Autor zdjęcia: Tomasz Folta / PressFocus
Wiemy, że potraficie lepiej! Kto koniecznie musi się poprawić w rundzie wiosennej?
Paru piłkarzy Ekstraklasy pewnie najchętniej zapomniałoby o rundzie jesiennej bieżącego sezonu. Cóż, my też! Zwłaszcza, że doskonale wiemy, iż poszczególni zawodnicy faktycznie potrafią grać o wieeele lepiej. O kogo chodzi?
Tymoteusz Puchacz (średnia not – 3,85)
W tym miejscu powinien być jakiś żart dotyczący pressingu na Julii Wieniawie, ale sobie darujemy.
Niemniej rzeczywiście jesienią głośniej było o „Puszcze” z powodu jego instagramowej aktywności niż ze świetnych występów na boisku. Padł ofiarą tego, co cały zespół, czyli zajechania fizycznego grą na 3 frontach przy wąskiej kadrze, ale to nadal nie tłumaczy wielkiego zjazdu. Szczególnie druga połowa rundy w jego wykonaniu wyglądała tak, że co dobrego zrobił w ofensywie, to potem w tyłach często chrzanił. Brakowało mu tej pewności, którą emanował wcześniej i dzięki której był w stanie odmówić nawet Mainz. Dzisiaj to Mainz nawet by na niego nie rzuciło okiem.
Bartosz Kapustka (średnia not – 4,43)
Proces odbudowy trwa, ale ile jeszcze potrwa? Akurat z nim było odwrotnie niż z Puchaczem – im dłużej trwał sezon, tym ofensywny pomocnik bardziej się rozkręcał. Na przykład mecze z Lechem czy Piastem były już naprawdę dobre w jego wykonaniu. Ogółem jednak oglądając grę Bartka dało się odczuć, iż od dawna nie miał do czynienia z grą o poważne stawki, a jednocześnie nikt nie ufał jego umiejętnościom. Co innego Czesław Michniewicz – wydaje się, że wiosną forma Kapustki powinna jeszcze urosnąć, a tym samym on dorzuci do niezłego rozgrywania jeszcze kilka konkretów w postaci goli i asyst.
Paweł Wszołek (średnia not – 4,09)
Jeden gol oraz 4 asysty w 11 spotkaniach? Statystyki ma na pewno lepsze niż ogólną prezencję na przestrzeni całej rundy, gdy równie często irytował znikomym wkładem w zwycięstwa, niż czymkolwiek imponował. Siłą Pawła było jednak to, że potrafił przez 89 minut grać słabo, by w tej jednej dorzucić komuś piłkę celną piłkę z bocznego sektora i tym samym podciągnąć sobie notę. Gdy przychodził do Legii grał jednak o wiele lepiej. Na tyle, by znów zaczęto wymieniać jego nazwisko w kontekście powołania do reprezentacji. Dziś trudno to sobie wyobrazić, aczkolwiek na tym polu również widzimy, iż Wszołka stać na zdecydowanie więcej.
Michał Kucharczyk (średnia not – 4,07)
Duuuuże rozczarowanie. Miał robić tajfun na skrzydłach w Pogoni, a przeciwnicy czuli co najwyżej lekkie chuchnięcia z jego strony. Dwa gole przez całą rundę jesienną, z czego jeden z karnego? Od gościa, który akurat ze zdobywaniem bramek nigdy nie miewał większych kłopotów? No nie, to się nie godzi. Nie dziwota, że w grudniu Kosta Runjaic odstawił go z wyjściowego składu kosztem Santeriego Hostikki. Serio, to już potwarz...
Petteri Forsell (średnia not – 4,10)
Mecze Korony Kielce w zeszłym sezonie włączaliśmy tylko dlatego, że występował w niej krępy Fin. Chcielibyśmy coś podobnie ciepłego napisać w jego kierunku w kontekście Stali Mielec, ale… No nie. Ofensywny pomocnik jest cieniem samego siebie, a w porównaniu na przykład z Maćkiem Domańskim wypada tragicznie. Mimo iż nie zrezygnował z bombardowania bramek z oddali, w tym sezonie zupełnie nie ma cela – do siatki trafił zaledwie raz. Częściej wywoływał więc irytację niż fascynację. Leszek Ojrzyński mówił jednak, że nie zamierza z niego ryzykować i zrobi wiele, by odbudować Forsella, aby był ważną częścią zespołu. No cóż, czekamy!
Georgij Żukow (średnia not – 3,82)
Brutalnie zjechał z formą. Pamiętacie go z okresu tuż po dołączeniu do Wisły? Kurde, gość śmigał w drugiej linii jak jakiś Xavi. Zachowując proporcje oczywiście! Kazach był wtedy absolutnym kozakiem, stemplował każdą akcję. Podanie, wyjście na pozycje, podanie, wyjście na pozycje, podanie, wyjście na pozycje… I tak non stop, cały czas w ruchu, nie dało się go upilnować, a rywali szlag trafiał przez to jak i ile Żukow się poruszał. A teraz? Nie dość że gra, jakby mu ktoś wysmarował kleje podeszwy korków, to jest do bólu wręcz zachowawczy. I z tego między innymi wynika nieprzekonująca postawa Wisły w całym sezonie.
Jewgienij Baszkirow (średnia not – 4,31)
Podobny przypadek co Żukow – wejście do zespołu i pierwszą rundę miał świetną, a potem zaczął się powolny zjazd. Zupełnie, jakby ktoś Rosjaninowi nagle zamieinił baterie Duracell na jakieś zwykłe, najgorsze dostępne na rynku. I nie, nie jest to niestety lokowanie produktu! Baszkirow przemienił się z walca zmiatającego pomocników rywali w gracza, którego profil taktyczny najlepiej określa dziś słowo „chaos”.
Alex Sobczyk (średnia not – 4,00)
Zaczęło się obiecująco. Dwie asysty z Podbeskidziem, niedługo potem znów 2 asysty i gol z Legią. A poza tym niestety same puste przeloty. Nie potrafimy oprzeć się wrażeniu, że u Sobczyka to bardziej kwestia głowy, przełamania się, niż braku umiejętności. No bo jednak zwłaszcza na starcie sezonu pokazał, że potrafi zrobić coś więcej, niż tylko dostawić nogę do pustaka. Na przykład szybko z kimś poklepać czy przedryblować kogoś na małej przestrzeni. Niestety – od napastnika oczekuje się przede wszystkim goli, a tylko 1 trafienie i ogółem aż 12 pustych przelotów nawet bez asysty to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań wobec niego.