Autor zdjęcia: Accredito
Transfer z potencjałem – Godfrey Bitok Stephen wzmacnia Jagiellonię
Jagiellonia Białystok za cel na trwające okno transferowe najwyraźniej obrała drenowanie ligi białoruskiej z lewych obrońców. Po Bojanie Nasticiu na Podlasie przeniósł się Godfrey Bitok Stephen, zawodnik mniej znany i pewnie mniej ceniony, ale to nie znaczy, że nadaje się tylko do kręcenia karuzeli. Przeciwnie, jeśli w Białymstoku będzie rozwijał się tak jak do tej pory na Białorusi, to w niedalekiej perspektywie może przynieść Jadze konkretny zysk.
Jak to się stało, że przygodę z europejskim futbolem, młody Nigeryjczyk zaczął w klubie Isłacz Miński Rejon, który kojarzą tylko miłośnicy egzotycznej piłki? Za jego transferem stał białoruski agent Jauhen Hajduk, który od lat współpracuje z zawodnikami z Afryki. To właśnie z jego polecenia Isłacz sięgnęła po Stephena czy Momo Yanase, napastnika, który z ligi białoruskiej wypromował się do rosyjskiego FK Niżny Nowogród, aktualnego lidera tamtejszej drugiej ligi. - Wypatrzyłem go na jednym z turniejów, od razu oczarował mnie techniką i szybkością. Na tle innych zawodników bardzo się wyróżniał. Białoruskie kluby mają nieustanny problem z obsadą lewej obrony, dlatego byłem zdecydowany, by z nim współpracować. Co prawda na początku pojawiły się różne problemy z uzyskaniem wizy, ale za trzecim razem udało się wszystko załatwić. Stephen przyleciał chwilę przed zamknięciem okna transferowego, odbył tygodniowe testy, a później podpisał z klubem profesjonalny kontrakt - opowiadał Hajduk na łamach portalu by.triubuna.com.
Nigeryjczyk w niedużym klubie z przedmieść Mińska szybko wywalczył miejsce w podstawowym składzie. Debiutancki sezon w Wyższej Lidze był w jego wykonaniu bardzo udany. Przeważnie pełnił rolę lewego wahadłowego z systemie z trzema stoperami, ale zdarzało się i tak, że grał na środku obrony. Na koniec sezonu 2019 mógł pochwalić się 5 golami i 4 asystami, a Isłacz, która zakończyła rozgrywki na historycznym dla klubu 5. miejscu, nie miała oporów, by wykupić go z Gee-Lec Academy. W sezonie 2020 i drużynowo (7. miejsce), i indywidualnie (2 gol, 3 asysty) było trochę słabiej, ale Stephen wciąż zbierał dobre opinie. Już w lipcu ubiegłego roku trener Wital Żukouski, otwarcie przyznawał, że zawodnikiem interesują się kluby z mocniejszych lig, więc jego odejścia można się spodziewać właściwie w każdej chwili.
Ostatecznie Stephen został w Isłaczy do końca rozgrywek z jasnym planem na zimowe okno, którym był transfer do lepszego klubu. Od kilku tygodni było wokół niego dużo szumy, białoruskie media pisały choćby o zainteresowaniu Crvenej Zvezdy i BATE, ale w decydującym momencie najbardziej zdecydowana okazała się Jagiellonia. Na papierze ten wybór wygląda rozsądnie dla obu stron - Nigeryjczyk bez wątpienia zaliczył sportowy awans, a Jaga zyskała piłkarza o niezłych umiejętnościach i teoretycznie dużym potencjale sprzedażowym.
Prawdopodobieństwo zarobienia na zawodniku, który rozegrał 3 mecze w olimpijskiej reprezentacji Nigerii, wzmacnia fakt, że to poukładany chłopak, skoncentrowany na piłce. Sodówka raczej mu nie grozi, nie będzie też - jak chociażby wciąż pamiętany w Białymstoku Paweł Sawicki - ruszał w miasto przy każdej okazji. Brzmi to wzniośle, ale Stephen to typ człowieka, który zamiast na balety, woli pójść… do kościoła. - To dla mnie ważne. Jestem chrześcijaninem i staram się żyć według doktryn Kościoła, regularnie się modlić i chodzić do świątyni. Chętnie poszedłbym też do spowiedzi, ale najpierw muszę nauczyć się rosyjskiego, nie wiem, czy ktoś zrozumiałby po angielsku (…) Kościół to moje ulubione miejsce w Mińsku. Jestem tam 3 razy w tygodniu - mówił w rozmowie z by.tribuna.com.
Wpływ na to, jak Stephen podchodzi dziś do życia, niewątpliwie miało też jego dzieciństwo. Nowy zawodnik Jagi nie wychowywał się może w skrajnej biedzie, ale za to posmakował wyrzeczeń. Pierwsze treningi piłkarskie odbywał bez butów, z kolei do pierwszej pracy poszedł już jak 13-latek. Sprzedając piasek, starał się pomóc matce, która sama wychowywała czwórkę dzieci, po tym jak zostawił ją mąż. Alternatywą dla szarego życia był świat piłki, do którego Stephen wszedł w niecodzienny sposób, przez Białoruś, ale z wielką wiarą i motywacją. Jak przyznaje, celem, do którego zmierza jest gra w Lidze Mistrzów. Z założenia Białystok to tylko jeden z przystanków jego na trasie, a nie punkt docelowy.