructwie i startowaniu od IV ligi. Trudno nie dostrzec dysonansu, teraz przynajmniej ktoś nad tym panuje.
Pierwsze przebłyski
– Moim zdaniem nie można powiedzieć, że sytuacja finansowa się polepsza, ponieważ zadłużenie wciąż wynosi kilkanaście milionów złotych – mówi nam z kolei Michał Siejak, dziennikarz świetnie zorientowany w sprawach Złocisto-krwistych. – Podczas konferencji sprzed 2 miesięcy prokurent mówił aż o 15 milionach! Po zakończeniu obecnych rozgrywek kwota ma jeszcze wzrosnać do 17... Rzeczywiście jednak koszta są obcinane, likwiduje się niektóre etaty, aby oszczędzić, więcej obowiązków przypada mniejszej liczbie pracowników. Powstał spory, mocny plan restruktruryzacji Korony – opowiada.
– Z dobrych informacji finansowych należy wspomnieć choćby o fakcie, że główny sponsor, Suzuki, zdecydowało wesprzeć Koronę, opłacając jej przelot do Turcji na zimowe zgrupowanie. Świetny gest z ich strony. Można powiedzieć, że to taki delikatny symptom tego, iż w Koronie sytuacja powoli zaczyna się poprawiać. Niemniej długa droga przed nią, zanim wyjdzie na prostą, bo niestety zarządzanie budżetem w ostatnich latach było poniżej krytyki i jeszcze przez jakiś czas będzie się odbijać czkawką. Należy mieć nadzieję na awans do Ekstraklasy, ponieważ to też byłby świetny bodziec do tego, aby część zadłużenia zredukować. Póki co atrakcyjnym zastrzykiem gotówki był też ten związany ze sprzedażą Iwo Kaczmarskiego. Te pieniądze też powinny pójść na spłatę należności – podsumowuje Siejak.
Oczywiście zatem stolica województwa świętokrzyskiego nie stała się nagle krainą płynącą mielkiem oraz miodem, aczkolwiek już samo to, co w kadrze Korony dzieje się tej zimy, mówi wiele. Najpierw oddajmy głos Maciejowi Bartoszkowi, który udzielił wywiadu dla Weszło: – Wyszliśmy z głębokiego błota. A i tak używam dyplomatycznych zabiegów. Wytknęliśmy głowy na powierzchnię. Zaczęliśmy inaczej oddychać. Inaczej wyglądać. Ustaliliśmy sobie, że będziemy bili się o baraż. Pojawią się środki na transfery. Będą wzmocnienia praktycznie w każdej formacji. To jest nam niezbędne (…) Chcemy piłkarzy, którzy może wypalą, może w przyszłości, uda się albo nie uda, tylko takich, którzy będą stanowili wzmocnienia na tu i teraz. Zwyczajnie gwarantowali podniesienie poziomu.
To słowa trenera z 16.12.2020. Nieco ponad miesiąc później widzimy, że nie rzucał ich na wiatr, a nowi zarządcy spełniają swe obietnice. Korona ma za sobą już 6 transferów do klubu, 7 jeśli liczyć pozyskanie Hugo Diaza w listopadzie.
Zimowe wsparcie
– Pierwszy transfer to Rafał Kobryń wypożyczony z Lechii Gdańsk z możliwością wykupienia go. Drugi to Adrian Bielka, 17-latek z Escoli, który w CLJ strzelił w tym sezonie 9 goli. Obaj są całkiem obiecujący. Do tego dochodzą jeszcze obcokrajowcy, w tym Kubilay Yilmaz, który sporą część swej kariery spędził w lidze słowackiej i całkiem nieźle sobie tam radził. W Turcji się odbił, ale biorąc pod uwagę poziom tamtejszej piłki i naszej, pewnie spora część naszych ligowców też by się odbiła. Filipe Oliveira to z kolei wychowanek Benfiki, grywał regularnie w najwyższej lidze portugalskiej, ogółem większość czasu spędził na jej zapleczu. Marko Pervan ma na koncie ponad 100 meczów biorąć pod uwagę występy w ekstraklasach: bułgarskiej, bośniackiej, chorwackiej czy albańskiej. Mario Zebić z kolei przez ostatnie 1,5 roku regularnie grał w lidze słoweńskiej – wylicza Siejak
– Wydaje mi się, że na papierze wygląda to dobrze. Pamiętajmy, że Korona obecnie gra w I lidze, więc trzeba tu przyłożyć nieco inną miarę, niż gdyby była klubem ekstraklasowym. A mimo tego do Kielc przychodzą głównie zawodnicy, którzy w różnych krajach w większości występowali na tych najwyższych poziomach – przekonuje dziennikarz.
– W drugą stronę największa strata to oczywiście Iwo Kaczmarski, ale tu klub nie miał wiele do powiedzenia, ponieważ Raków skorzystał z klauzuli wykupu, która wynosiła 350 tysięcy euro. Być może niebawem odejdzie także Wiktor Długosz, lecz w jego wypadku nie jest to jeszcze pewne – kończy Siejak.
Prawda jest rzeczywiście nie tak oczywista, jak mogłoby się wydawać. Bo z jednej strony oczywiście szkoda, zwłaszcza z perspektywy kibiców, że ci młodzi, najbardziej utalentowani gracze tak szybko uciekli ze stolicy województwa Świętokrzyskiego. Wiadomo, z takimi najłatwiej się utożsamiać, a Korona pod tym kątem nie rozpieszczała kibiców w ostatnich latach. Z drugiej właśnie sprzedaż ich pomoże jej wymiernie pod kątem finansowym. Z trzeciej – nie jest to studnia bez dna i kiedyś ta wyjątkowo wartościowa młodzież się skończy…
No ale i tak, nie ma co porównywać dzisiejszej Korony do tej, jaką była za czasów Hundsdorferów, wcześniej Burdenskiego i prezesa Zająca. Wówczas, jedyna przewidywalność dotyczyła tego, że sternicy za chwilę znowu odwalą jakiś numer, od którego ręce nam opadną. Teraz mniej więcej wiadomo, w którą stronę zmierza klub. Nawet jeśli przy wychodzeniu na prostą czasem trzeba będzie zadecydować o mniejszym źle.