Autor zdjęcia: Krzysztof Porebski / PressFocus
Brown Forbes w Lechu to nie jest głupi pomysł! Dlaczego?
Co prawda to jeszcze nie jest pewny transfer, aczkolwiek wczoraj wśród kibiców rozgorzała na tyle zaciekła dyskusja, że nie sposób nie dołożyć do niej 3 groszy. Zastanówmy się zatem, dlaczego przejście Felicio Browna Forbesa do Kolejorza to wcale nie byłby tak głupi pomysł, jak się może wydawać.
1. W orężu sceptyków znalazł się przede wszystkim argument dotyczący jego liczb. No dobrze, przytoczmy je zatem, cofając się o kilka sezonów…
2013/14 – Krylja Sowietow Samara – 15 meczów, 0 goli
2014/15 – FK Ufa – 9 meczów, 1 gol
2015/16 – Arsenał Tuła – 8 meczów, 2 gole
2016/17 – Arsenał Tuła/Anży Machaczkała – 19 meczów, 3 gole
2017/18 – Amkar Perm – 13 meczów, 2 gole
2018/19 – Korona Kielce – 19 meczów, 3 gole
2019/20 – Raków Częstochowa – 27 meczów, 10 goli
2020/21 – Wisła Kraków – 8 meczów, 3 gole
No i rzeczywiście, jak człowiek na to patrzy, trochę ręce opadają. Czemu jednak te liczby kłamią? Ponieważ nie uwzględniają jednej ważnej rzeczy. Otóż Kostarykanin na szpicy rozegrał w zasadzie półtora sezonu. Wcześniej, występujący w Rosji, występował… Praktycznie wszędzie. Na prawym skrzydle, na boku obrony, nawet epizod w roli środkowego obrońcy zaliczył.
On w Rosji nie grał tylko bramce. Przychodził jako prawy obrońca, z czasem zaczęli go rzucać po pozycjach. W końcu Grigorjan w Anży zapytał się, jaka jest jego pozycja. Jak usłyszał od FBF, że ten nie wiem, to uznał, że zostanie na stałe napastnikiem😜
— Karol Bochenek (@K_Bochenek) January 24, 2021
A zatem rozliczanie Felicio na podstawie tylko powyższych statystyk, daje o nim bardzo złudne wrażenie. Więcej – po prostu nie ma sensu.
***
2. Lech wcale nie straciłby wielkich pieniędzy na pozyskanie tego napastnika, ponieważ – jak donosił Tomasz Włodarczyk – miałby się on przenieść do Lecha na zasadzie wypożyczenia z opcją wykupu. Nie przymusem, nikt z Poznania nie chce go wykupować z Wisły, zwłaszcza że ma w niej kontrakt do czerwca 2022 roku. Warto więc pamiętać, że tymczasowe pozyskanie go nie byłoby dla klubu ogromnym, długotrwałym obciążeniem finansowym.
***
3. Gdyby cała ta historia rozgrywała się latem ubiegłego roku, a Brown Forbes miałby zostać następcą Christiana Gytkjaera, wtedy rzeczywiście wskazane byłoby rąbnięcie się czymś twardym w głowę przez sterników Kolejorza. Podobnie, jeśli chodziłoby o uzupełnianie luk po Ishaku. Prawda jest jednak taka, że bohater tego tekstu ma być w zasadzie opcją nr 2, a nie jedynką, podstwowym snajperem. Oczywiście, gdyby Szwed wypadł na dłużej, wtedy mielibyśmy zwrot akcji, ale zakładanie czegoś w tym stylu byłoby skrajnym fatalizmem. Należy założyć jednak, że Felicio nie będzie stanowił o sile ataku, co najwyżej od czasu do czasu go wesprze, lub zagra w jakimś mniej ważnym meczu, z teoretycznie słabszym rywalem, coby Ishak mógł chwilę odsapnąć. A że Lech nie rywalizuje już w Lidze Europy, to też zbyt częste odpoczywanie by Mikaelowi nie groziło.
***
4. Czy Brown Forbes rzeczywiście jest aż tak słaby, jak się o nim mówi? Albo inaczej – czy byłby gorszy od Kaczarawy, który z powodu kontuzji i operacji po niej wyleciał z gry aż do kwietnia? Gruzin zwłaszcza w Lidze Europy dał „popis” swych umiejętności, gdzie wyróżniał się co najwyżej sprzedawaniem łokci. W lidze – to samo, nie daje drużynie impulsu. Zupełnie jakby wchodził na murawę z przekonaniem, że albo jest już pozamiatane i nie ma co się starać, albo nie warto, skoro jego drużyna i tak prowadzi. W efekcie Nika w 14 meczach zdobył zaledwie 1 bramkę, a ogółem można odnieść wrażenie, jakby pod względem charakterystyki zupełnie nie pasował do Kolejorza. Brown Forbes co prawda też nie jest zabójczo skuteczny, ale wciąż lepiej strzelić ze 3-4 gole na 10 okazji, niż w ogóle do nich nie dochodzić.
***
5. Z całym szacunkiem do Filipa Szymczaka, ale zdaje się, że w obecnej sytuacji poznaniacy potrzebują po prostu kogoś bardziej doświadczonego. Wychowanek póki co uzbierał 4 mecze w Ekstraklasie, ale zaledwie 34 minut w nich, więc gdyby coś jednak stało się Ishakowi, opieranie się na nim byłoby co najmniej ryzykowne. Owszem, trzeba chłopaka ogrywać, lecz na spokojnie, a nie od razu rzucać na głęboką wodę. Ponadto pamiętajmy, że Lech w sumie w ostatnich latach dość mocno przejechał się na nieopierzonych napastnikach. Najpierw przez długi czas nie odpalał Tomczyk (aż w końcu poszedł do Widzewa), z Żamaledtinowem było jeszcze gorzej, do tego miewał problemy pozasportowe… No nie jest to zachęcający wzorzec, by bardziej liczyć na Szymczaka. W końcu trzeba również zwrócić uwagę na tabelę – w tej chwili poznaniacy zajmują 9. lokatę, a do 3. miejsca (jest na nim Pogoń), które gwarantuje grę w pucharach, tracą 11 oczek. Delikatnie rzecz ujmując, to nie jest najlepszy moment na ogrywanie młodzieży, bo przecież Kolejorz chce gonić stawkę, a nie zadowala go miejsce w środku tabeli. Pogoń – nomen omen – prędzej uda się z Forbesem niż Szymczakiem w odwodzie.