Autor zdjęcia: Patryk Zajega
A może jednak nie skreślajmy Żurawia? Pięć powodów, dla których powinien pozostać trenerem Lecha
W dzisiejszym wydaniu gazety „Sport” czytamy: „Już zaczęto spekulować czy szkoleniowiec Lecha może być spokojny o posadę. Pewnie o wszystkim przesądzą kolejne mecze zarówno w Pucharze Polski, jak i w lidze.”
Dlaczego jednak pomimo wyjątkowo niesprzyjających okoliczności zwolnienie Dariusza Żurawia byłoby błędem?
1. Bo obecna sytuacja Lecha to nie tylko jego wina.
Jasne, skoro drużyna nie potrafi ograć nierównego w tym sezonie Górnika czy Zagłębia, które wyszło na mecz czwartym garniturem obrońców, to coś rzeczywiście jest nie halo. Ale czy pod względem kadrowym szkoleniowiec Kolejorz pracuje w cieplarnianych warunkach? No niekoniecznie. Owszem, ostatnio choćby jego formacja defensywna została solidnie wzmocniona, ale poza tym można się jednak czepiać. Sporo letnich transferów to póki co niewypały, przez długi czas brakowało lub nadal brakuje jakościowych zmienników dla poszczególnych graczy – szczególnie w środku pola – a dyrektor sportowy i tak chodzi i opowiada, iż świetnie przygotował zespół pod kątem personalnym… Jednocześnie trener otwarcie mówi w mediach, że jest zupełnie przeciwnie. Coś tu jest ewidentnie nie halo.
2. Bo poznaniacy jeszcze niczego nie przegrali.
Oczywiście dobrze wyłapaliście. Jeszcze. Owszem, strata 9 punktów do trzeciego Rakowa jest spora, ale to też nie jest coś, czego nie da się odrobić. Zwłaszcza że częstochowianie od dłuższego czasu nie są już tym zespołem tyrającym bezwzględnie wszystkich po kolei. Inne zespoły, będące aktualnie wyżej od Lecha – Górnik, Śląsk, Jagiellonia, Lechia, Piast czy Zagłębie – to też drużyny mające różne problemy, których nie opuszczają różne kłopoty. Dla przykładu zabrzanie od dłuższego czasu nie potrafią reagować na wydarzenia boiskowe, jeśli coś idzie nie po ich myśli, Śląsk masowo traci punkty na wyjazdach, Lechia to wyjątkowo gościnny zespół, Jagiellonia i Zagłębie grają tak bardzo w kratę, że mogłyby rywalizować w ramach ligi szkockiej, a Piast to w dużej mierze ekipa uzależniona od Świerczzoka, który zdecydowanie nie ma końckiego zdrowia. Do tego poznaniacy wciąż rywalizują w Pucharze Polski, w najbliższej rundzie zmierzą się z Radomiakiem. Szansa na puchary zatem ciągle jest, choć oczywiście łatwo nie będzie.
A zresztą, gdyby jednak już Lech odpadł, to wtedy po co dokonywać zmiany?
3. Bo pożegnanie się z Żurawiem zakrawałoby o hipokryzję
Raz, że w drugiej połowie listopada szkoleniowiec przedłużył kontrakt do 2023 roku. Dwa – ile to razy nasłuchaliśmy się ze strony sterników Lecha, że wyciągnęli wnioski z przeszłości, że zamierzają budować projekt długofalowy, że w pełni ufają trenerowi Żurawowi… No, drodzy państwo, jeśli tak rzeczywiście jest, to pozwólcie teraz facetowi popracować jeszcze przynajmniej miesiąc czy dwa. Owszem, to pewne ryzyko, wartość tego sezonu dla Kolejorza wisi na włosku, ale czy jakikolwiek inny szkoleniowiec byłby gwarantem – podkreślmy: da 100% pewności – iż poznaniacy przeprowdzą spektakularny comeback w tabeli i sięgną po Puchar Polski? No niekoniecznie. Dlatego właśnie Żuraw powinien jeszcze trochę czasu przy Bułgarskiej spędzić, aby sprwadzić, czy jeszcze będzie w stanie porwać ten zespół. W innym wypadku Lech kolejny raz potwierdzi, iż o filozofii futbolu i spójnej wizji prowadzenia klubu jego władze potrafią wyłącznie ładnie opowiadać.
