Autor zdjęcia: Patryk Zajega
Transfery z 2019 roku idą do niszczarki. Wisła Kraków czyści kadrę
To, że Wisła Kraków nie upadła na początku 2019 roku można określać w kategoriach cudu. Jednak przetrwanie i utrzymanie w Ekstraklasie wiązało się z potrzebą wzmocnienia zespołu, by spadek, a co za tym idzie również degradacja, już nikomu przy Reymonta nie zajrzały w oczy.
Skoro ten tekst powstał, to znaczy, że optymistyczny scenariusz się spełnił. Bo powiedzmy sobie szczerze, gdyby Wisła w ubiegłym roku zleciała z Ekstraklasy, pisalibyśmy teraz co najwyżej wpominkowe artykuły z przeszłości, wyciągali najlepsze mecze w europejskich pucharach i inne tego typu smaczki, żeby przypomnieć sobie, że „kiedyś to było”. Tylko że w dużej, a może nawet znacznej mierze, architektem tego sukcesu jest Artur Skowronek i ludzie, którzy przyszli do Wisły na przełomie 2019 i 2020 roku. Alon Turgeman strzelił na wiosnę 6 bramek i w klasyfikacji strzelców był gorszy tylko od Jakuba Błaszczykowskiego i Pawła Brożka. Giorgij Żukow był wówczas jednym z najlepszych piłkarzy Wisły. Spełniał rolę stabilizatora środka pola, który potrafił regulować tempo akcji. Do tego Hebert w defensywie, który co prawda nie grał we wszystkich spotkaniach, ale gdy już na boisko wychodził, pokazywał się z dobrej strony.
W Krakowie nie ma dziś ani Skowronka, ani Turgemana, ani Heberta. Odszedł Lubomir Tupta, z wypożyczenia z Legii wrócił Mateusz Hołownia. Z zimowego okienka ostali się więc tylko: Giorgij Żukow, który jest teraz cieniem samego siebie oraz kontuzjowany Nikola Kuveljić, którego najwcześniej na boisku zobaczymy w marcu.
Nie chodzi o to, żeby kibice Wisły po kimkolwiek płakali. Zresztą, Artur Skowronek pewnie byłby ostatnią osobą, za którą ktokolwiek teraz by zatęsknił. Chodzi o to, że wzmocnienia, które Wisła w ostatnich kilkunastu miesiącach poczyniła okazują się nie być inwestycjami długoterminowymi. Idealnym przykładem jest letnie okienko transferowe w 2019 roku, jeszcze za czasów Macieja Stolarczyka.
Wtedy Wisła miała do dyspozycji około pół miliona euro na transfery. W klubie przebudowano pion sportowy – od lipca krakowianie nie mieli dyrektora sportowego, a w celu wypracowania odpowiednich ruchów powstał komitet sportowy. Kto w nim był? Trener Maciej Stolarczyk, szef działu skautingu Arkadiusz Głowacki, nowy prezes Piotr Obidziński oraz delegaci Rady Nadzorczej. Zawodników przyszło całkiem sporo.
- Mamy budżet na transfery. Rynek transferowy jest taki, że wygrywa first minute i last minute. W tej chwili jesteśmy w środku okienka transferowego. Na początku udało się nam poczynić duże wzmocnienia u podstaw, czyli w obronie. Mamy ją skompletowaną. Zawsze rozglądamy się za wzmocnieniami na zasadzie okazji. Przez najbliższe tygodnie będziemy „polować” na takie okazje, już w okresie, kiedy rozpocznie się nasza liga i inne rozgrywki, którym się przyglądamy, czyli ligi słowiańskie i hiszpańska – mówił „Dziennikowi Polskiemu Piotr Obidziński w połowie lipca 2019 roku.
No i nadciągnęły posiłki z ligi hiszpańskiej w osobie Chuki i Jeana Carlosa Silvy. Problem w tym, że poza nimi i Serafinem Szotą, który niedawno wrócił z wypożyczenia, nikogo z tamtego okienka w Wiśle albo już, albo na ten moment nie ma. A ci którzy zostali - mówiąc eufemistycznie - nie brylują na boisku.
Rafał Janicki pod koniec ubiegłego roku podpisał kontrakt z Podbeskidziem, dzisiaj dołączył do niego David Niepsuj.
Przemysław Zdybowicz został wypożyczony do Resovii
Damian Pawłowski został wypożyczony do Stali Mielec
Michał Mak w środę podpisał kontrakt z Górnikiem Łęczna
Minęło ponad półtora roku, zaczęła się pandemia, Wisła została w Ekstraklasie, dwa razy zmieniła trenera, to i nie dziwne, że piłkarze się zmieniają. Kwestią otwartą jest jednak to, w jakim kierunku Wisła pójdzie, bo to, co się działo do tej pory wcale nie musi być wyjątkiem. Na ten moment, nie licząc wypożyczonego Medveda, sprowadzonego Iworyjczyka Konego i Aleksandra Buksy, aż ośmiu zawodnikom kończą się umowy w czerwcu tego roku. I to nie byle jakim – w tym gronie są Adi Mehremić, Maciej Sadlok, Jean Carlos Silva, Kuba Błaszczykowski, czy Vullnet Basha, czyli nie „jacyś tam” piłkarze, tylko w większości wyjściowy garnitur.
Już jeden nabytek Wisły z trwającego okienka - Tim Hall - zdążył z klubu odejść. Nie podejrzewamy, że jego śladem pójdą kolejni, bo to akurat był skrajny przypadek, ale ci z dłuższym stażem? To już bardziej prawdopodobne. W interesie „Białej Gwiazdy” jest, by przynajmniej w kilku przypadkach do tego nie dopuścić, bo rewolucja kadrowa Wiśle po prostu nie jest na rękę.