Autor zdjęcia: Łukasz Sobala PressFocus
Puszcza Stokowca z torbami? Gdańszczanie ośmieszeni przez pierwszoligowca! Puszcza 3:1 Lechia
Dopiero dziewiąte miejsce w lidze, teraz jeszcze odpadnięcie w 1/8 finału Pucharu Polski z Puszczą Niepołomice – nie postawilibyśmy nawet połowy swojej godzinówki na to, że trener Piotr Stokowiec wytrwa na swoim stanowisku choćby do końca lutego. Lechia na stadionie w Sosnowcu zaprezentowała się druzgocąco słabo.
Zwłaszcza zważywszy na fakt, że to był dopiero pierwszy mecz Puszczy Niepołomice na naturalnej nawierzchni w tym roku. A mimo to podopieczni Tomasza Tułacza byli o klasę lepsi od niedawnego finalisty Pucharu Polski. Na tle nieporadnej Lechii Sebastian Górski, który jeszcze kilka miesięcy temu biegał po trzecioligowych boiskach, wyglądał jak Raheem Sterling. Erik Cikos strzelił z półwoleja jak Roberto Carlos. A Hubert Tomalski precyzyjnie wykończył kontrę, jak Heung Min Son.
Do czego zmierzamy tymi mocno przesadzonymi porównaniami? Ano do tego, że Lechia prezentowała się jak przypadkowy zespół napotkany na orliku i na jego tle nawet zawodnicy Puszczy, nic im nie umniejszając, wyglądali jak panowie piłkarze. Kim chciał straszyć z przodu trener Piotr Stokowiec? A na przykład Jakubem Arakiem, który nie potrafił dobić piłki do pustej bramki po ładnej indywidualnej akcji Josepha Ceesaya. Szwed wszedł świetnie w mecz, strzelił gola, ale po tym, jak przegrał pojedynek z Gabrielem Kobylakiem, od razu zgasł. Podobnie jak i niemal wszyscy pozostali gdańszczanie, którzy jedyne zagrożenie potrafili stwarzać praktycznie tylko po stałych fragmentach gry. Najlepiej ich poczynania podsumowała próba strzału Mateusza Żukowskiego w samej końcówce z 30. metrów, która poleciała w podobnej odległości nad bramką.
Dość powiedzieć, że pierwszoligowiec potrafił odwrócić wynik z 0:1 na 3:1, i to specjalnie się nie wysilając. Wystarczyło im przycisnąć lechistów przez osiem minut w drugiej połowie, by bez problemu wpakować piłkę do siatki. A podopieczni Stokowca jeszcze im w tym pomagali, jak Michał Nalepa, samemu pokonując Dusana Kuciaka. Ogółem nie był to dosyć wyrównany mecz, przede wszystkim z tego powodu, że Nalepa pod przykrywką występował w zespole z Gdańska, ale cały czas jak dobry agent pracował na korzyść Puszczy. Nawet wtedy jak już mógł skierować piłkę do właściwej bramki, to najpierw trafił w poprzeczkę, a potem w nieprawdopodobny sposób z kilku metrów uderzył nad poprzeczką. Krótko mówiąc, Lechia w Sosnowcu się ośmieszyła.
A skoro już wspomnieliśmy o Sosnowcu, to musimy pochwalić organizatorów za bardzo dobre przygotowanie murawy. Biorąc pod uwagę, że wczoraj jeszcze na boisku zalegało mnóstwo lodu, to spisali się doskonale, bo w tych warunkach dało się grać. Plac nie był idealny, ale trawa wyglądała lepiej niż podczas niektórych niedawnych meczów Ekstraklasy. Raczej mecz Radomiaka Radom z Lechem Poznań także nie będzie zagrożony.
Puszcza Niepołomice – Lechia Gdańsk 3:1 (1:1)
0:1 – Ceesay 3’
1:1 – Nalepa 17’ sam
2:1 – Tomalski 54’
3:1 – Cikos 62’
Puszcza: Kobylak – Cikos, Czarny, Stefanik, Mikołajczyk – Tomalski (90+4’ Spławski), Serafin, Stępień, Knap (79’ Klec), Górski (68’ Pięczek) – Kobusiński (68’ Radionow).
Lechia: Kuciak – Fila (78’ Haydary), Kopacz, Nalepa, Pietrzak – Udovicić (55’ Gajos), Kubicki, Makowski, Kałuziński (55’ Żukowski), Ceesay (63’ Conrado) – Arak (63’ Paixao).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom)
Żółte kartki: Serafin, Klec - Fila