4. Bo zmiana trenera oznaczałaby ryzyko zmiany stylu gry
Tu jeszcze raz możemy odwołać się do zapowiedzi szczególnie ze strony Piotra Rutkowskiego, że Kolejorz ma grać w określonym, konkretnym stylu, który będzie sprzyjał ofensywie, promowaniu młodzieży i dawania rozrywki ludziom. Owszem, ostatnio daje rozrywkę głównie fanom drużyn przeciwnych, ale spójrzmy szerzej – to między innymi dzięki takiemu graniu Lech dotarł aż do fazy Ligi Europy, podczas gdy rzekomy pragmatyzm innych ekip zwiódł je na manowce. To ten sposób sprzyja najlepszemu rozwojowi piłkarzy, którzy potem mają ułatwione życie w mocniejszych ligach. Fizyczne braki nadrobisz, technicznych niekoniecznie.
W końcu zmiana stylu w pierwszej drużynie rozbiłaby filozofię całego klubu. Po to uczysz juniorów grać w określony sposób, by potem mieli łatwiejsze wejście do seniorów, gdzie wypromuje się jeszcze bardziej, a potem na nim zarobisz. Inaczej po co byłby Lechowi na przykład kolejny efektowny rozgrywający, jeśli nie mógłby rozwinąć skrzydeł w pierwszej drużynie, bo ta wolałaby taktykę a’la autobus w polu karnym?
Zresztą, przeglądamy nazwiska polskich trenerów bez pracy i nie widzimy dobrego kandydata. Brzęczek, Skowronek, Zieliński, Smyła, Brede, Skorża… Nowak to chyba jednak nie ta półka. Urban? Nieee, to już było...
5. Bo Żuraw umie rozwijać młodzież
Niby nie ma w tym nic trudnego. Po prostu dajesz chłopakowi grać, on zbiera doświadczenie, jest sielanka. Z drugiej strony jednak gdyby to było tak proste, każdy szkoleniowiec mógłby pochwalić się listą kilkudziesięciu nazwisk wychowanków, którzy dzięki niemu wypłynęli na szerokie wody. Owszem, ktoś najpierw musi tych chłopaków wyszkolić, aby potem w ogóle nie zderzyli się ze ścianą, za którą znajduje się pierwszy zespół. Ale dla wielu tutaj droga się kończy, bo trener woli doświadczonego Słowaka od młodego Polaka. W końcu trzeba robić wynik na tu i teraz.
Żuraw natomiast ma na tyle duże jaja, by działać odwrotnie. To dzięki niemu Moder tak wystrzelił. To on odkrył Kamińskiego. To on sprawił, iż po chwilowym przestoju Jóźwiak znów zaczął się dynamicznie rozwijać. To on dał Puchaczowi poważniejszą szansę, dzięki czemu ten za jakiś czas też może zostać sprzedany za kilka baniek. To on teraz szlifuje Skórasia, a on z czasem rzeczywiście czyni progres. Powolny, ale zawsze! To on uparcie stawia na Marchwińskiego, uważanego za wielki talent, podczas gdy wielu szkoleniowców już dawno przykleiłoby chłopaka do ławy. Teraz to odbija się Lechowi czkawką, ale kto wie czy za naście miesięcy ta uparta wiara pana Dariusza nie okaże się kluczowa w kontekście rozwoju tego chłopaka. Trzeba wszak robić wszystko, aby go nie zatrzymać.