Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus
Kolejny transfer Śląska, kolejny stoper... Jakie szanse na grę w ogóle ma Bejger?
Albo o czymś nie wiemy, a wszyscy ludzie z klubu tak szczelnie trzymają buzie na kłódki, albo polityka transferowa Śląska Wrocław zwyczajnie nie ma większego sensu.
Właśnie dołączył do niego Łukasz Bejger, 19-letni zawodnik, który ostatnie dwa lata spędził w Manchesterze United. Chłopak podpisał z Wojskowymi kontrakt na 4,5 roku, więc ewidentnie we Wrocławiu mają wobec niego konkretne plany. I sportowe, i finansowe, jeśli będzie się ładnie rozwijał i w przyszłości da się go atrakcyjnie spieniężyć.
Natomiast zastanawiamy się nad jedną kwestią… Po co drużynie Vitezslava Lavicki kolejny środkowy obrońca? Szósty, biorąc pod uwagę obecność Puerto, Golli, Tamasa, Wilusza oraz Poprawy. Ósmy, gdy przypomnimy sobie, że na stoperze mogą występować także Celeban z Pawelcem, choć ostatnio akurat znacznie częściej śmigali po flankach formacji obronnej.
– Decyzja o powrocie do Polski była przeze mnie bardzo dobrze przemyślana. Chcę przede wszystkim nabierać doświadczenia w piłce seniorskiej i stale podnosić swoje umiejętności. Od dłuższego czasu byłem w kontakcie z dyrektorem sportowym Dariuszem Sztylką, rozmawiałem także z trenerem Vitezslavem Lavičką i bardzo zależało mi, aby trafić do Śląska Wrocław. Klub przedstawił mi ciekawy plan rozwoju, dlatego jestem przekonany, że podjąłem dobrą decyzję i będę robił we Wrocławiu regularne postępy – powiedział sam zainteresowany tuż po transferze.
Powiemy tak… Oby nie minął się z oczekiwaniami, bo zwyczajnie byłoby szkoda, żeby w tak młodym wieku, kluczowym dla tego jak się rozwinie i ile osiągnie w piłce, jego progres zostałby zahamowany przez siedzenie na ławie. No i w tym właśnie tkwi szkopuł naszego zmartwienia. Czy można być pewnym, że Łukasz zostanie jednym z dwójki etatowych starterów w zespole Lavicki? Nie damy sobie za to uciąć żadnej częście ciała. Zwłaszcza, że Puerto i Tamas swoją formą powodów do narzekań nie dają, Golla – gdy dojdzie do zdrowia – też jest w stanie wnieść sporo dobrego, Wilusz również nie ma się czego wstydzić, podobnie jak Celeban, gdyby przyszło mu zagrać na tej bardziej mu znanej pozycji.
W kontekście ewentualnych szans na grę dla Bejgera – lub problemów z tym, jak kto woli – trudno nie ucieć do tych pozasportowych aspektów. Niewątpliwie znacznie więcej minut mógłby dostawać, gdyby z drużyny ewakuował się etatowy młodzieżowiec Wojskowych, czyli Mateusz Praszelik. Ofensywny pomocnik zaliczył właśnie świetną rundę, był jednym z najlepszych ofensywnych pomocników ligi i od pewnego czasu mówi się o sporym zainteresowaniu nim ze strony belgijskich klubów. Gdyby go zabrakło, PESEL głównego bohatera tego tekstu stałby się jego jeszcze większym atutem.
Ponadto, spoglądając już nieco dalej, można byłoby mieć nadzieję, że po prostu latem Śląsk będzie chciał poczynić sporą przebudowę swej linii defensywnej i na przykład nie przedłuży umówi z kilkoma zawodnikami. Jeśli nic się nie zmieni, to z końcem czerwca odejdą: Wilusz, Puerto, Pawelec i Poprawa. Tłok nagle przestałby być tak wielki, prawda? Z drugiej strony akurat Hiszpana byłoby szkoda, ponieważ to jeden z najbardziej niedocenianych stoperów Ekstraklasy, który generalnie daje drużynie sporo jakości. W sportowym interesie klubu byłoby przedłużenie tej współpracy.
No ale może rzeczywiście chłopak okaże się wystarczająco świetny, żeby i bez całej tej otoczki wywalczyć sobie miejsce w składzie. Chętnie się przekonamy czego nauczył się w Manchesterze, zwłaszcza iż swego czasu opowiadał na łamach Weszło jak wielką różnicę poczuł, gdy przeniósł się do Anglii. – Na początku, gdy przeszedłem do Manchesteru, miałem problemy z fizyczną pracą. Nie mogłem wytrzymać mentalnie całego treningu. Miałem myśli: „kurczę, to ostatnie ćwiczenie czy jeszcze jakaś gierka?”. Po pierwszych dwóch-trzech tygodniach w klubie byłem kompletnie wykończony. Z czasem, jak pracowałem nad sobą, to się poprawiało. Żebyś mnie zrozumiał, nie chodzi o fizyczną pracę na siłowni, bo wszędzie jest podobna, a o szybkość gry i większą liczbę ćwiczeń na dużej intensywności niż w Polsce – opowiadał Szymonowi Podstufce.
– Mam dużo więcej pewności siebie w grze piłką. Zawsze lubiłem grę z piłką przy nodze, ale jestem bardziej pewny swoich umiejętności. Tutaj każdy trening zaczyna się od dziadka, to nasza rozgrzewka. Nie ma typowego grzania się bez piłki. Gra piłką, wprowadzanie jej do gry wyżej – dużo w tych aspektach zyskałem. Jak popełnisz błąd, masz próbować zrobić to samo. Dostajemy od trenerów wskazówki, co i jak poprawić. Nie chcą, żebyśmy zaczęli grać asekuracyjnie, byśmy wybierali najłatwiejsze opcje. Jak ktoś gra asekuracyjnie, wybiera najkrótsze podanie, to natychmiast trener zwraca uwagę, żeby próbować bardziej wymagających opcji – mówił z kolei o tym, w czym poczynił największy progres.
No cóż, chętnie się o tym przekonamy w praktyce, bo jednak liga rezerw zespołów z Premier League to – z całym szacunkiem – nie są rozgrywki, jakimi emocjonujemy się na co dzień.