Autor zdjęcia: Szymon Górski / PressFocus
Benedyczak wysyła fotel lidera (na razie) do Szczecina. Co na to Legia? Raków 0:1 Pogoń
Gra Pogoni może się publice nie podobać, ale dzisiejszy Raków wcale nie był lepszy. Jedynie w pierwszej połowie potrafił przejąć inicjatywę, ale potem został umiejętnie rozbrojony, dzięki czemu w Szczecinie (przynajmniej na moment) mają lidera.
- W normalnych okolicznościach podstawowym młodzieżowcem Pogoni byłby Kacper Kozłowski, ale kontuzja spowodowała, że Kosta Runjaić musiał szukać dzisiaj innych rozwiązań. Wobec tego postawił na Adriana Benedyczaka i stało się w zasadzie to, czego można było się spodziewać. A konkretniej – napastnik Pogoni zniknął z radarów. Raz na jakiś czas mignął gdzieś z przodu, kamera wyłapywała, jak biegał na połowie Rakowa, ale zgadujemy, że on się bardziej zmęczył niż pilnujący go obrońcy gospodarzy. Bez atutów. Tym większym paradoksem jest fakt, że to właśnie Benedyczak strzelił gola w 58. minucie ze wcale niełatwej pozycji, a 5 minut później mógł mieć dublet, ale trafił w słupek. Z jednej strony zrobił to, co do niego należało, a nawet więcej – dał zwycięstwo z wiceliderem. Z drugiej – zbyt duża rozbieżność jest między efektami, a tym, co pokazuje na boisku. Regularność nie jest jego zaletą i jeśli jej nie poprawi raczej nie widzimy podstaw, by dawać mu szanse w takim wymiarze, co dzisiaj.
- Mówiąc szczerze, po Rakowie spodziewaliśmy się znacznie więcej, zwłaszcza w ofensywie. Zdajemy sobie sprawę, że „Portowcy” to najlepsza obrona w lidze i że w ostatnich czterech meczach stracili jedną bramkę, ale Marek Papszun, mając tak wiele kreatywności, umiejętności technicznych i szybkości poupychanych w piłkarzach typu Lopez czy Tijanić, może czuć się zawiedziony. Bo profesura Zecha, Malca i Dąbrowskiego to jedno, a nieumiejętność jej obejścia przez Raków to drugie. Jeden strzał celny w całym meczu to dowód na bezsilność, a od strzelenia gola przez Benedyczaka była już w zasadzie całkowita neutralizacja. Jeśli coś się działo pod bramką Stipicy, to było blokowane albo marnowane. Tijanić, Lopez i Gutkovskis z taką formą strzelecką i ofensywną mocą sprawczą o mistrzostwo z Legią nie powalczą.
- Jeśli ktoś się łudził, że przepiękna bramka na zamknięcie rundy jesiennej będzie dla Michała Kucharczyka impulsem do lepszej gry, to po obejrzeniu meczu z Rakowem może pozbyć się złudzeń. Wrócił stary, (nie)dobry Kuchy. Nie podejmujący dobrych decyzji, robiący puste przebiegi, strzelający z bliskiej odległości nad bramką, czy faulujący rywala w polu karnym. W tej ostatniej sytuacji mu się poszczęściło, bo arbiter nie założył okularów, ale poważnie, jedynym powodem, dla którego Kucharczyk wciąż wychodzi w pierwszym składzie jest brak sensownej alternatywy. Nie widzimy innej możliwości. Czy Runjaić coś na to poradzi? Musi, wszak wyniki wymuszają na nim ambicję walki o wyższe cele, a z byłym skrzydłowym Legii nie widzimy na to większych szans. Solidnie zapracował, by myćleć w takim właśnie kluczu.
Raków Częstochowa 0:1 Pogoń Szczecin (0:0)
0:1 – 58’ Benedyczak (asysta Bartkowski)
Raków: Holec (5) – Piątkowski (5), Niewulis (3), Schwarz (4) – Tudor (5), Sapała (4), Poletanović (4) (68’ Papanikolau – bez oceny), Bartl (4) (60’ Kun – 3) – Tijanić (4) (60’ Cebula – 4), Lopez (4) (81’ Szelągowski – bez oceny) – Gutkovskis (3).
Pogoń: Stipica (5) – Bartkowski (6), Zech (6), Malec (5), Mata (5) – Dąbrowski (5) – Kucharczyk (2) (82’ Podstawski – bez oceny), Gorgon (5), Drygas (4) (82’ Zahović – bez oceny), Kowalczyk (5) (90+4’ Stolarski – bez oceny) – Benedyczak (5) (69’ Smoliński – bez oceny)
Sędzia: Jarosław Przybył.
Nota 2x45: 2.
Żółte kartki: Tudor, Gutkovskis, Niewulis, Sapała, Piątkowski – Kowalczyk, Zahović.
Piłkarz meczu: Benedikt Zech.