Autor zdjęcia: Accredito
Kolejny Gruzin na pokładzie. Nika Kwekweskwiri uzupełnia skład Lecha
Działacze Lecha Poznań przeprowadzili błyskawiczną akcję transferową, która pozwoliła uzupełnić braki w środku pomocy. Nowym zawodnikiem „Kolejorza” został Nika Kwekweskiri grający przez 3 ostatnie sezony w Tobyle Kostanaj. Nie jest to może transfer hitowy, ale patrząc na braki Lecha w drugiej linii, zdecydowanie potrzebny.
Poznaniacy przez całą rundę jesienną zmagali się z problemem krótkiej kołdry. Podstawowi pomocnicy zwyczajnie nie wyrabiali z grą na kilku frontach, z kolei zmiennicy nie gwarantowali odpowiedniej jakości. Po zaplanowanym już wcześniej odejściu Jakuba Modera oraz oddelegowaniu Karlo Muhara na wypożyczenie do Kayserisporu, problem stał się jeszcze poważniejszy. Przez jakiś czas wydawało się, że na wiosnę Dariusz Żuraw będzie musiał zadowolić się kwartetem Tiba-Karlstrom-Marchwiński-Ramirez, a to, co tu dużo mówić, trochę mało, jak na wymagania, które stawia ligowy terminarz. Tym bardziej, że dwaj ostatni zawodnicy niekoniecznie nadają się do skutecznego ryglowania środka pola.
Dopiero po najnowszym transferze trener Lecha może nieco odetchnąć. Co prawda nic nie wskazuje na to, że Kwekweskiri to piłkarz na poziomie Tiby czy Ramireza, ale rozpatrywany jako uzupełnienie składu, wydaje się całkiem w porządku. Dużym atutem Gruzina jest na pewno strzał z dystansu. Do tego w rosyjskojęzycznych mediach przedstawia się go jako mobilnego zawodnik, który dobrze odnajduje się w grze ofensywnej, a to pozowała sądzić, że będzie pasował do stylu Lecha. Dla „Kolejorza” atutem jest natomiast wynegocjowany kontrakt. Kwekweskiri podpisał umowę na pół roku z opcją przedłużenia o 2 lata, więc nawet jeśli nie odpali, to przynajmniej nie będzie ciążył Lechowi jak niedawny balast w postaci Muhara.
Czy ryzyko transferowej wpadki jest duże? Dla klubowych finansów, zwłaszcza przy tak skonstruowanej umowie, nie ma sensu patrzyć na ruch Lecha w ten sposób, skupmy się zatem na aspektach stricte sportowych. Media w Kazachstanie określają Gruzina mianem „jednego z liderów Tobyła Kostanaj”, lecz w rzeczywistości było jednak trochę inaczej. No ale po kolei.
Kwekweskiri największy sukces z Tobyłem zanotował w poprzednim sezonie, niespodziewanie sięgając po wicemistrzostwo kraju. Na 16 meczów, w których wystąpił, 10 razy wychodził w pierwszym składzie, a jego klub wygrał tylko 3 z nich. Wyniki pozostałych to 2 remisy i aż 5 porażek. W dodatku w meczach decydujących o wicemistrzostwie Gruzin był wyłącznie statystą. - od 16. do 21. kolejki na boisku spędził tylko 52 minuty. Tobył wszystkie te spotkania wygrał, dzięki czemu wyprzedził w tabeli Astanę. Gole i asysty? W obu rubrykach puściutko.
Czyli trochę słabo, jak na lidera zespołu, prawda?
Mimo to w ostatnich tygodniach chętnych usługi pomocnika nie brakowało. Portal lelo.ge informował o zainteresowaniu Dinama Tbilisi i nienazwanego klubu z Turcji. Z kolei na stronie croco.ge można odkopać teksty, w których Gruzina łączy się z węgierskim Honvedem, a zgodnie z informacjami serwisu lodzkisport.pl, istniał też temat Widzewa Łódź. Pierwszoligowiec – w przeciwieństwie do Lecha – nie był jednak w stanie spełnić wymagań finansowych 32-krotnego reprezentanta Gruzji, dlatego na wiosnę będziemy oglądać go w Ekstraklasie. Jeśli pokaże się z lepszej strony niż Muhar, to kibice „Kolejorza” raczej nie będą narzekać.